Gwiezdne Wojny boją się przyszłości, więc zwracają się ku Wysokiej Republice

cyberfeed.pl 6 miesięcy temu


Gwiezdne Wojny nie mają w tej chwili przyszłości. Sama franczyza tak – będzie otrzymywać nowe wpisy w nieskończoność, jeżeli Disney ma coś do powiedzenia – ale historia nie mogę uciec przed Skywalkerami lub wyobraź sobie przyszłość poza najbardziej popularną rodziną serii. W rzeczywistości większość ostatnich spin-offów telewizyjnych, jak np Mandalorianin, Książka Boba Fetta, Obi-Wan Kenobi, Andor, I Ahsoki, właśnie uzupełniam luki pomiędzy głównymi filmami. Ale z nowym programem Disney Plus AkolitaLucasfilm w końcu wychodzi poza okres sagi Skywalkerów, dając nam znać, iż prawdziwa przyszłość Gwiezdnych Wojen należy do przeszłości: w czasach znanych jako Wysoka Republika.

Aby zrozumieć, dlaczego Lucasfilm po raz kolejny cofa franczyzę, ważne jest, aby dokładnie zrozumieć, czym jest Wysoka Republika i gdzie to się zaczęło. Po raz pierwszy zetknięto się z Wysoką Republiką Kanon Gwiezdnych Wojen w 2020 roku jako seria książek. Książki miały na celu wprowadzenie fanów w nową erę w historii Gwiezdnych Wojen, która nigdy wcześniej nie została odkryta, a także otwarcie serii na bardziej pomysłowe historie w okresie, w którym panowała nieco większa swoboda kanoniczna. Od tego czasu napisano ponad 50 książek, komiksów i opowiadań o epoce Wysokiej Republiki, a wszystkie są ze sobą powiązane i przedstawiają różne strony jednej większej historii o tym okresie. Pomimo tego wszystkiego, Akolita będzie to pierwszy raz, kiedy Wysoka Republika pojawi się na ekranie.

Rozpoczyna się około 1000 lat przed momentami otwarcia Sagi Skywalkerów, Wysoka Republika to okres w historii Gwiezdnych Wojen, który według Disneya został w dużym stopniu obliczony na maksymalny potencjał franczyzy. To sceneria zapewniająca duży dystans (ponad 25 000 lat) od początków Starej Republiki, próby Lucasfilma wymyślenia nowej przeszłości dla Gwiezdnych Wojen po premierze prequeli i przed sprzedażą praw Disneyowi, dając jednocześnie twórcom możliwość odkrycia bogactwa i cudów technologii galaktyki na długo przed tym, zanim bezsensowny Zakon Jedi z prequeli przekazał ją Imperium Palpatine’a.

Zdjęcie: Lucasfilm

Wszystko to ma sens w przypadku powieści i materiałów uzupełniających. Nurkowanie w przeszłość zapewnia scenarzystom mnóstwo otwartej przestrzeni do opowiadania historii, tworzenia postaci i ogólnie budowania nowej historii, bez konieczności ponownego wiązania się z istniejącymi planami franczyzowymi lub ryzyka naruszenia kanonu historii, którą przedstawiają główne filmy. i występy postępują. Ale przez ostatnie pięć lat filmy i programy przestały cokolwiek robić; byli teraz tak samo związani z przeszłością, jak wszystko inne.

Obawy Lucasfilm dotyczące przyszłości, podobnie jak wiele innych problemów Gwiezdnych Wojen, są powiązane z twórczą skończonością kontynuacji trylogii Disneya. Zamiast zrobić wielki krok w przyszłość uniwersum Gwiezdnych Wojen, zamiast tego byli ściśle związani z dziedzictwem filmów, które je poprzedzały, wtapiając długoletnich bohaterów, takich jak Luke i Han, w samą materię swojej historii. Lucasfilm wykorzystał swoją największą platformę od dekady, aby zbudować pudełko wokół ekranowych historii Gwiezdnych Wojen, które było tak duże jak Rodzina Skywalkerów — i jego członkowie, obaj prawdziwi i wyimaginowany – opowiedzenie wielkiej historii i sprawienie, by wydawała się rozczarowująco mała.

