Gdynia stawia na młode kino. Faworyci wyjechali bez nagród, zachwycili Buchwald i Domalewski | Zmiana kadru

polityka.pl 3 dni temu
Zdjęcie: Maciej Czarniak/trojmiasto.pl


Złote Lwy zdobyli „Ministranci”, wpisujący się w coraz powszechniejsze nastroje utraty zaufania do Kościoła. A z Gdyni popłynął jasny sygnał pokoleniowej zmiany w polskim kinie. Podczas 50. jubileuszowej edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni można było usłyszeć wiele krytycznych uwag – zarówno pod adresem instytucji odpowiedzialnych za finansowanie przemysłu kinematograficznego, jak i twórców, często rozmijających się z oczekiwaniami widzów. Wnioski nie są jednoznaczne i pewnie długo jeszcze trwać będzie środowiskowa debata, co trzeba zmienić, aby skutecznie wspierać rozwój kina autorskiego, ratować trudną sytuację niezależnych producentów, poprawiać frekwencję na polskich filmach. Mimo kryzysu na poziomie organizacyjnym oraz napięć między Ministerstwem Kultury, PISF-em i artystami pojawiła się jednak nadzieja w postaci wysypu nowych talentów.

Wystarczy pobieżny rzut oka na listę tegorocznych laureatów, by nabrać przekonania, iż następuje wyraźna zmiana tonu w polskim kinie. Smarzowski, Pasikowski, Machulski, a więc faworyzowani mistrzowie, wyjechali z Gdyni bez nagród. Także „Chopin, Chopin!” – najdroższa polska superprodukcja z budżetem blisko 70 mln zł – doczekał się jedynie wyróżnień za kostiumy i scenografię. To nie przypadek. Najgoręcej były przyjmowane propozycje młodych: ironiczne, dowcipne, na swój sposób odważne formalnie, niby dostosowane do tiktokowej wrażliwości 20–30-latków, a tak naprawdę przewrotnie przełamujące konwencję feel good movies.

Absurdalna komedia o nastolatkach wcielających się w postaci z gier fabularnych „LARP. Miłość, trolle i inne questy” Kordiana Kądzieli (współautora sukcesu „1670”) czy nakręcona w rytmie teledysku współczesna wersja „Romea i Julii” osadzona w środowisku niewidomych „Światłoczuła” Tadeusza Śliwy – to czysta rozrywka.

Idź do oryginalnego materiału