W swoim kinie upodobałeś sobie hermetyczną przestrzeń. W „Winnych” akcja dzieje się w małym, policyjnym biurze. Teraz natomiast nakręciłeś film w kopenhaskim więzieniu. Miejsca jest więcej, ale twoi bohaterowie wciąż pozostają zamknięci w czterech ścianach budynku.
Gustav Möller: Dzięki temu każdy mój film może stać się swoim własnym mikrokosmosem. Sama koncepcja więzienia fascynuje mnie, ponieważ obcujemy tu z zupełnie oddzielną grupą społeczną, wręcz utopijnym społeczeństwem. Wszystko bazuje tu na zasadzie kontrastu. Mamy śmierć i życie, barwnych radykałów oraz więźniów z przypadku, czy też smutek zestawiany obok rzadkich chwil radości. To miejsce, w którym panują surowe reguły, ale to nie przeszkadza więźniom, aby sami tworzyli swoje własne zasady, czy też wchodzili w interakcje z resztą osadzonych oraz z samymi strażnikami. Więzienie stało się dla mnie miejscem zarówno dla opowiedzenia historii, jak i filmowym amfiteatrem, w którym mogę pobawić się kamerą i znaleźć zupełnie nową optykę.
Dziś kino więzienne to wręcz oddzielny gatunek. Nie bałeś się, iż będziesz powtarzać pewne klisze i schematy?
Aby zaproponować coś nowego, postanowiłem przyjąć perspektywę strażniczki więziennej. Dzięki temu mogliśmy utrzymać nasz film w jego gatunkowych ryzach, ale przy okazji zaproponować widzom zupełnie inną narrację. Kiedy zainteresowałem się tematem więziennictwa w Europie, targały mną sprzeczne emocje. W końcu mówimy tu o systemie, który ma pozwolić więźniom na rehabilitację, ale ta następuje poprzez ich ukaranie, czyli pozbawienie wolności oraz wszelkie restrykcje narzucane przez strażników. Potrzebowałem bohaterki, która będzie ucieleśniać te dwie sprzeczności i w jakiś sposób zacznie wchodzić z nimi w dialog.
Jak ją odnalazłeś?
Pewnego razu zamknąłem oczy i zobaczyłem Sidse Babett Knudsen jako Evę, naszą protagonistkę. To był moment przełomowy: sam scenariusz przyszedł do mnie w ułamku paru sekund i bazował na mojej intuicji. Nie będę zdradzać zbyt wiele, ale nie chciałem, aby „Ukryty motyw” opowiadał wyłącznie historię kobiety pracującej jako strażniczka więzienna. W filmie i tak zobaczymy wiele kobiet zatrudnionych w więzieniu, które w żaden sposób się nie wyróżniają.
Co czyni Evę wyjątkową?
Fakt, iż zatrudnia się tam ze swoich personalnych pobudek. Tak jak wskazuje nasz tytuł, ona ma pewnego rodzaju powołanie; misję, którą musi spełnić, pracując właśnie w więzieniu. Kiedy spotkaliśmy się z Sidse, od razu postanowiła mi zaufać i zaangażować się w ten projekt.
„Ukryty motyw” w głównej mierze opiera się też na castingu. W roli Mikkela, młodego więźnia, którego przeszłość w jakiś sposób łączy się z Evą, obsadziłeś Sebastiana Bulla. To profesjonalista, ale ma w sobie coś z naturszczyka. Kradnie każdą scenę.
Sebastiana wybraliśmy poprzez tradycyjny casting. Potrzebowałem zawodowego aktora, bowiem wiedziałem, iż ta rola będzie wymagać od niego poświęcenia zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Z drugiej strony szukałem kogoś, kto swoją aparycją będzie przypominał więźnia, a nie właśnie aktora. Mieliśmy wielu kandydatów do jego roli, ale dopiero w Sebastianie widziałem połączenie tych dwóch światów. Kiedy go poznałem, od razu zobaczyłem naszego Mikkela. On zarówno ma w sobie coś z dziecka, ale także uosabia taką surową męskość. Niby aniołek, aczkolwiek posiada pewne cechy drapieżcy. Później zrobiliśmy tzw. „chemistry check”, zestawiając Sidse wraz z Sebastianem. Ta dwójka pasowała do siebie, choć nie było tu mowy o takiej klasycznej chemii – raczej mieliśmy do czynienia ze starciem dwóch sił natury! To równanie, które od początku mi w nich pasowało.
W swoim dramacie operujesz sprawną metaforą. Eva jest zarówno matką swojego syna (wątek ten zostaje powoli odsłaniany w trakcie seansu), jak i staje się kimś w rodzaju figury matki dla więźniów, którymi się opiekuje. Nic dziwnego, iż anglojęzyczny tytuł filmu to „Sons” („Synowie”).
