„Im gorzej dla Grecji, tym lepiej dla greckiego kina” – tą dość wyświechtaną frazą (bo czy nie dałoby się jej odnieść do kinematografii dowolnego państwa Europy środkowo-wschodniej?) spuentował na łamach Filmwebu w 2011 r. swój tekst Piotr Szczęśniak, pisząc o greek state of mind czy rodzącej się wówczas greckiej nowej fali. Z kolei na arenie międzynarodowej popularność zdobyło jeszcze bardziej egzotycznie brzmiące określenie – grecka dziwna fala. Jednak główna bohaterka sekcji Focus na tegorocznym MFF BNP Paribas Nowe Horyzonty – Athina Tsangari, z pewnością nie należy do fanów tego rodzaju etykietek.
O ile w kinematografii greckiej doby kryzysu można wskazać pewne punkty wspólne, takie jak awangardowa stylistyka, balansujący na granicy absurdu sposób kreacji świata przedstawionego, czy niewyczerpane pokłady czarnego humoru, znane choćby z filmów Yorgosa Lanthimosa (bodaj najsłynniejszego przedstawiciela tego nurtu) – tak o obrazach Athiny Rachel Tsangari zwykło się mówić, iż każdy kolejny stanowi zaprzeczenie poprzedniego. Nic dziwnego – w eklektycznym dorobku greckiej reżyserki znajdziemy zarówno oniryczne science-fiction (The Slow Business of Going), niepokojącą, neogotycką baśń (The Capsule), pełen ciepła i przewrotnego humoru film coming-of-age (Attenberg) jak i utrzymaną w konwencji folk-horroru opowieść o starciu tradycji z nowoczesnością (Harvest).
Twórczość Tsangari wymyka się łatwemu zaszufladkowaniu. Sama zresztą podkreśla, iż zamiast do reżyserki bliżej jej do angielskiego, bardziej pojemnego określenia filmmaker – twórczyni filmów. W swojej barwnej i różnorodnej filmografii łączy bowiem elementy różnych sztuk wizualnych, nie ograniczając się wyłącznie do kina fabularnego, korzystając m.in. dokumentu, found footage czy animacji. W tym nieustannym poszukiwaniu nowych środków wyrazu, Tsangari niejako definiuje na nowo samo pojęcie filmowego autorstwa – niezależnego od tradycyjnie pojmowanego „stylu”, trademarków czy kultu auteurismu.
Austin, Texas
Niechęć reżyserki do łatwej kategoryzacji staje się jeszcze bardziej zrozumiała, jeżeli prześledzimy międzynarodowe drogi jej kariery. Jako świeżo upieczona absolwentka filozofii na Uniwersytecie w Salonikach wyjechała do Stanów Zjednoczonych, w których mieszkała i tworzyła przez następne kilkanaście lat. To tutaj studiowała performance studies i reżyserię, a także nawiązała przyjaźń z przyszłą ikoną amerykańskiego kina – Richardem Linklaterem. Na okres „amerykański” przypadają również pierwsze doświadczenia w branży filmowej, zdobywane zarówno na planie, jak i poza nim – od scenarzystki, przez zdolną producentkę i programerkę festiwali (!) po… epizodystkę. Wprawne oko może dostrzec ją choćby w Slackerze (1990) czy w rozgrywającym się – gdzieżby indziej – w Grecji Przed północą (2013). Choć w momencie realizacji tego drugiego obrazu zarówno Tsangari, jak i Linklater nie byli już nieśmiałymi debiutantami, a raczej filmowcami o od dawna ugruntowanej pozycji w świecie filmowym.

To właśnie w Stanach powstają pierwsze krótkie metraże Tsangari (w tym pokazywany na tegorocznym festiwalu – Fit) oraz jej pełnometrażowy debiut – oniryczny The Slow Business of Going (2000). Tą senną, na poły autobiograficzną opowieść przenika duch amerykańskiego kina niezależnego spod znaku Johna Cassavetesa czy Roberta Altmana. Również w kontekście realizacyjnym – film powstawał aż 5 lat, głównie po godzinach, a większość ekipy składa się z przyjaciół reżyserki. Zespołowy charakter przedsięwzięcia sygnalizują nam już napisy początkowe, wymieniające aż dziesięciu scenarzystów, w tym odtwórczynię głównej roli – Lizzie Marinez.
