Great September Showcase Festival & Conference 2024 – co słychać w Łodzi?

filmawka.pl 2 tygodni temu

Łódź przywitała 3. edycję Great September Showcase Festival & Conference tak, jak tylko mogła najlepiej, czyli deszczem i wichurą. Między 12 a 14 września tak zwane miasto filmu na chwilę zamieniło się w centrum muzyki młodych artystów, którzy oprócz postawienia swoich pierwszych kroków na scenie, mieli też okazję do nawiązania kontaktów nie tylko z innymi muzykami, ale i dziennikarzami, menadżerami, czy przedstawicielami wytwórni. Rzecz jasna – nie mogło tam zabraknąć Filmawki.

Mój czwartek spektakularnie otworzył kwintet EABS z repertuarem Reflections of Purple Sun – dzikimi interpretacjami ponad 50-letniego albumu Tomasza Stańki, które wybujały całe wnętrze Lordi’s. W środku duszno i parno od dobrego vibe’u, a te koszmarnie krótkie 30 minut nie daje rady udźwignąć materiału o takiej mocy, więc choćby nie wiem kiedy, ale nagle zostałam zmuszona wyjść z tego transu. Na szczęście grający nieopodal w Łodzi Kaliskiej Tymek Papior zaczarował mnie na nowo poprzez wystukiwanie na bębnach nadekspresywnego, nieregularnego rytmu, co, w aranżacji z ciężkimi syntezatorami i przerażającymi westchnieniami akordeonu, było zdecydowanym highlight’em tej edycji. Za swój następny przystanek obrałam Iwonę Król, która pod pseudonimem Sujka zagrała swój pierwszy solowy koncert, jednak nie bez udziału męża – Błażeja Króla. Para zagrała wspólnie jeden numer, najsłabszy na setliście, ale nie przyćmiło to reszty występu. Po takich projektach jak Kobieta z Wydm, czy też debiutanckiej Banitce (2017) nie spodziewałam się wejścia Sujki w świat pop rocka z elementami grunge’u i choć nie był to koncert wieczoru, to ze szczerą ciekawością odpalę nadchodzący longplay.

Great September Showcase Festival & Conference / fot. materiały własne

Piątek był dla mnie najważniejszym dniem. Tego wieczoru miała wystąpić Edyta Bartosiewicz – legenda polskiej muzyki, która po wielu latach zawieszonej działalności wynikającej z walki z depresją, powróciła z formułą solo actu. Byłam gotowa porzucić wszystkie inne swoje plany, by tylko móc dostać się do wnętrza Grand Teatru. Na koncert mogło wejść tylko 250 osób.

Tego dnia zdecydowałam się posłuchać The Greatest Jazz Cats in Łódź – warszawskiego jazzu ze stajni klubu Jassmine, czterolatka o klasie światowej z fokusem na R’n’B, neo soul i rap. Skoro Bartosiewicz miała grać dopiero o 21:30 stwierdziłam, iż będzie to dobre nastrojenie przed totalnym pęknięciem serca. Gdy po 30-40 minutach dotarłam w końcu na początek kolejki ochrona zapytała: „czy jesteście pewne, iż nie chcecie ustawić się już w kolejce na Edytę? jeżeli wejdziecie teraz, będziecie musiały później wyjść i wrócić na koniec kolejki”. Przy tak postawionej sprawie rozwiązanie było oczywiste. Kolejne dwie godziny spędziłam na czekaniu w deszczu przy świeżo wyremontowanym Grand Hotelu, wsłuchując się w wszechobecną ekscytację, a później kłótnie, wyzwiska i złośliwe komentarze. „My tu stoimy od dwóch godzin, a pani właśnie przylazła i próbuje się wepchnąć!”. Przypomniało mi się wtedy, iż przed tym wszystkim wybrałam się na grającego w Teatr Clubie Tomka Makowieckiego – największego rozczarowania tej edycji, gdzie Bailando szokująco żenuje.

