GDYNIA 2025: jak powstawał najdroższy polski film ostatnich dekad?

filmweb.pl 1 miesiąc temu
Zdjęcie: plakat


Filmem otwarcia tegorocznego 50. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni jest megaprodukcja "Chopin, Chopin!" opowiadająca o życiu legendarnego kompozytora Fryderyka Chopina. O kulisach realizacji kosztującego ponad 70 milionów złotych filmu rozmawiamy z jego reżyserem Michałem Kwiecińskim oraz odtwórcą tytułowej roli Erykiem Kulmem. Mamy dla Was również recenzję widowiska.



"Chopin, Chopin!" - recenzja



W jednej ze scen "Chopin, Chopin!" tytułowy bohater w twórczym szale komponuje dzień i noc, bije w złości klawiaturę, tarza się po podłodze, rwie nuty, płacze. Przeżywa załamanie, potem znowu siada do instrumentu i wypluwa z siebie kolejne wersje utworu. Wciąż i wciąż to nie to, ale czujemy, iż cel jest już na wyciągnięcie ręki. I wtedy tę kreatywną ekstazę oraz festiwal użalania się nad sobą przerywa krzyk wkurzonego sąsiada "przestań grać, daj ludziom żyć!". Zupełnie jak w "Tár" Todda Fielda, gdzie wybitna dyrygentka przekonana o swojej wyjątkowości zalicza bolesne zderzenie z rzeczywistością. Kiedy ćwicząc w swoim berlińskim mieszkaniu, słyszy pukanie do drzwi, spodziewa się zachwytów sąsiadów nad swoją twórczością. Ci jednak uprzejmie proszą ją o to, by w najbliższych dniach nie grała na fortepianie, bo będą pokazywać mieszkanie potencjalnym kupcom i nie chcą ich zniechęcić. Zabawa w wywracanie stereotypów na temat artystów, geniusz muzyczny kontra potrzeba doświadczania życia w jego najbanalniejszym wymiarze – to niektóre z tematów "Chopin, Chopin!" Michała Kwiecińskiego.


Początek jest wspaniały. Chopin (Eryk Kulm) wybiega z mieszkania przy akompaniamencie pulsującego, transowego muzycznego tła i okrzyków mijających go na ulicy ludzi (to oni skandują tu regularnie "Chopin, Chopin!"). Uśmiecha się lekko, widać, iż mu ta popularność schlebia, ale myślami jest już gdzie indziej. Za chwilę weźmie udział w swoistym fortepianowym pojedynku, w którym pianiści improwizują na zadany temat ku uciesze publiczności. Fryderyk jest lekko zestresowany, wypija kielicha dla kurażu. Kumpel przekonuje go "nie przejmuj się, zarobimy po 500 franków w kilka minut i będzie po wszystkim". "Boję się, iż za cicho gram", odpowiada kompozytor, po czym siada do instrumentu i momentalnie wprowadza publiczność w inny wymiar doświadczania muzyki. Znajomy dodający mu przed chwilą otuchy słucha trochę z podziwem, trochę z zazdrością. To Franciszek Liszt (Victor Meutelet), inny wybitny romantyczny kompozytor.

Chopina poznajemy u szczytu kariery. Jest popularnym pianistą i kompozytorem, kimś w rodzaju lokalnego celebryty (mówi o sobie, iż w samym Paryżu ma dwa tysiące znajomych). Gra na przyjęciach, na dworze króla, czasem bierze jakąś chałturę, daje lekcje. Imprezuje, podoba się dziewczynom, ma fajnych znajomych. Lubi sorbet cytrynowy i gwałtownie chodzić. Życie jest dobre. Aż do momentu, w którym trzydziestolatek otrzymuje diagnozę: gruźlica, zostało panu kilka lat życia.


Kulm jest w tej roli absolutnie magnetyczny. Chopin w jego wydaniu to z jednej strony niedojrzały, kapryśny, trochę zarozumiały artysta, któremu sodówa uderzyła do głowy. Ale ma w sobie jednocześnie łobuzerską charyzmę, rozbrajające poczucie humoru ("Tak mnie dzisiaj zęby bolą", mówi jedna z gospodyń zapraszająca go, by zaimprowizował coś do podwieczorku. "To zagram ciszej", odpowiada kompozytor) i chłopięcą euforia życia, a także coś, co sprawia, iż największe przewinienia uchodzą mu na sucho – jest geniuszem. Nie wyobrażam sobie nikogo innego, kto potrafiłby z taką delikatnością, bez żadnych sztucznych podpórek, umizgów w kierunku kamery, grać powiększający się z każdą chwilą smutek bohatera i ciągnąć cały film na swoich barkach. Imponuje też skala samych przygotowań do filmu. Większość dialogów jest wypowiadana po francusku, Kulm spędził też wiele miesięcy na ćwiczeniu gry na instrumencie. Kwieciński kadruje sceny koncertów tak sprytnie, iż całość sprawia wrażenie, jakbyśmy oglądali profesjonalnego pianistę.

Całą recenzję filmu "Chopin, Chopin!" autorstwa Małgorzaty Steciak przeczytacie TUTAJ.

"Chopin, Chopin": zwiastun





Idź do oryginalnego materiału