Wy chuje jebaki, Macabre nagrało chyba jedną z najlepszych płyt w swojej karierze. Czy dalej mieszają się tu stylistyki tak różne, iż przygodny metalowczyk robi smutną buzie i wraca do swoich schematycznych, smutnych zespołów? No są. Popierdolone poczucie humoru? A jakże. Brutalne, lekko psychodeliczne riffy godne klasyków death metalu, którzy nie popadli w stagnację? A owszem. Stylowe rockowe fragmenty? Głupawe melodyjki? Country? Jest wszystko za co kochaliście Macabre. Ale tym razem wszystkie elementy, jakimś cudem, upakowali w jeszcze bardziej spójną całość. Może przez to wydawać się "normalniejsza", ale dla mnie to nie wada, bo znowu mniej tu wygłupów. A adekwatnie to jest przez cały czas ich w chuj, ale jakoś poważniej potraktowanych. Rewolucji niby nie ma, ale na Grim Scary Tales pojawiały się numery, które były co prawda spoko, ale właśnie w kategorii "jak można wpaść na coś tak pojebanego i to nagrać". Tym jest to jeszcze bardziej spójne, choćby o ile po sobie następuje piosenka w stylu Die Toten Hosen i dość klasyczny death metal.
Warto było czekać tyle lat na wydanie, a potem jeszcze na to, żebym w końcu kupił tę płytę, a potem jeszcze kilka dni, zanim znajdę czas, żeby ją wrzucić do odtwarzacza.
Statystyki: autor: deathwhore — 11 min. temu