W debiutanckim obrazie Tsangari śledzimy losy Petry Going – Greczynki, kobiety-cyborga, podróżującej po świecie z ramienia tajemniczej organizacji The Global Nomad Project. Jej zadaniem – podobnie jak innych pracowników projektu – jest rejestrowanie wspomnień, które trafiają do swoistego wideokatalogu historii widzianych oczami turysty. Próżno szukać tu spójnej i jednolitej fabuły; The Slow Business of Going to raczej luźna mozaika epizodów, rozgrywających się w dziewięciu hotelach w dziewięciu różnych miastach na świecie, w tym Houston czy Pradze, układająca się w filozoficzny portret globalizacji świata, stojącego u progu nowego millenium. Film – choć niepozbawiony niedociągnięć typowych dla debiutu – już wprowadza zasadniczy temat twórczości Tsangari, wokół którego będą oscylować wszystkie kolejne jej projekty: poetykę miejsca i jego rolę znaczeniotwórczą.
Pytania o greckość
W pierwszych latach nowego milenium Tsangari wraca do rodzinnej Grecji i – chwilowo odkładając na bok własne projekty reżyserskie – angażuje się w działalność producencką oraz instytucjonalną. Jej doświadczenie zdobyte za granicą gwałtownie przekłada się na najważniejszy udział w lokalnych inicjatywach: współtworzy ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Atenach w 2004 roku, a także zostaje producentką trzech pierwszych filmów Yorgosa Lanthimosa, w tym przełomowego Kła (2009), który zapewnił mu nominację do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny. To właśnie wtedy zaczyna krystalizować się to, co świat zachodni z pewnym dystansem i egzotyzującą ciekawością nazwie później grecką dziwną falą (Greek Weird Wave).
Choć ówczesny rozkwit twórczej energii greckiego kina wywoływał zachwyt krytyków na całym świecie, a wspomnienia „dziwność” stanie się niejako towarem eksportowym greckiego przemysłu filmowego, nie szło to w parze z systemowym wsparciem ze strony państwa. W odpowiedzi na brak stabilnych warunków produkcji powstaje oddolna inicjatywa Filmmakers of Greece, której Tsangari staje się jedną z aktywnych członkiń. Zaangażowanie w ten ruch miało charakter nie tylko artystyczny, ale również polityczny. Odzwierciedlało ono potrzebę redefinicji greckiej tożsamości kulturowej w czasach głębokiego kryzysu społecznego i gospodarczego. Właśnie w takim kontekście powstaje Attenberg (2010) – film, który pozwolił Tsangari w pełni zaistnieć jako reżyserce o własnym, odrębnym głosie i wyraźnie zaznaczyć swoją obecność na arenie międzynarodowej.
Antropologia dziewczęcości
Attenberg (2009) to minimalistyczny portret dojrzewania na greckiej prowincji, pod kątem tematyki i dojrzałości wyprzedzający o parę lat głośniejsze tytuły w rodzaju Frances Ha czy Ladybird. Akcja filmu rozgrywa się w rodzinnym miasteczku reżyserki – Asprze Spitii u wybrzeży Zatoki Korynckiej, a sama otwarcie przyznaje, iż wybór ten miał charakter polityczny. Zależało jej na demitologizacji ojczyzny, pogrążające się wówczas w ekonomicznej zapaści i uzależnieniu od zagranicznego kapitału. W istocie, postindustrialny pejzaż zapomnianego przez modernizację miasteczka-widma, w którym brakuje perspektyw dla młodych ludzi daleki jest od wizerunku znanego nam z wakacyjnych pocztówek.

Na tym tle reżyserka snuje bliską ciału, bezpretensjonalną opowieść o nietypowej przyjaźni dwóch kobiet. Główna bohaterka – Marina (Ariane Labed) to dwudziestoparolatka, która na pół etatu jeździ taksówką, a pozostałą część doby dzieli między opiekę nad ciężko chorym ojcem i spotkania z przyjaciółką Bellą, która wprowadzają ją w świat dojrzewania i seksualności. Jednak główna bohaterka cielesnością zdaje się być zainteresowana bardziej jako zjawiskiem zewnętrznym, niż czymś co miało by jej osobiście dotyczyć. Otaczający ją świat postrzega na wzór ukochanych dokumentów przyrodniczych sir Davida Attenborougha – stąd też film bierze swój tytuł, będący przekręceniem przez Bellę nazwiska słynnego przyrodnika.
