Albo szpital na peryferiach😅
Wczoraj spałam 12 godzin.
Obok, w drugim gabinecie siostra słucha snów innych ludzi, ja na materacu za ścianą snuję swoje opowieści. Intensywne, dziwne, poszatkowane, zwariowane, budzę się i nic nie pamiętam, ale rano czuję się się wspaniale.
Dziś z moimi rodzicami rajd po lekarzach. Cyrk na kółkach. Mamunia nic nie widzi i słabo chodzi, tato dobrze widzi i super chodzi, więc mi pomaga z mamunią, ale za to tato nie pamięta nic…… . Ogólnie boki zrywać. Jedno do okulisty, drugie do dentysty, wzięłam oboje za jednym mm/mmnie. zamachem.
Wreszcie wesołe dziadostwo wraca do domu. Jedziemy taxi. Mamunia:
-innyglosie, jak ja siedzę?
-jak siedzisz? Chyba wygodnie, co?
-nie, nie o to mi chodziło. Z przodu siedzę! A gdzie tato? Z tyłu?
I tak w kółko.
Starsi ludzie żyją w innym wymiarze. No raczej, jak mówi moja koleżanka.
Oprócz tego nareszcie czytam. Miało być nie zawodowo, a i tak skończyłam z Slow Fuse of the Possible i Odwaga Bycia Nielubianym. Ciekawe, pierwsza to opis klasycznej psychoanalizy z punktu widzenia pacjentki, ciężka jazda z przeniesieniem pięć dni w tygodniu na kozetce, z analitykiem który nic nie mówi 😁 Smaku dodaje to, iż analiza nieudana, a do tego pacjentka to poetka i wykładowczyni poezji, zafascynowana Emily Dickinson. Ksiazka druga to podejście Adlerowskie, czyli terapia humanistyczna (w odróżnieniu od psychoanalitycznej). Ciekawe, podejście odwrotne, a przecież chodzi o to samo. – o zobaczenie własnego schematu. Dalej męczę Becketta i Biona, też bardzo ciekawe, ale autor nie jest dobrym pisarzem. Pisanina bardzo techniczna – pełna detali i odniesień do koncepcji teoretycznych, normalnego czytelnika uśpi w 5 minut.
Zapisuję co czytam, bo potem wychodzi, iż nic😁