Fenomen Waberskiego rozjaśnia się coraz bardziej

kulturaupodstaw.pl 1 rok temu
Zdjęcie: fot. Dawid Stube


Kamila Kasprzak-Bartkowiak: Skąd wzięła się muzyka w twoim życiu?

Dominika Sochacka-Drzewiecka: Jako siedmiolatka rozpoczęłam naukę w Podstawowej Państwowej Szkole Muzycznej w klasie skrzypiec. To był czas zabawy. Nie miałam poczucia, jak niektórzy po muzycznej, iż odebrano mi dzieciństwo. Myślę, iż wielka mądrość w tym mojej mamy, która nie naciskała, a przypominała jedynie, iż skrzypce były moją decyzją.

Dwanaście lat pracy i ambitne plany – realizacja dźwięku. Zbyt ambitne, jak się okazało przy pierwszym podejściu, więc trzeba było gwałtownie znaleźć plan B, by nie stracić roku…

Muzykologia na Wydziale Historycznym UAM otworzyła mi oczy, jak ważne jest bywanie, doświadczanie różnego działania w zakresie sztuki, iż istotne jest nie tylko to znane i lubiane, ale przede wszystkim poznawanie tego, co do tej pory nie było w kręgu moich zainteresowań. A ponieważ to było tylko uczestnictwo w kulturze przez pryzmat odbiorcy, brakowało mi pierwiastka wykonawczego. I tu pojawiło się dwuletnie Studium Piosenkarskie im. Czesława Niemena w Poznaniu.

K.K.-B.: Jednak nie jesteś typową artystką, która gra i śpiewa, tylko raczej animatorką, która organizuje i promuje…

D.S.-D.: Wiesz, nie mam natury scenicznej, nie czuję tego. I choć kocham śpiewać, realizować się muzycznie, nie czuję, by moim miejscem była scena. Działam w zaciszu swojego domu. Tam czuję się bezpiecznie. A przecież najważniejsze jest, by żyć w zgodzie ze swoim przeznaczeniem.

Natomiast wracając do animacji, to spotkałam na swojej drodze kilku mądrych i bardzo wymagających edukatorów. Ale przy tym ogromnie zakochanych w swoich dziedzinach. Nie byli to tylko muzycy. Myśląc o swojej przyszłości, poniekąd odwdzięczając się im, chciałam przekazać to dalej.

K.K.-B.: Naturalne zatem było, iż trafisz do ośrodków kultury?

D.S.-D.: Tak naprawdę po wielu doświadczeniach w trakcie studiów naturalnym kierunkiem była muzykoterapia. Zaczęłam od wolontariatu w kilku NGO-sach. Później praca na etacie w Warsztatach Terapii Zajęciowej, w kilku szkołach. W tym samym czasie, zapewniając sobie różnorodność w działaniu, pomyślałam o rozwijaniu w Gnieźnie musicalu – w wersji dla dzieci i młodzieży.

Dominika Sochacka-Drzewiecka, fot. Dawid Stube

Zaproponowałam zajęcia w Centrum Kultury „Scena To Dziwna” i tak rozpoczęła się Muzyczna Scena Od Podstaw – działająca przez 7 lat z 6 premierami.

W 2019 roku po wielu latach aktywności, głównie w dziedzinie pomocy społecznej i edukacji, przeszłam do kultury i rozpoczęłam pracę w Miejskim Ośrodku Kultury.

K.K.-B.: Za co dokładnie odpowiadasz w Starym Ratuszu będącym filią Miejskiego Ośrodka Kultury?

D.S.-D.: Przez pierwsze lata działalności byłam odpowiedzialna głównie za tworzenie oferty w Starym Ratuszu, pisanie projektów oraz realizację działań kulturalnych. Teraz moje stanowisko poszerzyło się o działkę promocji MOK oraz rozwój publiczności, a także współpracę z partnerami.

K.K.-B.: I jak w tym wszystkim zainteresowałaś się Klemensem Waberskim (1907-1991), który teoretycznie nie jest nieznany, bo to w końcu patron MOK…

D.S.-D.: Postać Waberskiego osobiście była mi obca. Nie miałam możliwości spotkać go na swojej drodze. I po części wychodząc z założenia badacza – muzykologa – stwierdziłam, iż może znalazłaby się przestrzeń na przypomnienie człowieka na tyle ważnego, iż stał się patronem MOK-u.

Dominika Sochacka-Drzewiecka, fot. Dawid Stube

Zbliżające się okrągłe rocznice śmierci i urodzin Waberskiego zmobilizowały mnie do projektowego postrzegania i zmotywowały do przygotowania całego cyklu poświęconego Klemensowi.

Ta potrzeba wynikała ze zwykłej ciekawości. To nie pierwsze cykliczne działanie, w ten sposób przypominające ważnego dla Gniezna artystę, działacza w obszarze kultury. Wcześniejsza praca nad postacią Teresy Łubińskiej-Kalinowskiej i wokół Wielkopolskich Weekendów Miejskich pokazała, jak wiele wątków kultury gnieźnieńskiej jest pochowanych w pamiątkach, historiach, wspomnieniach ludzi.

