* * */ Fragmenty

emalarska.blogspot.com 1 tydzień temu




(…) Okrutny, obojętny lub przewrotny partner staje się (…) narkotykiem – kimś, kto pozwala oddalić się od własnego, niespokojnego wnętrza, kto przynosi chwile ulgi i oszołomienia, kimś, bez kogo coraz częściej nie sposób się obejść. ale jednocześnie ten sam człowiek jest źródłem innych męczarni, toteż uzależnienie się gwałtownie przybiera postać nałogu. Zostać sama ze sobą to straszne! To dużo gorzej niż znosić (…) upokorzenia! Bo zostać ze sobą to wydać się na pastwę jątrzącego bólu, na który składa się nie tylko przeszłość, ale i aktualny stan rzeczy(…) */

____________
(...)
- Danusiu – zapytałam – możesz mi powiedzieć jeszcze jedno?
- Pytaj...
- Czy pamiętasz moment, taki punkt zwrotny, po którym zaczęłaś widzieć eksa takim, jaki jest naprawdę?
- Taak – zawahała się przez chwilę - dobrze, załatwmy te wszystkie smutki dzisiaj.

Już od kilku miesięcy przychodziłam regularnie do pana Andrzeja. Na kanapę. Tego dnia powiedziałam, iż mam taką jedną potrzebę. Złapać eksa na kłamstwie.
- Po co? - uważne spojrzenie zza szkieł - będzie pani cierpiała.
- Udowodnić kłamcy, iż kłamie.
- Dla satysfakcji? - przenikliwe spojrzenie.
- Tak.
Nie miałam żadnego planu. Okazja nadarzyła się wkrótce. Zwykle po tej czerwonej pigule spałam jak zabita. Tej nocy około trzeciej nad ranem obudziłam się raptownie, jakby ktoś mną potrząsnął. Melisa. Dziesięć minut zaparzania. Papieros. Telefon do niego. Przecież prosił, żebym dzwoniła o każdej porze. Po kilku odrzuconych połączeniach, kobiecy głos - haloo...
Nie namyślałam się długo. Taksówka. Po piętnastu minutach wpadam do jego mieszkania. W powietrzu duszący zapach tanich perfum. Rozgrzebane łóżko. Błyskawicznie przebiegło mi przez głowę - jaki on opanowany, ani śladu zmieszania.
- Kto tu był? - pytam w poczuciu bezsilności.
- A co? Nie wolno mi? - przypominam - jesteśmy po rozwodzie.
- Ale przecież mieliśmy – wykrztusiłam – zacząć od nowa.
- Nic takiego nie mówiłem – wzruszył ramionami - to ty chciałaś.
- Kochaliśmy się dzisiaj…
- No i co z tego? – przerwał mi ze zdziwieniem - to takie ważne?
- Kto tu był? – powtórzyłam pytanie.
- Dziwka była – roześmiał się głośno - widocznie potrzebuję zmiany.
Przyjechał rano. Przeprosiny. Kwiaty. Zapewnienia, iż to ostatni raz, iż już nigdy więcej. Uwierzyłam. Znowu uwierzyłam. Wylądowaliśmy w łóżku. I moment, gdy spojrzałam w jego twarz tuż nad moją, i zobaczyłam triumf i wzgardliwy uśmieszek. Już to przerabiałam. Wiele razy.

Pan Andrzej miał rację. Bolało tak bardzo, że...

Umilkła.
- Ja mu po prostu wybaczyłam – powiedziała po chwili .
- Wybaczyć, to zapomnieć – zacytowałam zasłyszaną gdzieś opinię – zapomniałaś?
- Nie, nie zapomniałam. Nie da się zapomnieć. Banalne jest to, co teraz powiem, ale nienawiść od miłości dzieli cieniutka linia. I oba te uczucia bazują na bliskości obiektu. Ale nienawiść jest więzieniem, które budujesz sama dla siebie. Tkwisz w nim, niszcząc... siebie.
Nie chowam urazy i najważniejsze, iż pogodziłam się z tym, co się stało. Bo się nie odstanie. Nie szukam zemsty. Nie dotykam zagojonych blizn.
Innymi słowy trzeba zrobić sobie dobrze – zaśmiała się radośnie – a rzecz nie polega na tym, żeby gadać, ale żeby poczuć – położyła jedną dłoń na sercu, a drugą na głowie – o tu, w tych dwóch miejscach jednocześnie.
- Udało ci się? – patrzyłam na nią z podziwem.
- Tak, zdecydowanie tak – pewność w głosie – ale powiem ci, iż to potwornie ciężka praca. Nad sobą.
Uff...

No i nie ma powrotu do krzywdziciela.
Będę leciała, pa, całuskuję.
I poleciała.
(...)
©em
__________________
*/ Robin Norwood - Kobiety, które kochają za bardzo - fragment/
__________________
Akwarela - Kobieta w kapeluszu
(źródło - gallart.pl)
Idź do oryginalnego materiału