Jej obecność w więzieniu możemy interpretować na różne sposoby. Eva zatrudnia się w więzieniu, bowiem tego chce. I potrzebuje. A to nie jest praca marzeń, możesz mi uwierzyć na słowo. Eva niegdyś coś utraciła, a teraz pragnie to na nowo odnaleźć. Pracując w tym ośrodku, nasza bohaterka próbuje leczyć dawne rany i pogodzić się z demonami przeszłości. Na swój sposób można powiedzieć, iż opiekowanie się tymi więźniami (jej pseudo-synami) staje się dla niej błogosławieniem. Ono oczyszcza jej duszę, ale nie wiemy, czy sama kieruje się przebaczeniem, czy też zemstą. Widzimy lico Evy, jej nerwowość, aczkolwiek nie słyszymy myśli. Kiedy robiliśmy nasz research, odwiedzaliśmy duńskie więzienia, aby spojrzeć na nie oczami Evy – osoby z zewnątrz.
W jaki sposób próbowaliście zrozumieć te miejsca?
Badaliśmy przestrzeń i próbowaliśmy zapoznać się z warunkami, w których przyszło żyć skazanym. Staraliśmy się zrozumieć więzienną rutynę i kolektywne doświadczenie osób, które de facto muszą spędzać ze sobą 24 godziny na dobę. Rozmawialiśmy też z więźniami, psychologami, a także wieloma pracownikami i pracownicami tego typu miejsc. Jedna z nich przyrównała pracę strażniczki do bycia przedszkolanką. „Pobudka o 8 rano przypomina moment, w którym musisz wybrać 20 dzieciaków do szkoły. O 9 mają lekcje, czyli różne więzienne zajęcia. Do tego czasu muszą się umyć, zjeść śniadanie i przygotować przed wyjściem. Ktoś musi ich nadzorować”, tłumaczyła nam nasza rozmówczyni. Jedni nie chcą tego robić, drudzy nie potrafią zrobić sobie śniadania, a niektórzy zaczynają się ze sobą sprzeczać, prawdopodobnie pod wpływem presji. Takie domowe przedszkole.
Wróćmy jeszcze do kompozycji. W obu swoich filmach bazujesz na tajemnicy, którą następnie zdradzasz.
Jednym z najważniejszych momentów w trakcie pracy nad filmem jest montaż. To właśnie wtedy reżyser zadaje sobie pytanie, kiedy powinien powinien odsłonić swoje najważniejsze karty. Zwróć uwagę, iż w „Winnych” cała akcja bazuje na suspensie. Widz wie, iż prędzej czy później dowie się czegoś więcej, ale wciąż jest trzymany w niepewności aż do samego końca. Tutaj natomiast postanowiłem zabawić się konwencją: nasz główny motyw przestaje być ukryty już znacznie wcześniej, co wpływa na dalszą dynamikę filmu i perspektywę oglądającego. Chodzi o wybór odpowiedniego momentu, w którym ujawniam pewne fakty. Muszę stopniowo intensyfikować narrację, aby dotrzeć do przełomu, kiedy ten zwrot akcji będzie dla widzów organiczny. W tym przypadku ma to miejsce wcześniej niż w ostatnim akcie.
To nie jest przypadek.
Dokładnie. Chciałem, aby „Ukryty motyw” zaczął się niczym społeczny dramat, następnie przerodził się w film-zagadkę, a ostatecznie przyjął formę kina zemsty, wynikającego ze smutku i żałoby. Zdradzenie „ukrytego motywu” pomogło mi uzyskać pożądany efekt.
Intensyfikujesz swój dramat poprzez obrazowe ukazanie przemocy, często przy użyciu zbliżeń. W „Winnych” tego typu sytuacje miały miejsce poza ekranem. Dowiadywaliśmy się o nich z dialogu. Skąd ta zmiana?
Tworzę kino, które jest blisko moich bohaterów. Nie chcę, aby widzowie nieustannie przewidywali akcję; zależy mi, by przeżywali emocje wraz z postaciami. Za każdym razem, kiedy na ekranie pojawia się przemoc, Eva przechodzi wewnętrzną przemianę. Bohaterka Knudsen będzie musiała zweryfikować zarówno swoje podejście do użycia siły w więzieniu, ale i własną relację wobec więźniów, wspomnianych „synów”, którymi się opiekuje. Mamy też moment w filmie, kiedy nasza bohaterka przepisuje się do części więzienia o zaostrzonym rygorze. Obrazy, których doświadczy, wpłyną na jej wędrówkę. I być może zmienią jej pierwotne zamiary. W „Ukrytym motywie” nieco czerpię z duńskiej estetyki surowości, ich tradycji związanej z Dogmą oraz podejściem do drugiego człowieka. Jako szwedzki reżyser filtruję to przez swoją własną wrażliwość, myślę o swoim widzu i staram się znaleźć balans między „rozrywką” a „realizmem”. Efektem tego eksperymentu jest właśnie ten film.
Gustav Möller – szwedzki reżyser urodzony w Göteborgu. W 2015 roku ukończył Narodową Szkołę Filmową w Danii, a jego filmem dyplomowym było „In Darkness”. Jego pełnometrażowy debiut „Winni” z 2018 roku został ciepło przyjęty przez krytyków. „Ukryty motyw” to jego drugi film, który premierę miał w 2024 roku na festiwalu filmowym w Berlinie.