Koncert Halestorm odbył się 30 października 2025 w Warszawie, w Progresja Music Club, po wcześniejszej zmianie lokalizacji z COS Torwar. Mało brakowało, a pojechałbym na wydarzenie do starej hali – i oczywiście mógłbym mieć wtedy pretensje tylko do siebie. Od pierwszych sekund na scenie było jasne, iż czeka nas wieczór pełen rockowego ognia, mocnych riffów i przebojowych melodii.
Support, który zaskoczył
Jako support wystąpiła Bloodywood, zespół z Indii, łączący heavy metal z elementami muzyki ludowej i groove/nu metalu. Kapelę tworzą m.in. dwaj wokaliści, co nadaje ich muzyce wyjątkowej dynamiki i kontrastu. Muszę przyznać, iż wcześniej ich nie znałem – mea culpa – ale gwałtownie przekonałem się, iż mają ogromną rzeszę fanów w Polsce. Ich koncert to pełne energii show, z mocnym brzmieniem, dynamicznymi riffami i charyzmatycznymi frontmanami. Od tamtej pory figurują u mnie w playliście, bo naprawdę robią wrażenie.
Halestorm – energia i kontakt z publicznością
Gdy na scenę wyszedł Halestorm, od pierwszych dźwięków „Fallen Star” publiczność została wciągnięta w pełen energii rytm koncertu. Mocny riff i wyraziste tempo tego otwarcia natychmiast ustawiły ton całego wieczoru. Kolejne utwory, jak „WATCH OUT!” i „I Get Off”, pokazały charakterystyczny styl zespołu – szybki hard rock z przebojowym refrenem, który niemal od razu został podchwycony przez fanów pod sceną. Chwilę później zabrzmiało „Like a Woman Can”, nieco bardziej refleksyjny numer, który pozwolił poczuć emocjonalną głębię i interpretacyjną siłę Lzzy Hale.
W dalszej części koncertu pojawiły się klasyki, które rozruszały tłum – „Freak Like Me” i „Love Bites (So Do I)” wypełniły klub ostrymi riffami i dynamicznym tempem, a energia Lzzy Hale dodawała całemu występowi hard rockowego pazura. Zespół cały czas utrzymywał kontakt z publicznością, wciągając ją w rytm i klimat występu, a chwilowe solówki perkusyjne i instrumentalne urozmaicały koncert, utrzymując napięcie na wysokim poziomie.
Największe wrażenie zrobiła oczywiście Lzzy Hale – jej wokal na żywo jest pełen energii, pazura i hard rockowego ducha. Po raz pierwszy mogłem ją usłyszeć na żywo i nie zawiodłem się ani przez moment. Jej obecność na scenie dodawała całości występu ogromnej siły.
Wieczór dopełniły utwory „Everest” oraz hołd dla legendy Ozzy’ego Osbourne’a w postaci coveru „Perry Mason”, który spotkał się z ogromnym entuzjazmem publiczności. Koncert zamknął dynamiczny „Back From the Dead”, pozostawiając widzów pełnych wrażeń i emocji.
Podsumowanie
Choć nigdy nie miałem szczególnej więzi z Halestorm – nie wiem dokładnie dlaczego – to wieczór w Progresji zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Świetna muzyka, przebojowe utwory i energia sceny sprawiły, iż wyszedłem z klubu z uśmiechem i poczuciem, iż warto było zobaczyć ich na żywo.
Kacper



![Nene Heroine: Każde wyjście na scenę jest dla nas wyjątkowe [WYWIAD]](https://i.iplsc.com/-/000LK85M2O98D80B-C461.jpg)