Choć w Attenbergu na pierwszy plan wysuwają się kwestie związane z dojrzewaniem i seksualnością, równie istotną rolę odgrywają relacje rodzinne i żałoba – na uwagę zasługuje zwłaszcza wyjątkowa bliska więź głównej bohaterki z umierającym ojcem, którą znamionuje otwartość i brak tematów tabu. Prawdopodobnie to właśnie formalna prostota i śmiała afirmacja ekscentryzmu bohaterek przełożyła się na entuzjastyczne przyjęcie na arenie międzynarodowej, przynosząc Labed nagrodę na 67. Festiwalu w Wenecji, a samej Tsangari – pozycję jednej z najciekawszych głosów współczesnego kina europejskiego. Wśród licznych laurów znajdziemy także polski akcent – Grand Prix Konkursu Głównego wrocławskiego MFF Nowe Horyzonty w 2011 roku. Stąd przegląd jej twórczości na tegorocznym festiwalu możemy odczytywać jako symboliczny powrót do korzeni – miejsca, gdzie tak naprawdę wszystko się zaczęło.
Baśń dla dużych dziewczynek
W duchu „dziwnej greckiej fali” utrzymany jest także mroczny i enigmatyczny krótki metraż The Capsule (2012). Ta 35-minutowa opowieść została nakręcona w XVIII-wiecznej posiadłości na greckiej wyspie Hydra. Tym razem jednak autorka zupełnie porzuca konwencję realistyczną na rzecz surrealistycznej, neogotyckiej opowieści o osobliwej szkole dla dziewcząt. Oddając niepokojącą i niejednoznaczną atmosferę instytucji reżyserka, w charakterystycznym dla siebie stylu, sięga do szerokiego wachlarza technik, umiejętnie łącząc ze sobą stylistykę dokumentu, ujęcia typu found-footage i slow motion. Tak jak i w przypadku Attenberg, tym, co wyróżnia bohaterki The Capsule, jest ich nienaturalne, nietypowe zachowanie, momentami przypominając aktywności dzikich zwierząt – syczą, warczą, a z czasem stają się jak mechaniczne lalki: identycznie ubrane, powtarzające te same gesty i rytuały. Już w pierwszych scenach obserwujemy, jak wyczołgują się spod łóżek czy stert krzeseł, by niedługo zostać poddane brutalnej dyscyplinie w ramach rytuału wyłaniania następczyni swojej matrony.

Pod wieloma względami The Capsule sprawia wrażenie obrazu przeznaczonego do oglądania w muzeum sztuki nowoczesnej niż na kinowym ekranie – z resztą skojarzenie ze sztuką jest tutaj w pełni uprawnione, bo jedną z głównych inspiracji do powstania tego krótkiego metrażu miały stanowić właśnie obrazy i to polskiej artystki – Aleksandry Waliszewskiej (wystawianej z resztą w warszawskim MSNie w 2022 roku), wspólnie z którą Tsangari napisała scenariusz. Jednak nasycony symboliką i intrygujący formalnie, przez swój awangardowy charakter The Capsule może sprawiać wrażenie mniej przystępnego niż reszta jej twórczości.
Testosteron na jachcie
Ów grecki tryptyk kończy Chevalier (2015) – komedia, rozgrywająca się w całości na pokładzie luksusowego jachtu, kursującego wzdłuż wybrzeża Morza Egejskiego. Również i tu Tsangari nie ustaje w zaskakiwaniu widzów, nie pozwalając przypiąć sobie jakiejś łatki na długo – tak jak dwa poprzednie obrazy były w całości poświęcone eksploracji mikroświata kobiecego, tak w przypadku Chevalier mamy do czynienia w całości z męską obsadą i groteskowym studium toksycznej rywalizacji. Grupa mężczyzn, zblazowanych i nieco znudzonych atrakcjami ekskluzywnego rejsu, zaczyna grać w absurdalną grę: mają ustalić, który z nich jest „najlepszy we wszystkim”. Symboliczną nagrodą jest pierścień rycerski – tytułowy chevalier. Od tej pory wszystko – od jakości snu po długość członka – staje się pretekstem do punktacji.

Pomysł wyjściowy jest intrygujący, a obserwacja mechanizmów toksycznej męskości i napięć klasowo-przyjacielskich – trafna, ale zdarza się, iż Chevalier grzęźnie w swojej repetytywności i formalnym chłodzie. Tsangari świadomie rezygnuje z klasycznego humoru, każąc swoim bohaterom traktować infantylne konkurencje ze śmiertelną powagą, co momentami działa – ścierające się ego i potrzeba dominacji rzeczywiście przypominają znane z życia mechanizmy społeczne, ale ostatecznie film wydaje się zbyt jednotonowy i pozbawiony jednoznacznej puenty, zwłaszcza na tle pozostałej twórczości Greczynki. Chevalier nie wywołuje już tak silnego rezonansu jak wcześniejszy Attenberg – ani emocjonalnego, ani formalnego.
