"Heweliusz" będzie miał problemy? Dziennikarz śledczy wróży pozwy przeciwko Netfliksowi – za co?

serialowa.pl 2 godzin temu

Twórcy „Heweliusza” sięgają po historyczną tragedię, ale sami przyznali, iż na jej kanwie poprowadzili wątki fikcyjne. Co zatem ciekawe, badacz katastrofy promu ocenia produkcję lepiej niż niejeden dokument.

„Heweliusz” bierze na tapet katastrofę morską z lat 90., jej następstwa i poszukiwania winowajców. Znaczna część z tego, co oglądamy, nie wydarzyła się naprawdę – przyznali twórcy, Jan Holoubek i Kasper Bajon. Jakiego zdania jest kapitan Marek Błuś, który przeprowadził w sprawie dziennikarskie śledztwo?

Heweliusz – czy Netflix zostanie pozwany?

Błuś, który jest ekspertem ds. bezpieczeństwa morskiego i prowadził swego czasu dogłębne śledztwo w sprawie zatonięcia „Jana Heweliusza”, a choćby skierował sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, omówił serial w rozmowie z Onetem. Przyznał, iż nie traktuje produkcji Netfliksa w kategoriach rozrywki.

— Dla mnie to nie jest rozrywka – raczej publicystyka polityczna, bo ten serial będzie uwierał, budził niepokój, prowokował pytania, także o stan państwa, o moralność urzędników. Absolutnie poważne zdarzenie zostało więc potraktowane absolutnie poważnie. Nie wiem, czy twórcy czytali akta procesowe i prokuratorskie osobiście, ale na pewno czytały je osoby odpowiedzialne za research. W dodatku czytały je ze zrozumieniem. Więcej, oni sięgnęli dalej niż jacykolwiek dziennikarze, ze mną włącznie, z tego względu, iż po pierwsze mieli pewien background już gotowy, po drugie mieli dużo większe możliwości, choćby z powodu upływu czasu – chwalił Błuś.

„Heweliusz” (Fot. Netflix)

Ekspert wyjaśnił, iż obok warstwy widowiskowej serial wydobył na światło dzienne mnóstwo elementów sprawy, często najbardziej dosadnych, bo związanych ze stanem, w jakim odnaleziono ciała marynarzy – zobaczyliśmy też odtworzenie rozmaitych aspektów „urzędowej” strony katastrofy.

— Mnie wbiła w fotel inna rzecz: gabinetowe narady tuż po katastrofie. Tam ludzie tylko rozmawiają, ale te rozmowy są absolutnie realne. Miałem wrażenie, jakbym widział i słyszał konkretne osoby, konkretnych urzędników z lat 90. Jakby ktoś ich nagrał i udostępnił taśmy twórcom. Słyszałem o takich rozmowach i w tych relacjach one dokładnie tak wyglądały, padały te same argumenty. Więc albo realizatorzy dotarli do dobrego źródła, albo wykorzystując swoją intuicję artystyczną, odtworzyli je wiernie

Błuś nie poprzestał na wychwalaniu serialu Netfliksa. Dodał tez, iż nie zdziwiłby się, jakby streamer wpadł w tarapaty przez takie, a nie inne zarysowanie najbardziej kontrowersyjnych elementów katastrofy.

— Czy mogą spodziewać się pozwów? Nie zdziwiłbym się. Widzieliśmy dopiero zawiązywanie wątków, a jest ich mnóstwo. Niektóre postaci wyglądają na bardzo „jeden do jednego”.

„Heweliusz” (Fot. Netflix)

Dodajmy, iż serial rzeczywiście umiejętnie podzielił uwagę pomiędzy intymne i publiczne okoliczności sprawy. Sprawdźcie, które wątki to tylko odautorskie przenośnie – i ile jest prawdy w „Heweliuszu”. W kontekście filmowania samej katastrofy, warto zerknąć, w jakich warunkach pracowała ekipa – bo i ten element robi tu niemałe wrażenie.

A jak produkcja Netfliksa wypada w naszej ocenie? jeżeli jesteście ciekawi, rzućcie okiem tutaj: Heweliusz – recenzja serialu.

Heweliusz jest dostępny w serwisie Netflix

Idź do oryginalnego materiału