FELLOWSHIP - The Skies Above Eternity (2024)

powermetal-warrior.blogspot.com 1 miesiąc temu

Jest i druga płyta od czarodziejów z Fellowship, który przywraca wiarę w brytyjski power metal. "The Skies above Eternity" to długo wyczekiwany sukcesor "The saberlight chronicles", który w dalszym ciągu kontynuuje podróż tej młodej formacji w klimaty fantasy. Tym razem poza wyraźnymi wpływami Power Quest, Majestica, czy Twilight Force, można doszukać się pewnych elementów japońskiego power metalu spod znaku choćby Galneryus. Debiut zawiesił wysoko poprzeczkę i byłem ciekaw czy Fellowship utrzyma wysoką formę.

Tak udało się utrzymać wysoki poziom artystyczny płyt, choć można odnieść wrażenie, iż płyta nie robi już takiego efektu "wow" co właśnie debiut. W dalszym ciągu band gra swoje, trzyma się swojego stylu i to już ciężko czymś bardziej zaskoczyć. Miło jest słyszeć, iż band czerpie garściami z klasyki i oddaje hołd najlepszym power metalowym zespołom i daje też troszkę od siebie. Wykonania, aranżacje, ozdobniki robią wrażenie. Nie brakuje chwytliwych melodii, wyrazistych riffów, wciągających refrenów i tego klimatu fantasy. Wszystko się zgadza.Wosko/Browne w dalszym ciągu czarują swoją grą i przepięknymi solówkami. Panowie znają się na swojej robocie. To słychać od pierwszych sekund. pozostało specyficzny wokal Matthew Corry, który nie każdemu przypadnie do gustu. Tu słychać, iż się rozwinął i jest bardziej pewny siebie. Pasuje do muzyki fellowship.

Już otwieracz "Hold Up your hearts" to taki klasyczny power metal i swoista kontynuacja stylu z debiutu. Jeszcze ciekawszy jest melodyjny "Victim",który potrafi kupić słuchacza klimatem i wpływami japońskiego power metalu. Motyw przewodni w "The Bitter winds" wyróżnia się i jest godny zapamiętania. Fellowship właśnie w takich kompozycjach błyszczy najbardziej."Eternity" też momentami brzmi jak hołd dla mistrzów z Galneryus. Fellowship nie robi kalki, a wykorzystuje pewne patenty i wplata w swój styl. Echa Power Quest i Helloween przewijają się w "King of Nothing" i to rasowy hicior. "A New Hope" jest przesiąknięty twórczością Majestica i troszkę za słodko jak dla mnie.

Fellowship robi swoje i trzyma wysoki poziom. Klimat fantasy, przepiękne solówki, słodkie melodie i podniosłe refreny. To wszystko jest, choć już nie ma takiego zaskoczenia i takiego zniszczenia jak na debiucie. Płyta obowiązkowa dla fanów power metalu.

Ocena: 9/10
Idź do oryginalnego materiału