Zdjęcie: Lucasfilm

Co więcej, choć sukces finansowy, pamięć kulturowa i sympatia do tych filmów są w najlepszym wypadku nierówny (I w najgorszym wypadku wręcz katastrofalny). Wątpliwy odbiór tych filmów sprawił, iż kontynuowanie historii po trylogii wydawało się twórczym ryzykiem, którego nie warto było podejmować. Dlatego serial musiał zwrócić się przeciwko sobie, eksplorując małe zakamarki sagi Skywalkerów, do których nie była w stanie dotrzeć składająca się z dziewięciu filmów saga w czasie jej emisji. Ten twórczy wysiłek był kierowany głównie przez Dave’a Filoniegoktóry zyskał sławę dzięki pracy nad filmem „Gwiezdne Wojny”. Wojny klonów serial animowany. Choć Filoni jest zaciekle wierny oryginalnym dziełom George’a Lucasa, Wojny klonów było przedstawieniem, które zostało całkowicie zaprojektowane wokół tego styl opowiadania historii polegający na wypełnianiu luki tę mentalność przeniósł także do swojej pracy nad serialem aktorskim Disney Plus. Wszystko to sprawia wrażenie uniwersum, które z każdym kolejnym wpisem w jakiś sposób się kurczy. Zamiast rozszerzać galaktykę, staje się ona po prostu bardziej mikroskopijna i połączona z każdym odcinkiem.

Foto: Suzanne Tenner/Lucasfilm

Łatwo zrozumieć, dlaczego ten rodzaj twórczego konserwatyzmu szczególnie przemawia do Disneya w tym momencie historii Gwiezdnych Wojen. Franczyza jest jedną z największych kreatywnych adekwatności firmy i prawie każdy duży zwrot lub ryzykowne posunięcie, jakiego do tej pory próbowała, albo powodowało podziały, jak kontynuacja trylogii, albo zwykłą katastrofę, jak hotel Gwiezdne Wojny. Zamiast więc narażać franczyzę na niebezpieczeństwo, Disney przez ostatnie kilka lat zdecydował się na zawieszenie jej w kreatywnym zastoju. Jedynie zielone światło dla projektów ekranowych, które dobrze wpisują się w uniwersum, pokazując fanom więcej postaci, na których już im zależy, i kilka zmieniając – z wyjątkiem zaproponował film o Rey w odległej przyszłości.

W ten sposób, Akolitai ogólnie przyszłość Gwiezdnych Wojen w Wysokiej Republice jest szczególnie ekscytująca. To z definicji powiew świeżości dla serialu, o krok od niedawnej serii serial, którego fabułę można zwięźle ułożyć w listę znanych epizodów postaci. Miejmy nadzieję, iż jest to również znak, iż Gwiezdne Wojny niedługo uciekną od dziedzictwa Skywalkerów i przyciągania grawitacyjnego metody Filoniego, polegającej na wnikaniu głębiej we wszechświat, zamiast go rozszerzać.

A ze swojej strony Wysoka Republika była jak dotąd dość ekscytująca jako przestrzeń wyjątkowych historii z Gwiezdnych Wojen. Cała era rozpoczęła się od opowieści o galaktycznej reakcji na katastrofę nadprzestrzenną i objęła różne sekty wyznawców Mocy, a choćby spisek przeciwko Mocy, który jest bardziej interesujący i ogólnie tajny niż to, do czego zdolne były Gwiezdne Wojny w ostatnich latach. przeszłość. Akolita, również, bazując na zwiastunach, wydaje się zagłębiać w bardzo wyjątkową historię Jedi, tajemnicę morderstwa z odcieniami zarówno filmów o sztukach walki, jak i thrillerów o seryjnych mordercach. Trudno jednak nie patrzeć na ten balon próbny dotyczący przyszłości Gwiezdnych Wojen z pewnym rozczarowaniem. To, iż okres jest inny, nie oznacza, iż ​​jest bardziej ryzykowne i odważne.

Bez względu na to, jak duża będzie rama Wysokiej Republiki lub ile filmów i seriali tam spędzimy, tak naprawdę nie będzie to krok naprzód dla serii, dopóki Gwiezdne Wojny nie posuną się w czasie. Skok o 1000 lat w przyszłość zamiast w przeszłość stanowi oczywiście twórcze ryzyko, ale przynajmniej byłoby żywe i ekscytujące. Mimo wszystkich swoich obietnic Wysoka Republika, podobnie jak cała reszta Gwiezdnych Wojen na przestrzeni ostatnich kilku lat, przez cały czas dąży do przyszłości, którą już znamy na pamięć. Ale jeżeli Gwiezdne Wojny muszą utknąć w przeszłości, przynajmniej Wysoka Republika cofa się wystarczająco daleko, aby dać nam kilka oryginalnych historii i nową dynamikę Mocy. I jeżeli Akolita jest dobre, być może otrzymamy wystarczającą liczbę seriali i filmów osadzonych w tamtej epoce, aby odsłonić kilka nowych niespodzianek i zmarszczek w uniwersum Gwiezdnych Wojen. Tak czy inaczej, przynajmniej możemy obejrzeć ośmioodcinkowy serial, wiedząc, iż w zasięgu wzroku nie będzie ani jednego Skywalkera.



Source link

Idź do oryginalnego materiału