K.K.-B.: Nie wątpię, iż tu pomogła też twoja muzyczna pasja, bo w końcu Waberski to głównie muzyk i kompozytor. Jak wyglądało odkrywanie tej postaci? Bo z tego, co pamiętam, to kiedyś wspomniałaś, iż otrzymując materiały z nim związane, nie wiedziałaś, z czym się mierzysz.

D.S.-D.: Klemens był artystą. W każdej cząstce swojego działania pokazywał, jak wiele w swoim życiu poświęcił muzyce i animacji życia kulturalnego. W poszukiwaniach odpowiednich źródeł, tzw. zapalników, pomogli pracownicy MOK-u. Wskazali osoby, które mogą wesprzeć merytorycznie ten projekt.

Rozmawiałam z paniami Danielą Tamul i Łucją Misztal, które pokazały mi dwie różne perspektywy. Pani Daniela współpracowała z Klemensem Waberskim, natomiast pani Łucja miała bardzo rodzinne wspomnienia, bo była jego niedoszłą synową. Te dwie perspektywy zostały uzupełnione o pracę magisterską z 1999 roku autorstwa Agnieszki Walczak, opisującą historię i dorobek artystyczny Klemensa Waberskiego.

Dominika Sochacka-Drzewiecka, fot. Dawid Stube

Tak zebrane materiały pozwoliły zrobić kolejny krok. Szukając nagrań, nut, zdjęć, dowiedziałam się, iż niesłychany zbiór kserokopii rękopisów jest w posiadaniu Zenony Golc, która za każdym razem, gdy rozmawiałyśmy o Waberskim, mówiła o nim z dumą „pan profesor”.

Fantastyczną bazę przygotowało także grono uczniów z gnieźnieńskiej SP8 zaangażowane w projekt „Cyfrowa Szkoła – Wielkopolsk@ 2020”, przygotowując jedyny tak merytorycznie opracowany biogram w wersji online, dostępnej dla wszystkich.

K.K.-B.: Jaki obraz patrona wyłania się po zapoznaniu się z jego dorobkiem? Wszak to twórca, który skomponował blisko 120 utworów, a jego talent nie był gorszy niż u Eugeniusza Bodo czy Mieczysława Fogga…

D.S.-D.: Waberski był przede wszystkim bardzo pracowity. Jego społeczne zaangażowanie w wiele pobocznych tematów związanych z muzyką wywoływało pytanie: skąd znajdował na to wszystko czas? Był rewelacyjnym animatorem i akompaniatorem. Niezawodnym stroicielem pianin, szanującym instrumenty do tego stopnia, iż szukał im drugich domów, gdy w pierwszych już przestały być użyteczne. Taki instrumentalny swat…

Co do jego kompozycji, to wiele z jego utworów było napisanych w stylistyce przypominającej wielkie standardy muzyki polskiej okresu międzywojennego.

Dominika Sochacka-Drzewiecka, fot. Dawid Stube

Ale nie możemy zapomnieć o tym, iż Klemens był przede wszystkim akompaniatorem, toteż łatwość wykorzystania znanych i lubianych motywów była dla niego codziennością. Tworzył także muzykę do słuchowisk i do spektakli teatralnych. Komponował bardzo wszechstronnie.

Sam fenomen Waberskiego w kontekście patrona MOK-u rozjaśnia mi się z każdym dniem coraz bardziej. Skromny, zaangażowany, zawsze z otwartą głową wysłuchujący potrzeb artystów i innych animatorów. Niezwykle utalentowany, a przy tym wzorcowo pracowity.

K.K.-B.: A jakim był człowiekiem oraz animatorem życia kulturalnego? Bo swego czasu w poświęconym jemu koncercie wybrzmiało też trochę ciekawostek i anegdot…

D.S.-D.: Tak… Anegdoty rzucają często nowe światło na bohatera. Nie inaczej jest w przypadku Klemensa. Zanim jednak przejdę do nich – istotny fakt. Kiedy kawałek po kawałku odkrywałam, jak bardzo Klemens Waberski był zaangażowany w działalność kulturalną, zaczęłam obawiać się relacji rodzinnych. Jakim musiał być ojcem dla czwórki swoich dzieci, skoro całe życie poświęcił muzyce?

I tu, podczas jednego ze spotkań, w 115. rocznicę urodzin Klemensa, do Gniezna przyjechała jego najmłodsza córka Małgorzata. W trakcie opowieści, często wzruszając się, mówiła o niezwykłym cieple i cierpliwości ze strony taty. To był po prostu dobry i wrażliwy człowiek.