Krwawe żniwa
Co innego Harvest – najnowszy film Greczynki, który miał premierę na zeszłorocznym festiwalu w Wenecji, gdzie brał udział w konkursie głównym, inicjując tym samym nowy, brytyjski etap w twórczości reżyserki, w tej chwili mieszkającej na Wyspach. Powstały w koprodukcji z BBC i oparty na powieści Jima Crace’a film to opowieść rozgrywająca się w anonimowej angielskiej wsi u progu rewolucji agrarnej. W warstwie wizualnej dominuje ziarnista taśma 16 mm i zbilansowana paleta barw, utrzymana w ciepłych odcieniach żółci, brązu, czerwieni, a poszczególne kadry sprawiają wrażenie, żywcem wyjętych z płócien Breugla. Wieś jawi się tu jako mikroświat: przestrzeń rytmizowana porami roku i pracą ludzkich rąk, odcięta od świata, funkcjonująca w zgodzie z naturą. Historię poznajemy z perspektywy Waltera Thirska – dawnego służącego, a w tej chwili chłopa – outsidera, pozostającego się na uboczu klasowych podziałów, którego pozycja staje się kluczowa, gdy w idyllę wkrada się pęknięcie.

To właśnie wraz z metaforycznym „przybyciem cywilizacji” – w osobie kartografa zwanego Panem Earlem – sielski krajobraz zaczyna się rozpadać. Mapa, którą sporządza, zapowiada koniec wspólnoty – ziemie mają zostać ogrodzone, a mieszkańcy wysiedleni. Kamera wzlatuje w górę, prezentując wieś z perspektywy kartograficznej: z góry, jak teren do rozgraniczenia i zawłaszczenia. Obiektywizm obrazu zestawiony zostaje z narastającą atmosferą paranoi: zwierzęta i ludzie zaczynają ginąć, wioskę ogarnia panika, pojawiają się oskarżenia o klątwy i czary. Świta kuzyna właściciela ziemi terroryzuje ludność, a Walter jako pomocnik kartografa – bierny i niezdolny do zajęcia stanowiska w nowej rzeczywistości, zostaje napiętnowany jako zdrajca. Harvest to elegijny portret końca pewnej formy życia i wspólnoty, ale też przejmująca przypowieść o wykorzenieniu i przemocy władzy ubranej w szaty postępu. W tej formalnie ascetycznej, ale wizualnie bogatej opowieści Tsangari po raz kolejny rozsadza ramy gatunku, łącząc folk horror z historyczną refleksją i antropologiczną czułością.
Rozpięta na trzy dekady twórczość Athiny Rachel Tsangari jest na tyle bogata i różnorodna, iż każda próba sprowadzenia jej do pojedynczego mianownika zdaje się nie tyle chybiona, co wręcz krzywdząca. Zbyt indywidualna na „dziwną falę”, zbyt ekscentryczna dla głównego nurtu, niewystarczająco „grecka”, by wpisać się w lokalne ramy. Jednak paradoksalnie to właśnie ta niejednorodność i skłonność do nieustannego wymyślania siebie na nowo jawi się jako akt wielkiej twórczej odwagi. Zamiast łatwych rozwiązań i przewidywanych narracji Tsangari oferuje widzom niepodrabialny powiew świeżości, którego w kinie coraz bardziej brakuje. A to sprawia, iż każdy powinien być w stanie znaleźć w jej kinie coś dla siebie. Sekcja Focus na kino Athiny Rachel Tsangari to idealna okazja, by zanurzyć się w jej twórczości – lub przekonać się, jak bardzo ewoluowała przez 14 lat od zdobycia Grand Prix.
Korekta: Magda Wołowska
Bibliografia:
- Urszula Lipińska, Zawieszeni w sprzeczności (Grecka Nowa Fala) http://11mff.nowehoryzonty.pl/m/artykul.do?id=1082
- P. Szcześniak, Greek state of mind, https://www.filmweb.pl/article/Greek+state+of+mind-79962
- A Beginner’s Guide To Greek Weird Wave | What Is It?, https://cinemawavesblog.com/movements-page3/greek-weird-wave/
- J.Pelczar, NH: Attenberg, czyli greckie kino, https://radioram.pl/articles/view/19364/NH-Attenberg-czyli-greckie-kino
Tekst powstał w ramach współpracy partnerskiej z Międzynarodowym Festiwalem Filmowym BNP Paribas Nowe Horyzonty.