Ta recenzja Godzilla Minus Jeden został pierwotnie opublikowany w związku z kinową premierą filmu. Został zaktualizowany i ponownie opublikowany teraz, gdy film jest dostępny na platformach cyfrowych.
Godzilla Minus Jeden to film przypominający powrót do przeszłości, na który czekali długoletni fani Godzilli. To wiek obfitości dla mediów Godzilla: w ciągu ostatnich siedmiu lat, w ramach partnerstwa pomiędzy Toho i hollywoodzkimi studiami, gigantyczna jaszczurka otrzymała trzy filmy animowane w serwisie Netflix, dwa filmy amerykańskie i serial Apple TV, którego premiera odbędzie się 17 listopada. Fani Godzilli, tacy jak ja, nie czuli niedosytu. A jednak w większości tych mediów brakuje czegoś istotnego, czegoś fundamentalnego dla najwcześniejszych filmów z serii Godzilla: terroru.
Prawie mieliśmy dekadę przerażającej Godzilli. W 2016 roku wydali Hideaki Anno i Shinji Higuchi przerażające Shin Godzilla, powszechnie uważany za jeden z najlepszych wpisów w serii. Obiecywał powrót do przerażającej, niszczącej ludzkość Godzilli z przeszłości. Ale Shin Godzilla oznaczało długą przerwę w produkcji japońskich filmów aktorskich o Godzilli i zasygnalizowało początek kolosalnie udanej ery amerykańskiej wielkiej jaszczurki. Amerykańskie media Godzilla z ostatnich siedmiu lat, w tym Godzilla: Król potworów, Godzilla kontra Konga także filmy anime Netflix, wahają się od całkiem niezłych po całkiem niezłe, chociaż ich twórcy zapożyczyli znacznie więcej z Marvel Cinematic Universe niż z klasycznych poranków kaiju.
Po latach pozwalania, by Hollywood przybierało określony w umowie obrót, Toho powraca z filmem, w którym Godzilla przenosi się prawie sto lat w przeszłość. On nie ma żadnych cudowni przyjaciele w tym nowym, wyprodukowanym w Japonii utworze z epoki. Nie zobaczysz, jak ratuje Tokio przed… kaiju, które reprezentuje zanieczyszczenie oceanulub gadzi mech, który ucieleśnia kapitalizm poszło nie tak. Ty też nie znajdź King Konga lub usłyszeć wzmiankę o świata potworów.
Zamiast, Godzilla Minus Jeden trzyma się oryginalnej receptury. Film, od którego wszystko się zaczęło, lata 1954 Godżilla, łączy w sobie horror, klasyczny melodramat i gorączkowe przesłanie antywojenne, aby rozwiać niepokoje Japonii lat 50. Minus jeden przenosi się jeszcze dalej w przeszłość, a historia rozgrywa się bezpośrednio po II wojnie światowej. Scenarzysta i reżyser Takashi Yamazaki (który przywrócił do podstaw kolejną ukochaną serię Łubin III: Pierwszy) wyobraża sobie, jak Japonia bez wojska, bez gospodarki i bez międzynarodowego wsparcia odpowiedziałaby na pierwszy atak Godzilli.
Czy to zatem restart? Remake? Ponowne wyobrażenie sobie? Po trochu wszystkiego z powyższego.
Naszym niechętnym bohaterem jest Koichi Shikishima (Ryunosuke Kamiki), pilot kamikaze, który pod koniec wojny sfingował awarię samolotu, aby uniknąć śmierci. W filmie Godzilla gigantyczne potwory zwykle niosą ze sobą… centralna metafora politycznaale w Minus jeden, Koichi bierze na siebie ten ciężar na swojej maleńkiej ludzkiej budowie. Jako pilot kamikaze, który przeżył wojnę, wraca do swojej okolicy i odkrywa kilka pozostałości poza gruzami i kilkoma ocalałymi sąsiadami.
Oto opowieść o Godzilli z poziomu podstawowego: widzimy wydarzenia oczami Koichiego, jego sąsiadów i współpracowników, a nie za pośrednictwem doświadczonych przywódców rządowych, nadludzkich żołnierzy czy samego Godzilli. Jak w przypadku każdego świetnego filmu o kaiju, większość pierwszej połowy filmu spędzamy na uczeniu się, jak dbać o tych uroczych ludzi, zanim ich świat zostanie zniszczony przez setki ton gigantycznej jaszczurki.
Koichi to niezwykle ponury bohater, choćby jak na standardy bardziej ponurych wczesnych filmów o Godzilli. Gardzi sobą za decyzję o rezygnacji z misji kamikaze, a jego sąsiedzi, którzy stracili domy i rodziny, również nie są szczególnie zachwyceni jego widokiem. Niemniej jednak wspólnie odbudowują, począwszy od zbombardowanych bloków, przez biwakowe chaty, aż w końcu do skromnych domów skupionych na przedmieściach Tokio. Biorąc pod uwagę, iż to film o Godzilli, to jakby patrzeć, jak ludzie odbudowują swoje życie dzięki ogromnego pudełka domina.
