GRAND SLAM. Znakomity, niesłusznie zapomniany heist film

film.org.pl 3 dni temu

Janet Leigh i Klaus Kinski w obsadzie, Ennio Morricone na ścieżce dźwiękowej, egzotyczne plenery Rio de Janeiro i ekscytująca akcja – doprawdy trudno zrozumieć powody, dla których „Grand Slam” popadł w zapomnienie.

Ceniony amerykański nauczyciel James Anders wraca z Brazylii do Stanów Zjednoczonych w celu skompletowania zespołu, który dokona kradzieży diamentów w trakcie karnawału w Rio de Janeiro. Dzięki rozległym kontaktom swego dawnego przyjaciela Milforda, który pod przykrywką legalnego biznesu prowadzi działalność przestępczą, Anders rekrutuje do czarnej roboty czterech ekspertów w różnych dziedzinach: niemieckiego komandosa Ericha, angielskiego kasiarza Gregga, włoskiego elektronika Agostino oraz francuskiego playboya Jean-Paula, który ma uwieść Mary Ann, kobietę mającą klucz do gmachu, w którym przechowywane są diamenty. Ekipa musi wspólnie opracować system rozwiązań, które pozwolą rabusiom dostać się do budynku, otworzyć sejf i ukraść klejnoty. Już na miejscu okazuje się, iż pomieszczenie z sejfem wyposażono w nowoczesny, czuły system alarmowy. Złodzieje mają jeden dzień, aby wymyślić plan obejścia tego niespodziewanego zabezpieczenia.

Termin heist film nie ma polskiego odpowiednika, ale chyba każdy kinoman wie, iż jest to utwór, którego tematykę stanowi napad z bronią w ręku, zuchwała kradzież, skok na bank, kasyno, zakład bukmacherski i inne miejsca z cennymi łupami (mogą być to pieniądze, złoto i klejnoty, ale również poufne dokumenty czy kompromitujące zdjęcia). Równie istotny, co przebieg samego napadu, jest w heist filmie proces skrupulatnych przygotowań do przestępczego procederu, a także ukazanie jego skutków, przy czym dokonuje się tego z perspektywy kryminalistów, a nie stróżów prawa. Do bodaj najbardziej znanych przedstawicieli tego specyficznego podgatunku kina kryminalnego zalicza się Asfaltową dżunglę (1950) Johna Hustona, Rififi (1955) Julesa Dassina, Zabójstwo (1956) Stanleya Kubricka, Włoską robotę (1969) Petera Collinsona, W kręgu zła (1970) Jean-Pierre’a Melville’a, Vabank (1981) Juliusza Machulskiego, Gorączkę (1995) Michaela Manna oraz filmy Guya Ritchiego.

Grand Slam (w oryginale Ad ogni costo – wł. Za wszelką cenę) stoi w cieniu wyżej wspomnianych filmów, choć dorównuje wielu z nich, a niektóre wręcz przewyższa. Dużym atutem filmu Montaldo jest międzynarodowa obsada złożona zarówno z aktorów pierwszoligowych, jak i gwiazd kina klasy B: Janet Leigh (Mary Ann), Edwarda G. Robinsona (Anders), Klausa Kinskiego (Erich), Riccardo Cucciolli (Agostino), George’a Rigauda (Gregg), Roberta Hoffmanna (Jean-Paul) i Adolfo Celiego (Milford). Kreowane przez nich postacie są wyraziste, przekonujące i nacechowane unikalnymi dla nich rysami charakteru. Portrety psychologiczne nie są wprawdzie pogłębione, ale w tej konwencji sprawdzają się świetnie – również dzięki sprawnej reżyserii Montaldo i precyzyjnemu skryptowi, w którym palce maczali m.in. Mino Roli i Augusto Caminito. Tym samym relatywnie standardowa historia brawurowego napadu staje się fascynującą, pełną zwrotów akcji opowieścią o zbrodni, karze i zdradzie.

W tym miejscu ujawnia się podobieństwo Grand Slam do jego wielkich poprzedników w rodzaju wspomnianych wcześniej filmów Hustona, Melville’a i Kubricka: działania przestępcze nie są tu – jak np. w komediowej Ryzykownej grze (1960) Lewisa Milestone’a – ekscytującą i lekką przygodą, ale brudną robotą okupioną krwią, potem i łzami oraz obarczoną realnymi konsekwencjami. choćby jeżeli skok się udaje, cała akcja okazuje się tragiczna w skutkach dla wszystkich zaangażowanych, co mroczny finał filmu Montaldo ukazuje w sposób tyleż nihilistyczny, ile po prostu realistyczny. W tej grze ostatecznie nie ma zwycięzców i nikt nie wychodzi z niej bez szwanku – choćby specjaliści. A jeżeli już o tym mowa, to scena pokonywania laserowych wiązek w pomieszczeniu z sejfem została niemal jeden do jednego skopiowana w filmie Osaczeni (1999) Jona Amiela, gdzie podobny numer wykonywała Catherine Zeta-Jones. Może więc jednak nie wszyscy zapomnieli o Grand Slam?

Idź do oryginalnego materiału