5. odcinek „Akolity” przyniósł widzom sporo niespodzianek, których nieczęsto możemy spodziewać się po serialach z „Gwiezdnych wojen”. Wydarzenia te skomentowała showrunnerka. Spoilery w dalszej części.
5. odcinek serialu „Akolita” zdradził nam tożsamość tajemniczego Nieznajomego, którym okazał się Qimir (Manny Jacinto), przemytnik działający na rzecz Sithów. Ponadto ostatnie wydarzenia poskutkowały śmiercią licznych postaci. O najważniejszych wydarzeniach z 5. odcinka opowiedziała showrunnerka serialu, Leslye Headland.
Akolita odcinek 5 – showrunnerka komentuje zwrot akcji
W rozmowie z Entertainment Weekly Headland stwierdziła, iż w jej opinii najważniejszą niespodzianką dla widzów 5. odcinka nie będzie odkrycie tożsamości Nieznajomego, ale właśnie rzeź, w której życie straciło sporo bohaterów. Co więcej, twórczyni przyznała, iż w pewnym sensie zależało jej na tym, by fani powiązali wcześniej Qimira z zamaskowaną postacią.
— Myślę, iż dobry twist nie polega na ukrywaniu wszystkiego przed widzami, a następnie rzucaniu im tego w stylu: „Patrzcie, a to jest to, czego się nie spodziewaliście! Ukryliśmy to tak dobrze, iż tego nie widzieliście!”. Myślę, iż dobry zwrot akcji to sugerowanie, co ma się wydarzyć, a kiedy już to nastąpi, trzeba to pokazać bez grama litości czy sentymentalizmu.
Przechodząc do tego „właściwego twistu” Headland zaznaczyła, iż zależało jej na tym, by wywołać u widzów poczucie bezpieczeństwa „ważnych” postaci. Wiązało się to ze wprowadzeniem przysłowiowego „mięsa armatniego” – bohaterów trzecioplanowych, które bardzo często służą filmowcom do „odstrzelenia”, by wprowadzić na ekranie grozę. Headland wspomniała popularny w „Star Treku” motyw „czerwonych koszul”, który oznacza wprowadzenie trzecioplanowych postaci przeznaczonych, by umrzeć, tuż po pojawieniu się na ekranie. Nazwa „czerwone koszule” wzięła się od koloru ich uniformów – najczęściej byli to pracownicy ochrony.
— To właśnie uwielbiam w wykorzystywaniu „czerwonych koszul”. Myślisz sobie: „OK, on po prostu zabije grupę czerwonych koszul i wszyscy będą mieli się dobrze”, a tu nagle: „O mój Boże, Jecki nie żyje. OK, zamieniam się w słuch”.
No właśnie, w 5. odcinku „Akolity” życie straciła wspomniana przez showrunnerkę Jecki. Wcielająca się w nią Dafne Keen skomentowała ten ruch twórczyni, komplementując ją za sporą odwagę w uśmiercaniu ważnych postaci.
— Jest tak wielu reżyserów w blockbusterowych sagach, którzy bardzo boją się zabijać swoich bohaterów i czują się komfortowo z przywracaniem postaci do życia i wszystkimi tymi małymi sztuczkami scenarzystów, które moim zdaniem są dość bezczelne. I naprawdę podoba mi się to, iż [Headland] faktycznie zabija postaci. Bo jeżeli nie sprawiasz, iż robi się niebezpiecznie, to po co w ogóle tu jesteśmy? Dlaczego interesuje nas ta historia? Dlaczego nas to obchodzi?
Leslye ma taki kręgosłup jako scenarzystka, iż potrafi sprawić, iż zakochujesz się w tych postaciach, a potem zarzyna je wszystkie jak świnie i mówi: „Tak, to jest nasz czarny charakter”. Nie mówi, iż jest taki wielki i przerażający, ale pokazuje ci, jak wielki i przerażający on jest.
Od samego początku emisji najnowszy serial z uniwersum „Gwiezdnych wojen” mierzy się z negatywnym odzewem wśród fanów. Ci zaczęli masowo wystawiać „Akolicie” fatalne oceny, krytykując m.in. różnorodny casting czy inkluzywność dla osób LGBTQ+. Nie przeszkodziło to jednak w osiągnięciu przez „Akolitę” rekordowego wyniku oglądalności w dniu premiery na Disney+.