Sylwia i Mikołaj mieszkają poza miastem, na koncert do Filharmonii Krakowskiej przyjechali tym razem jako widzowie. – Do Filharmonii chodzimy regularnie. Choć zawodowo zajmujemy się kulturą popularną, ten pierwiastek klasyczny tkwi w nas cały czas. Stąd też chyba pomysł na łączenie brzmień klasycznych z muzyką rozrywkową.
To oni dziesięć lat temu przecierali szlaki, tworząc jako jedni z pierwszych w Polsce multimedialne widowiska. – W kwietniu tego roku rozpoczęliśmy przygotowania do jubileuszu związanego z 10-leciem widowiska „Symphonica”. To nasz flagowy projekt, który ma już rzeszę fanów. Czasem na koncercie pytamy publiczność: kto był na poprzednim? Zawsze zgłasza się przynajmniej kilkanaście, czasem choćby kilkadziesiąt osób.
„Symphonica” to koncert z muzyką rockową z towarzyszeniem instrumentów klasycznych. Pierwszy odbył się w Rzeszowie. – Było wspaniale, graliśmy z dużą orkiestrą. Dwa tygodnie później wystąpiliśmy w Krakowie, i ruszyła przygoda, która trwa do dziś. Przez ten czas widowisko ewoluowało zarówno pod względem artystycznym, jak i technologicznym. Przy czym, to chcemy wyraźnie podkreślić: dla nas najważniejsi są ludzie, którzy je tworzą. Fantastyczni soliści, np. Mateusz Ziółko, który teraz jest gościem specjalnym jubileuszowej trasy, a 10 lat temu występował w premierowym koncercie w Rzeszowie oraz Monika Pilarczyk, Agata Kamykowska, Damian Ukeje, Kamil Franczak, Łukasz Drapała i Kamil Skicki.
I oczywiście Sylwia Lorens oraz orkiestra Filharmonii Futura pod dyrekcją Mikołaja Blajdy. Większość solistów była uczestnikami „The Voice of Poland”. – Program dał im szansę zaistnieć, a myśmy mieli możliwość, aby ich poznać. I nigdy nie chodziło tu o tzw. nazwiska. Siła „Symphoniki” to połączenie fantastycznego repertuaru z oryginalnymi, profesjonalnymi głosami, które są w stanie udźwignąć jego niełatwy „ciężar gatunkowy”.
Od początku, jak zauważa Mikołaj, istotna była jakość i dopracowanie kwestii związanych z techniką sceniczną. Na przykład wykorzystanie wizualizacji, które na koncertach były wtedy w Polsce nowością. – „Symphonica” miała być czymś więcej niż koncertem, dlatego nazwaliśmy ten projekt widowiskiem multimedialnym. Szymon Kamykowski nakręcił wizualizacje, w spektaklu pojawia się tancerka, czyli tytułowa „Symphonica” – Agata Kamykowska. Jest głos operowy Sylwii, która, poza tym, iż odpowiada za kwestie produkcyjne w filharmonii, to nade wszystko jest sopranistką. Kamil Skicki to znów przykład solistycznej wirtuozerii. Jego gra na skrzypcach jest absolutnie wyjątkowa. Do tego wszystkiego dochodzi bardzo szczegółowo przygotowywane światło i cała sceniczna oprawa.
Filharmonia Futura to przedsięwzięcie finansowane z prywatnych środków. Skąd taka nazwa? – W nazwie zawiera się ten pierwiastek klasyczny, o którym wspominaliśmy oraz pierwiastek futurystyczny, który odróżnia nas od klasycznych filharmonii.
Jej twórcy zwracają uwagę, iż dla wielu melomanów istnieje wyraźne rozróżnienie między klasyką, reprezentowaną przez wielkie nazwiska, takie jak Mozart, Beethoven i Chopin, a tak zwaną muzyką popularną. Dla nich klasyka to również np. Metallica. – Mamy wrażenie, iż wielu melomanom umknęło ostatnie 100 lat. Muzyka wciąż ewoluuje, nie zawsze tak, jak to sobie wyobrażamy. A to, co niedawno było szokującą awangardą, dziś jest klasyką. I nie widzimy sensu tworzenia sztucznych podziałów. Muzyką jest to, czego słuchają odbiorcy. Można ją różnie oceniać, ale jeżeli ktoś sprzedał 100 milionów płyt, to nie da się przejść obok tego obojętnie. jeżeli jego utwory są wciąż wykonywane w formie coverów, kolejnych nagrań, opracowań, to dla nas z pewnością zasługuje na miano klasyki.