Strach przed niezobaczeniem kawałka historii zaczynał manipulować emocjami. W tego typu wydarzeniach trzeba się pogodzić z tym, iż nie zawsze uda się dotrzeć do najbardziej wyczekiwanego momentu imprezy. Szczególnie, gdy podobne plany na spędzenie wieczoru mają prasa, artyści, przedstawiciele branży oraz pozostali entuzjaści muzyki.

Ale udało się. Widziałam, słyszałam, płakałam. Wyszłam z tytanowym core memory. Na szczęście do kupy pozbierali mnie Kosmonauci. Wow, co za szaleńcy. Mam nadzieję, iż wśród czytających jest ktoś, kto to widział, bo ten koncert da się tylko opisać słowami, które opiniotwórczemu portalowi nie przystoją (chociaż…chyba właśnie w tym cały sens?).

Sobota – ostatni dzień festiwalu. Tym razem swój harmonogram ułożyłam podług zaplanowanych konferencji odbywających się w nowej lokalizacji Teatru Pinokio w pobliżu OFF Piotrkowskiej. Na pobudkę wybrałam panel „Supermoce Męskiego Grania” prowadzony przez Arka Stolarskiego – organizatora tego kasowego Atlasa. Szkoda gadać, nieciekawe i głupie.

W następnej kolejności Anna Ceynowa podczas rozmowy „Rynek muzyczny jutra. Gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy?” uświadomiła słuchaczom obecność Polski na 18. miejscu światowego rynku muzycznego oraz o jej możliwości prześcignięcia Hiszpanii i uplasowaniu się na 15-tej pozycji. Jednak uczuliła na zachowanie rozsądku i spojrzenie na sprawę oczami realisty, także uprzedzam i Was – nie liczcie na to, iż będzie lepiej.

Great September Showcase Festival & Conference / fot. materiały własne

Trzeci panel „Miasto wciąga? Panel z Igrzyskami Wolności” uderzył w moje struny. Paweł Kubicki, Angelika Kucińska, Agnieszka Obszańska, Robert Piaskowski i Katarzyna Bieńkiewicz wyszli poza sedno festiwalu i uderzyli w lokalną sonosferę Łodzi i nie tylko, bo czule rozmawiano także o Bydgoszczy. Paneliści wymieniali się i dzielili swoimi najlepszymi wspomnieniami lokalnych dźwięków oraz brzmieniami definiującymi miejsca – miasta, osiedla, kluby, wszystkim, co wyraża się w tej ruchomej fali, której nikt nie widzi, a czuje tak mocno.

Zwieńczeniem tego dnia, jak i całego festiwalu, był skradający wieczór duetowi Coals (występ został odwoływany z powodu choroby Kachy) koncert Mateusza Tomczaka. Maciupeńka scena w Łodzi Kaliskiej nie pomieściła ekspresji jednego z nielicznych przedstawicieli łódzkiej sceny. Tarzanie się po podłodze, skakanie po barierkach było dla mnie oczekiwanym elementem show, jednak Tomczak dobrnął w swoim performansie do momentu, w którym każdy kolejny ruch sprawia wrażenie zapowiedzi tego ostatecznego. A to w swojej finalnej formie balansuje na cienkiej granicy pomiędzy cringe’ową przesadą a niesamowitą osobowością. Z koncertu zabrałam kopię drugiego albumu Niektóre sekrety, powinny pozostać marzeniem, o którym przypomnę w tym roku na pewno jeszcze kilka razy, bo w końcu mogę powiedzieć, iż nie było u nas jeszcze czegoś takiego.

Będę wspominać 3. edycję Great September. W tym roku zobaczyłam wykonawczynie i wykonawców, do których będę wracać w najbliższym czasie i odkrywać ich działania – Wam naprawdę gorąco polecam to samo i do zobaczenia w Łodzi w 2025!


Korekta: Anna Czerwińska

Idź do oryginalnego materiału