Fling ii – 2

Czas ukojenia.

Takie albumy jak „2” powodują, iż zaczynam zastanawiać się nad tym jak działa mój kompas muzyczny. Płyta to prosta, nieskomplikowana i wypełniona po brzegi melodyjnym graniem. Wszystko razem wzięte nie jest i nie może być przecież zarzutem. Tymczasem zachodzę w głowę czy to, iż album robi na mnie takie wrażenie jest spowodowane jego znakomitością czy też moim – powiedzmy – zmęczeniem materiału. Nie ja kwestię rozstrzygał będę, a więc mogę śmiało zakończyć akapit i przejść do dalszej części.

Zespół Fling ii pochodzi z Michigan, ale muzycznie zadomowili się w Niemczech ery krautrocka z lat 70. W skład wchodzą Brad Gowland (perkusja, sytezator), Richard Murphy (sześciostrunowa gitara), Adam Narimatsu (Fender Rhodes, Wurlitzer), Justin Reed (bas) oraz Dave Van Dusen (sześciostrunowa gitara). Razem fundują nam prawie czterdzieści minut hipnotycznych tekstur o zdyscyplinowanej motoryce. A wszystko to niepozbawione wpływów wprost z kosmosu. Coś dla tych, którzy potrzebują czasu ukojenia.

I choć zespół – jak można tu i ówdzie poczytać – jest raczej spełnieniem kumpelskich marzeń, to podchodzą do tego rzetelnie. Mam tu na myśli przestrzenny dźwięk. Sześć utworów opartych na rytmach i powtórzeniach, które sprawiają wrażenie domowej roboty albo wyciętych z jam session. Otwierający „Akin” sięga choćby po estetykę Pink Floyd. „Names” podążą w inną stronę, bardziej pościelową. Może choćby trąca lekko soulem, choć doprawdy czystość stylistyczna nie jest tu najważniejsza.

Grunt, iż panuje relaks, którego największym skupiskiem jest zamykające „Sloe”. Na siebie zwraca uwagę „Ein” zbudowany na jednym riffie wokół którego krąży interesująca muzyka z elektronicznymi dodatkami. Wyjątkową lekkością zespół popisuje się w „Scry”. Pozostaje jeszcze dronowy „Fenn”. Doceniam rozwój tych kompozycji, a także czytelność inspiracji, co zupełnie nie przeszkadza mi oddać się marzycielskiej aurze. Nie przeciągam i gorąco namawiam do posłuchania.

Content Depot | 2024

Bandcamp: https://fling2.bandcamp.com/album/2