"Heweliusz" dołuje nie tylko historią. Holoubek stosuje prosty, ale genialny trik

natemat.pl 2 godzin temu
"Heweliusz" nie jest łatwym seansem, w końcu Jan Holoubek inspirował się prawdziwą katastrofą morską. Serial nie gra jednak emocjami wyłącznie na płaszczyźnie scenariuszowej i aktorskiej. Twórca zastosował prosty, ale genialny trik, który widzowie znają m.in. ze "Zmierzchu".


"Heweliusz", który dla serwisu Netflix stworzył Jan Holoubek ("Rojst", "Wielka woda"), jest pięcioodcinkowym serialem inspirowanym katastrofą promu MF "Jan Heweliusz", do jakiej doszło na Morzu Bałtyckim w 1993 roku. Sięgając po nowy tytuł giganta streamingu, widzowie wiedzą dokładnie, na jaki seans się piszą. W naszej recenzji porównaliśmy go do "Czarnobyla" HBO.

Miniserial Holoubka jest ponurym stadium żałoby, które ma wywoływać emocje nie tylko drogą scenariusza i doskonałego aktorstwa obsady. Reżyser sięgnął po filmowy trik stary jak świat, który już w pierwszych minutach "Heweliusza" otacza widza aurą niepokoju. Robi to kolorem.

Niepokój w "Heweliuszu" bierze się z koloru. Jan Holoubek zastosował ten sam trik co "Zmierzch"


"Heweliusz" gra zimnymi barwami, które spisują się tak samo dobrze, jak gra Magdaleny Różczki ("Matki pingwinów"), Konrada Eleryka ("Idź przodem, bracie") i Borysa Szyca ("Zimna wojna"). Chłodem bijącym z niebieskiej palety serialu zostajemy uderzeni już na samym początku. jeżeli myśleliście, iż to nic nieznaczący aspekt wizualny, wyprowadzę was z błędu.

Kino i telewizja wykorzystuje do osiągnięcia wyznaczonego przez siebie celu mnóstwo technik. Obok kolorystyki "Heweliusza" nie da się przejść obojętnie, natomiast nie oszukujmy się – większość z nas choćby nie zdaje sobie sprawy z tego, jak znaczącą odgrywa ona rolę.

W kinematografii kolor nie jest jedynie estetyką, a językiem, którym posługują się jej twórcy. Poprzez odpowiedni dobór palety kolorów mogą oni lepiej wywoływać zamierzone emocje i tym samym sprawniej manipulować uczuciami widzów.

Zastosowanie koloru niebieskiego jest dość szerokie. Oglądając "Blue Velvet" Davida Lyncha, czujemy dochodzącą z ekranu oniryczną mgiełkę, która zaciera granicę między snem a jawą. Widząc zimne barwy w adaptacji "Zmierzchu" Stephanie Meyer, zaczynamy wierzyć, iż w deszczowym miasteczku Forks naprawdę dochodzi do paranormalnych zjawisk.

W "Heweliuszu", którego akcja rozgrywa się w czasie zimy, niebieski kolor wywołuje w widowni uczucie odrealnienia (jakże znane każdemu, kto przeżył żałobę) i nastawia ją, by nie miała zaufania do wszystkich pojawiających się na ekranie postaci i nie brała każdego wygłoszonego słowa za prawdę.

Ciepłe kolory, utożsamiane z bezpieczeństwem, obserwujemy jedynie w nielicznych scenach. Zacznijmy od kontrastujących z lodowatym Bałtykiem pomarańczowych kapoków pasażerów "Heweliusza" i konsoli pokładowej z radiem oraz nawigacją.

Dalej przejdźmy do obiadu rodzinnego w domu Piotra Bintera (w tej roli Michał Żurawski) – rodzice służą mu radą i nie mają wobec niego złych zamiarów.

Ostatnia ze scen, w której dominują ciepłe barwy, to ta ukazująca spotkanie Jolanty Ułasiewicz w domu jej adwokata Ignacego Budzisza, któremu zależy na oczyszczeniu dobrego imienia kapitana zatopionego statku.

Zastanawiacie się pewnie, dlaczego zatem we wspólnych scenach z Jolantą Ułasiewicz i jej córką Agnieszką króluje chłód? Postaci te przeżywają żałobę na swój sposób. Matka pragnie zarówno sprawiedliwości dla swojego męża, jak i bezpieczeństwa dla reszty jej rodziny. Agnieszka natomiast obwinia się za wszystkie słowa, których nie zdążyła powiedzieć swojemu tacie. Dziewczyna cierpi w samotności. Zamyka się przed resztą świata.

Kolory w "Heweliuszu" są dowodem geniuszu Jana Holoubka. Zachwyty nad jego serialem nie są przesadzone. To projekt dopięty na ostatni guzik.

Idź do oryginalnego materiału