Minus jeden nie jest dziełem z epoki tylko ze względu na estetykę: sama historia sprawia wrażenie czegoś zachowanego z lat pięćdziesiątych. Yamazaki zanurza go w melodramacie klasycznego eposu historycznego. Jego bohaterowie są romantyczni przez duże R, nieustannie dokonują odważnych deklaracji i wielkich poświęceń, dyskutując na ciężkie tematy tam, gdzie zrobiłyby to współczesne postacie żartuj o shawarmie.
Koichi i jego towarzysze debatują nad siłą niestosowania przemocy, wartością samozachowawstwa i niesprawiedliwymi oczekiwaniami, jakie rządy stawiają swoim obywatelom w czasie wojny. Ten ostatni punkt sprawia Godzilla Minus Jeden zaskakująco efektowne połączenie z animowanym półfilmem biograficznym Hayao Miyazakiego Wiatr się wzmagai terminową reakcję Obecna rozbudowa militarna Japonii.
Oczywiście właśnie wtedy, gdy Koichi i jego firma zaczynają otwierać swoje serca i stąpać po ziemi, pojawia się Godzilla. (Technicznie rzecz biorąc, pojawia się wcześniej w filmie, ale oszczędzę wam spoilerów.) Kiedy Godzilla robi pierwsze uzasadnione wrażenie, robi wrażenie jak wersja oryginalnej Godzilli z 2023 roku: żywy przejaw terroru nuklearnego. Jego początkowe zniszczenie fizyczne jest przyćmione przez promień ciepła, który jak pokazano w zwiastuniepozostawia po sobie kilka więcej niż krater i chmurę grzybów.
To moment we współczesnych filmach o Godzilli, w którym bohaterowie wysyłają mechy, rywalizujące kaiju lub najnowocześniejszy samolot wojskowy. Ale Minus jedentrzeba przyznać, iż trzyma się oryginalnej formuły, wykorzystując rzeczywistość historyczną do odrzucenia łatwych rozwiązań. Większość japońskiej armii została wycofana ze służby po kapitulacji USA, a pozostałe okręty wojenne odesłano do demontażu. Rząd USA również nie pomoże; jego rząd boi się przemieszczać broń w region, co mogłoby wywołać niepokój Związku Radzieckiego. Pozostała więc tylko jedna grupa, która może powstrzymać Godzillę: ludność cywilna. To naprawdę przerażająca perspektywa – grupa przeciętnych ludzi kontra kaiju.
Dla tych z nas, którzy nie ukończyli 70. roku życia, wyobrażenie sobie Godzilli jako naprawdę przerażającego potwora grozy może być wyzwaniem. Do diabła, pojawi się w nadchodzącym Książka dla dzieci opowiadająca o sile miłości. Ale w 1954 roku Godzilla przeraziła widzów na całym świecie, co było metaforą nieprecyzyjnej i beznamiętnej zdolności broni nuklearnej do zrównania z ziemią całych miast.
W jego tylnej połowie Minus jeden odtwarza ten styl terroru z ludzkimi stawkami i mocno politycznym przesłaniem. Yamazaki łączy starannie poukładane wątki: zdrowie psychiczne Koichiego, ledwo odbudowana Japonia, nieobecny rząd, opuszczone wojsko i, w prawdziwie klasycznym stylu melodramatu, historia miłosna. Następnie stawia ich przeciwko obojętnej, katastrofalnej sile.
Czy Godzilla zagraża bronią nuklearną? Pokusa, aby odpowiedzieć na przemoc większą przemocą? Obojętna armia amerykańska w okresie odbudowy narodowej? Fakt, że Godzilla Minus Jeden podsuwa te pytania, podkreśla to, czego brakuje współczesnym mediom o Godzilli.
Nie zrozum mnie źle; Podobała mi się prawie dekada rozrywki związanej z Godzillą w Ameryce. Ale jako ktoś, kto to zrobił Shin Godzilla na szczycie jego lista poziomów Godzilli, który przedstawił swoje dziecko Mothrze w o wiele za młodym wieku i w tej chwili ma za sobą plakat z anatomią Hedory, to jest Godzilla, na którą czekałem.
Filmy o Godzilli dają twórcom cenną okazję do opowiedzenia historii politycznych nie tylko o pojedynczych osobach, ale także o społecznościach, a choćby całych narodach. A ponieważ w filmach o Godzilli zawsze będzie widać kaiju niszczącego słynne miasta i zabytki niczym małe dziecko wypuszczone do muzeum Lego, ludzie się pojawią. To fantastyczny statek rozrywkowy dla wielkich pomysłów. Od lat Godzilla daje nam mnóstwo cukru. Ale biorąc pod uwagę stan świata, cieszę się, iż po raz kolejny pojawia się także z odrobiną lekarstwa.
Godzilla Minus Jeden Jest streaming na Netfliksiei jest dostępny do wypożyczenia cyfrowego na stronie Amazonka, Vudui podobne platformy cyfrowe.