Myślę, iż każdy ma chociaż jednego artystę, którego absolutnie musi zobaczyć na żywo, zanim umrze albo zanim zespół się rozpadnie. W moim przypadku są to trzy zespoły i wraz z wybraniem się na koncert Half Alive z okazji wydania płyty Conditions of a Punk, zostaje mi tylko jeden. Wybierając się na koncert lubianego zespołu, ma się też wysokie oczekiwania. Czy Half Alive sprostało moim? Tak – i podniosło poprzeczkę na moją koncertową przyszłość.
Słucham zespołu niemal od początku jego istnienia i już wcześniej z zapartym tchem pochłaniałam zdjęcia i filmiki z koncertów, które odbywały się w klimatycznych klubach. Jednym z elementów, który wyróżnia Half Alive, jest piękna choreografia. Zarówno w teledyskach, jak i na trasach koncertowych, zespołowi towarzyszą Jordan Johnson i Aidan Carberry, wspaniali i unikatowi tancerze. Zespół w dużej mierze wybił się przez wydanie singla still feel., którego teledysk z udziałem tych właśnie artystów obejrzało ponad 25 milionów ludzi.
Czekałam więc na zobaczenie układów na własne oczy. Mój komentarz można streścić jednym słowem – wow! – ale nie zrobię tego. To nie był tylko koncert, to było przedstawienie, sztuka i talent. Johnson i Carberry pojawiali się na scenie raz na kilka utworów, wychodzili zdecydowanym krokiem i subtelnymi ruchami zachwycali publiczność. Ruchy delikatne, ale pełne dynamizmu, dodawały klimatu piosenkom i sprawiały, iż nie dało się oderwać oczu od sceny. W części układów uczestniczył też lider zespołu, Josh Taylor, nie gubiąc ani mikrofonu, ani rytmu. A warto zaznaczyć, iż tancerze dużo układów opierają na przechodzeniu przez ręce i stają się niemal jednym ciałem. Trudno nadążyć wzrokiem za prędkością i precyzją, która z tego wynika. Pięknym dodatkiem był też fakt, iż tancerze mieli swoje pięć minut na scenie, gdzie zatańczyli do samej perkusji. Choć brzmi to zaskakująco, utwór Intermission pojawił się wcześniej na kanale.
Choreografia jednak nie ustępowała miejsca muzyce. Half Alive charakteryzuje się brzmieniem indie popu i muzyki alternatywnej. Album Conditions of a Punk należał do dość dynamicznych, był powiem połączeniem nowych utworów z płytą Give Me Your Shoulders, Pt. 1, która nie doczekała się zapowiedzianej kontynuacji. Na scenie przewijały się więc piosenki z różnym brzmieniem, a fani wczuwali się w każde. Tłum śpiewał wytrwale zarówno przy wolniejszych piosenkach, jak i przy żywych utworach takich jak Summerland czy Everything Machine. Pojawił się też cover piosenki Stranger Like Me z bajki Tarzan.
Ciekawym zabiegiem był też powrót do piosenek ze poprzednich płyt, sięgający do samych początków Half Alive. Kilka starszych utworów pojawiło się w formie klimatycznej składanki zagranej na pianinie. W kilku wersach pojawiło się między innymi Maybe, arrow, ok ok? i RUNAWAY. Powrót ten wypadł zgrabnie i wpisał się w harmonię całego koncertu, czy też przedstawienia. Koncert miał też swoją klamrę kompozycyjną – piosenki były wpisane w pory roku, które były wypisane na rekwizytach, które pojawiały się na scenie.
Ostatnim elementem, którego nie mogę pominąć jest support. Raper WizTheMc idealnie wpisał się w brzmienie Half Alive i zwrócił moją uwagę nie tylko świetną muzyką, ale też swobodą na scenie. Wiele razy byłam już na koncertach, gdzie support pasował do zespołu jak Nicki Minaj do chóru kościelnego, doceniam więc złamanie tej złej passy.
Koncert Half Alive był czymś więcej niż cieszeniem się dobrą muzyką na żywo. To świetnie zaplanowany spektakl z zamysłem, stworzony z pasji do muzyki i wydarzeń muzycznych, które są wyjątkowe. Mam nadzieję, iż nie będziemy musieli długo czekać na kolejną wizytę zespołu w Polsce, bo mam ochotę obejrzeć to przedstawienie jeszcze nie raz.