Sylwia zajmuje się stroną organizacyjną, logistyczną, dodatkowo jest po studiach MBA, a Mikołaj jest szefem artystycznym. Obydwoje mają wykształcenie muzyczne. Sylwia brała udział w koncertach operowych, a Mikołaj poruszał się w estetyce muzyki filmowej, teatralnej i rozrywkowej. Spotkali się przypadkiem. – W trakcie luźnej rozmowy okazało się, iż mamy wspólne zainteresowania i podobne ambicje. Przede wszystkim chcemy prowadzić działalność koncertową na własny rachunek.
Szybko przystąpili do współpracy. – Nie było łatwo. Wszystko było nowe, uczyliśmy się. Były strach i niepewność, ale też wiara w sukces. Przygotowania do pierwszego widowiska trwały rok. I ruszyła „Symphonica”. A za chwilę kolejne widowiska: „Beethoven Electric” z wizualizacjami w formie 3D; „Szeherezada” z muzyką i tańcem orientalnym; „Upiór w operetce”, czyli klasyka opery, operetki i musicalu; „Alicja w Krainie Muzycznej Magii” – spektakl dla dzieci z gościnnym – na ekranie – udziałem Zbigniewa Wodeckiego i Małgorzaty Ostrowskiej; „Electropop Orchestra” oraz „Rock Poezji” z utworami Dylana, Cohena, Kaczmarskiego i Stachury.
Praca połączyła ich na tyle, iż ostatecznie zostali parą. – Tak to często bywa, iż wspólne pasje zbliżają ludzi do siebie. Jesteśmy tego przykładem. Wspólna praca nas inspiruje i powoduje, iż wciąż mamy energię do podejmowania kolejnych wyzwań.
Należy do nich m.in. „Do Betlejem – Kolędy z Gwiazdami”. – To koncert z pastorałkami, do których muzykę napisał Mikołaj. Po raz drugi zagramy go w styczniu 2025 roku z gościnnym udziałem Viki Gabor i Mietka Szcześniaka. To familijne widowisko z udziałem blisko 300 artystów na scenie. Soliści, chóry, orkiestra i nagrany głos Jerzego Stuhra, który pełni rolę narratora.
Przez ostatnie dziesięć lat rozwijali swoją działalność. Niestety, wszystko zatrzymała pandemia. – To był szok. Koniec koncertów, koniec działalności. Co teraz? Otworzyliśmy w okolicach Krakowa gospodarstwo agroturystyczne – Jura Glamp. Nie mogło obyć się bez akcentów artystycznych, dlatego gości przyjmujemy w domkach, z których każdy ma swojego patrona: Miles Davis, Frida Kahlo, Édith Piaf i Valentino Garavani. Są kopuły igloo, muzyczny plac zabaw. Czyli nasz artystyczny duch znalazł ujście również w tej działalności.
Dzięki temu przetrwali trudny czas pandemii. – Trochę przewartościowaliśmy i przeorganizowaliśmy życie. Nasza agroturystyka to głównie okres wakacyjny, kiedy nie gramy koncertów. Filharmonia z kolei zajmuje nam czas od października do kwietnia.
Po pandemii zagrali już kilkadziesiąt spektakli. w tej chwili pracują nad premierą nowego widowiska, które ma mieć charakter rewii. – „Krokodyl Dancing Orchestra” przepełnione będzie sentymentem do znakomitej polskiej muzyki, która ostatnio przeżywa renesans – przeboje lat 60., 70. i 80., i autorskie kompozycje. Wszystko utrzymane w tzw. stylu oldskulowym. Chcemy podzielić się na scenie z publicznością nową, wewnętrzną radością. Wnieść trochę słońca do sal koncertowych.
Oprócz wymienionych już artystów w czasie 10 lat śpiewali dla nich m.in.: Małgorzata Walewska, Urszula Dudziak, Piotr Cugowski, Marek Piekarczyk, Janusz Radek i Michał Szpak. Współpracowali też z takimi tuzami sceny jak Jan Nowicki i Jerzy Stuhr. Niedawno rozpoczęli kolejny sezon. – Niedawno, w ramach koncertu, który przygotowaliśmy z Toruńską Orkiestrą Symfoniczną, mieliśmy przyjemność wystąpić z wybitnym beatboxerem Dharnim. Jesteśmy odpowiedzialni za stronę artystyczną festiwalu „Barwy Świata”, który odbywa się w Niepołomicach pod Krakowem.
Przygotowują też szereg koncertów na specjalne zamówienia, m.in. dla instytucji kultury oraz uczelni. – Filharmonia Futura to ciągłe wyzwania i wspaniała, niekończąca się artystyczna przygoda w otoczeniu cudownych, utalentowanych przyjaciół.