FEANOR - Hellhammer (2025)

powermetal-warrior.blogspot.com 21 godzin temu

Ostatnie dzieła argentyńskiej formacji Feanor były prawdziwą ucztą dla fanów heavy/power metalu, zwłaszcza miłośników muzyki w stylu Manowar, Wizard czy Majesty. W roku 2023 doszło do personalnych roszad – z zespołu odeszli Sven D’Anna i David Shankle. Udało się jednak pozyskać równie wielkie i znane nazwiska. Wokalistą został Micke Stark ze Stormburner, a na gitarze zagrają E.V. Martel, który miał epizod w Manowar, oraz Thilo Hermann, znany z okresu świetności Running Wild. Na skrzypcach usłyszymy Dianę Boncheva. Od ostatniej płyty minęły cztery lata, a już 14 września nakładem No Remorse Records ukaże się piąty album studyjny zatytułowany „Hellhammer”. Wszystkie znaki na niebie wskazują, iż będzie to coś niezwykłego.


Kiedy widzi się okładkę autorstwa Andrea Marshalla, wiadomo, iż szykuje się wyjątkowy album. Uwielbiam jego prace i ukryte w nich motywy. Okładka „Hellhammer” również zachwyca i przywodzi na myśl klasyki Blind Guardian czy Running Wild. Na wysoką jakość całości wpływa także brzmienie stworzone przez Pieta Sielcka. Sam materiał jest bardzo klimatyczny i zróżnicowany, a co najważniejsze – pozostaje w stylizacji epickiego heavy/power metalu. Słychać tu oczywiście wpływy Wizard czy Manowar, ale także coś z Running Wild i Blind Guardian. Brzmi to wszystko świeżo i pomysłowo. Feanor zaskakuje i nie trzyma się kurczowo stylu Manowar, co pokazuje potencjał nowego składu. Miałem obawy po odejściu Svena i Davida, ale teraz wiem, iż nowi członkowie wnieśli nową jakość. „Hellhammer” ogólnie brzmi jak zaginiony klasyk lat 90.


Płyta kryje też sporo ciekawych gości, takich jak Sven D’Anna, Ross the Boss czy David Shankle. Dzięki temu przez cały czas czuć klimat i styl Manowar. Album trwa 67 minut i zawiera 13 utworów. Zaczynamy od killera – Feanor stawia na rozpędzony, power metalowy „Sirens of Death”, z melodyjnym motywem przewodnim i podniosłym refrenem. Uczta dla fanów tego gatunku. Chórki Pieta dodają utworowi uroku i mocy rodem z ostatnich płyt Iron Savior. Micke Stark sieje zniszczenie i dodaje urozmaicenia swoim głosem – jest moc! Wspaniale znów usłyszeć Thilo Hermanna w szybkich petardach, jak „Bad Decisions”, gdzie pobrzmiewają patenty Iron Savior, Wizard czy choćby starego Blind Guardian – klasa sama w sobie. Wiele riffów już słyszeliśmy w roku 2025, ale ten zdobiący tytułowy „Hellhammer” jest jednym z najlepszych. Prosty, zadziorny, z wyczuwalnymi wpływami Judas Priest („Metal Gods”) czy Krokus („Tokyo Nights”). Utwór to majstersztyk, pokazujący, jakiej klasy zespołem jest Feanor.


Stonowany i epicki „Remember the Fallen” to miks patentów Iron Savior i Manowar – rycerski klimat i interesujące aranżacje. Na płycie znajdziemy również rozbudowany, pełen rozmachu kolos „The Epic of Gilgamesh Pt. 2”. Thilo Hermann przypomina czasy Running Wild w przebojowym „H.M.J.”, gdzie czuć stary, dobry piracki klimat. Nic dziwnego, iż wybrano go na drugi singiel. Mamy też energiczny i przebojowy „Maglor the Singer” – oj, dużo się tutaj dzieje. Rycerski i marszowy „The Flight of the Valkyries” to ukłon w stronę Manowar. „House of Fire” kipi energią i zabiera nas w rejony klasycznego power metalu. Ross the Boss pojawia się w heavy metalowym hymnie „This One’s for You”, który emanuje klimatem Manowar. Tak to się robi w wielkim stylu – to jest heavy metal i nie trzeba nic więcej dodawać. Wielki finał wielkiej płyty.


„Hellhammer” to album dojrzały, agresywny, melodyjny i epicki. Feanor w nowym składzie otwiera nowy rozdział swojej historii i nagrywa jedną z najlepszych płyt – a może i najlepszą? Uczta dla fanów heavy/power metalu. Usłyszeć Thilo ponownie w akcji to największa atrakcja „Hellhammer”. Płyta – petarda.

Ocena: 9,5/10

Idź do oryginalnego materiału