A teraz kilka anegdot:

    • Ciągle był spóźniony, a ponieważ nie miał prawa jazdy, po mieście często poruszał się taksówką. Niejednokrotnie potrafił wstrzymać ruch uliczny, by wysiąść z samochodu, przywitać swojego znajomego, którego zobaczył przez okno taksówki, i dowiedzieć się, czy wszystko u niego dobrze, a potem zwyczajnie wrócić do auta, ruszając w dalszą trasę.
    • Często bywało, iż podczas prób i występów nie miał przy sobie odpowiednich nut, dlatego też przepraszał zgromadzoną publiczność, wychodził i wracał po kilkunastu minutach. Widownia przez cały czas czekała na występ.
    • Zdarzało się, iż załatwiał drugi dom dla instrumentów. Wspomniałam – był muzycznym swatem. Raz ponoć usłyszał, iż jeden z leśniczych chce się pozbyć białego pianina (niestety rozmówca nie pamiętał, jakiej marki był instrument). Waberski poszukał dla tego instrumentu nowego właściciela w jednej z dzielnic Gniezna. Pianino zostało przetransportowane, ale ponieważ było niezwykle ciężkie, nowy właściciel czekał na znajomych, którzy mieli mu pomóc wnieść je na drugie piętro. Klemens wykorzystał tę okazję, usiadł do pianina i pośród bloków, jak gdyby nigdy nic, zaczął grać, z godziny na godzinę zbierając coraz większą liczbę słuchaczy.
    • Spędził niezliczone ilości godzin u ludzi w ich prywatnych domach. Jako jeden z dwóch stroicieli pianin działających w Gnieźnie charakteryzował się tym, iż po wykonanym zadaniu i odpowiednim naciągnięciu wszystkich strun, do późnych godzin wieczornych dawał domowe koncerty.
    • I ostatnia anegdota, najbardziej chwytająca za serce. Na pół roku przed śmiercią, w Witkowie zagrał swój ostatni koncert. Po wykonaniu całego repertuaru wstał, spojrzał na zegarek i oznajmił „na mnie już czas”…

K.K.-B.: Czy możesz przypomnieć, jak wyglądało popularyzowanie życia i działań patrona wśród młodszych i starszych gnieźnian?

D.S.-D.: Pod hasłem „Poznaj Klemensa Waberskiego” zaprosiliśmy gnieźnian do wspominania naszego patrona. Najpierw przed Starym Ratuszem postawiliśmy ławeczkę z podobizną Klemesa.

W układzie comiesięcznym zorganizowaliśmy trzy spotkania o charakterze wspominkowym. Na pierwszym, poza opowieściami, w jaki sposób została podjęta decyzja o nadaniu imienia, mieliśmy okazję usłyszeć nagranie „Trio gnieźnieńskiego” Klemensa Waberskiego, Pawła Radzińskiego i Franciszka Piaska. Przytoczone także zostały losy Revellersów – zespołu wokalnego, którego założycielem i akompaniatorem był Waberski.

Dominika Sochacka-Drzewiecka, fot. Dawid Stube

Drugie spotkanie skoncentrowało się głównie na muzyce – prezentacji kilku utworów w wykonaniu Michała Karasiewicza oraz chóru Dzwon, przez wiele lat związanych z Waberskim.

W czasie nauki zdalnej zostały skierowane do uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych scenariusze upowszechniające wiedzę o Waberskim. Gdy już była taka możliwość, zespół MOK-u spotkał się z przedszkolakami i uczniami klas 1–3 szkół podstawowych, prowadząc 40 autorskich warsztatów pt. „O kulturze z Waberskim w tle”.

Na sam finał Miejski Ośrodek Kultury zaprosił na koncert z kompozycjami patrona, w wykonaniu wokalisty Juliana Kuczyńskiego oraz pianisty Jacka Szwaja, którzy przyjęli propozycję interpretacji utworów Klemensa Waberskiego, korzystając z archiwalnych rękopisów, udostępnionych przez Zenonę Golc.

K.K.-B.: A jak rysują się plany na przyszłość? Czy Waberski nie będzie już zapomnianym patronem?

D.S.-D.: To całoroczne działanie poza uruchomieniem wielu wspomnień miało także wymierny skutek. Przypomnienie postaci Klemensa Waberskiego skierowało uwagę także na jego nagrobek. W Gnieźnie od wielu lat przed świętem 1 listopada organizowana jest przez Stowarzyszenie Absolwentów I LO zbiórka na rzecz zniszczonych nagrobków.

W ubiegłym roku udało się zebrać około 8 tysięcy złotych, które zostały przeznaczone na renowację nagrobka państwa Waberskich, zdecydowanie wymagającego już interwencji.

Nie chcemy poprzestać na patronie. Aktualnie wprowadzamy pilotażową edycję wieloletniego programu edukacyjnego „Kultura tego miasta to LUDZIE”, w której razem z uczniami szkół podstawowych będziemy przygotowywać społeczną kronikę ludzi kultury, napisaną i przedstawioną językiem młodych. Wierzymy, iż odpowiednio sformułowane komunikaty trafią do młodych odbiorców, wytwarzając tym samym relację z miastem i uwzględniając zauważenie potencjału, jaki drzemie w gnieźnianach.

Idź do oryginalnego materiału