Ojej, dziecko, siądź tu przy mnie, bo chcę ci opowiedzieć pewną historię nie byle jaką, ale taką, która łamie serce, jak stary płótniak na wietrze. To opowieść o mojej rodzinie, która spłonęła jak świeca, i o tym, jak zostałam tu, w domu starców, zapomniana przez prawie wszystkich.
Kiedyś miałam mnóstwo dzieci. Pięcioro ich, jak pięć palców u ręki każde inne, wyjątkowe, z własnym losem i bólem. Mieszkaliśmy w małym miasteczku, w domu, którego ściany pamiętały jeszcze moich rodziców. Dbałam o ten dom, jak mogłam, i wierzyłam, iż rodzina to mocny fundament, który przetrwa każdą burzę.
Ale z czasem wszystko zaczęło się sypać jak stary tynk na ścianach. Pierwsza odeszła Alicja najstarsza córka. Wyszła za mąż za biznesmena, wyjechała do Warszawy, w wielki świat pieniędzy i interesów. Najpierw dzwoniła, pytała, jak się czuję. Z czasem telefony stały się rzadsze. W końcu przestała odbierać. Mówiła, iż jest bardzo zajęta, iż tyle na głowie. A ja siedziałam przy telefonie, czekając, aż przypomni sobie o mamusi. Pewnego dnia dowiedziałam się, iż ma już nowe życie, w którym jestem tylko cieniem z przeszłości. Wtedy po raz pierwszy poczułam, jak pęka mi serce.
Drugi był Krzysiek ukochany syn. Miał duszę delikatną jak porcelana, ale charakter ostry jak jesienny wiatr. Miał kłopoty z pracą, często wracał późno, w towarzystwie o wątpliwej reputacji. Próbowałam pomagać gotowałam, dbałam, a on tylko się oddalał. Pewnego wieczoru wrócił pijany, pokłóciliśmy się. Rzucił słowami, które długo nie dawały mi spokoju. Rano zniknął. Od lat nie mam o nim wieści.
Trzecia Danusia, cicha i skromna. Wyjechała do dalekiej wsi, wyszła za mężczyznę, którego nigdy nie poznałam. Rzadko dzwoniła, a gdy przyjeżdżała, była taka obca, jakby żyła w innym świecie. Kiedy zachorowałam, nie przyjechała mówiła, iż nie ma czasu, iż ma własne problemy. To bolało, ale zrozumiałam: w jej życiu już mnie nie ma.
Czwarty Wojtek. Był podobny do mnie pracowity i oddany rodzinie. Razem remontowaliśmy dom, razem świętowaliśmy. Ale gdy założył własną rodzinę, stałam się dla niego tylko przeszłością. Przestał przychodzić, aż w końcu przestał dzwonić. Pytałam, co się stało, a on odpowiadał: Wszystko w porządku, mamo, po prostu życie się zmienia.
I ostatni najmłodszy, Tomek. Został ze mną najdłużej. Dopóki był mały, żyliśmy razem. Ale gdy wyjechał na studia do Krakowa, znalazł pracę i nowe życie. Obiecywał, iż będzie pomagał, iż będzie często przyjeżdżał. Z czasem telefony stały się rzadsze, aż w końcu ucichły. Pewnego razu wpadł na kilka dni, a potem znów zniknął, zostawiając mnie samą z pustym domem i złamanym sercem.
I tak, moje dziecko, zostałam sama. Dom, który kiedyś tętnił życiem, teraz wypełniła cisza i smutek. Próbowałam zachować w sercu ciepło, ale lata i brak bliskich ścierają człowieka jak wiatr ślady na piasku.
Przywieźli mnie tutaj do domu starców. Na początku bolało, jakby rzucono mnie na kamień w środku burzy. Płakałam w nocy, wspominając tych, którzy kiedyś byli blisko, którzy obiecywali, iż nie odejdą. Ale dni mijały i nauczyłam się żyć wśród obcych ludzi i tej ciszy.
Czasem odwiedzają mnie siostry zakonne, czasem współlokatorzy opowiadają swoje historie, ale i tak czuję pustkę. Moje dzieci to już tylko wspomnienia, które wyblakły jak stare fotografie.
Pewnego wieczoru, gdy słońce zachodziło za oknem, zrozumiałam: choć odeszli, choć jestem zapomniana, wciąż mam swoją historię. I chcę, żebyś ty, dziecko, pamiętało rodzina nie zawsze jest blisko, ale miłość, którą daliśmy, i światło, które niesiemy, nigdy nie zgasną.
Bo choćby w najciemniejszą noc można znaleźć latarnię. Może nie tę na brzegu, ale tę, która świeci w środku każdego z nas. Choć teraz jestem tu, w tym domu, wciąż trzymam tę latarnię moją wiarę, moją miłość i moje wspomnienia.
Oto cała historia, moje dziecko. Nie zapominaj o swoich bliskich, bo czas ucieka i nie czeka. Miłość to najważniejsze, co mamy, choćby jeżeli czasem chowa się za ścianą milczenia.
Siądź przy mnie jeszcze, opowiem ci, jak kiedyś śpiewałam piosenki, które rozgrzewały serca, i o tym, jak ważne jest umieć wybaczać… Ale to już innym razem, dobrze?