Fallout – recenzja serialu. War. War never changes

popkulturowcy.pl 8 miesięcy temu

Przemysł filmowy od dawna mierzy się z problemem przeniesienia gier wideo na ekrany. W ostatnich latach dostaliśmy wiele adaptacji, mniej lub bardziej udanych, choć w większości nie były to tytuły warte polecenia. Wina przede wszystkim w nieudanych próbach twórców w oddzieleniu gameplay’u i fabuły, co powoduje dużą sieczkę produkcyjną. Jednak filmowcy nie poddają się i walczą nieustannie o aprobatę graczy. Tym razem Amazon spróbował przenieść na ekrany telewizorów jedną z najważniejszych serii RPG w historii gier. Czy Fallout to udana adaptacja?

Na początku mała spowiedź: przed serialem nie miałem jakiejś większej styczności z serią Fallout. Choć kiedyś grałem trochę w New Vegas, to – nie wiedzieć czemu – przestałem. I na tym moja znajomość ze światem gry się kończy, dlatego do tytułu Amazona podszedłem praktycznie bez jakiekolwiek wiedzy. Muszę przyznać, iż moje oczekiwania wobec produkcji były bardzo niskie. Po prostu nie wierzyłem, iż da się tak wielką serię (z jeszcze większą historią świata) zaadaptować w formie serialu. Oj, jak bardzo byłem w błędzie…

Zobacz także: Halo – recenzja 2. sezonu. Czy to jest już koniec?

Fot. Kadr z serialu

Fallout nie ekranizuje żadnej z gier i opowiada własną historię, kanoniczną dla świata. Fabułę serialu osadzono w 2296 roku i przedstawia nam 3 protagonistów: Lucy, Maximusa oraz Ghula. Lucy jest mieszkanką Krypty 33 i została wyznaczona do poślubienia mężczyzny z sąsiedniej Krypty 32. Niestety wszystko kończy się katastrofą – bandyci wchodzą do bunkrów. Zła świta morduje większość mieszkańców krypty i porywa ojca bohaterki. Dziewczyna jest zmuszona jako pierwsza wyjść z bunkra na powierzchnię, by znaleźć swego rodzica. Maximus natomiast należy do militarnej organizacji zwanej Bractwem Stali, która zajmuje się odnajdywaniem artefaktów sprzed Wielkiej Wojny. Protagonista zostaje giermkiem i pomaga swemu rycerzowi – Titusowi – w znalezieniu przedmiotu o potężnej mocy. Mamy jeszcze Ghula – ponad 200-letniego mężczyznę, który żył jeszcze w czasach przed bombardowaniem. 3 różne osobowości, 3 różne światy, 1 cel: znaleźć tajemniczego naukowca, który może spełnić ich pragnienia.

Jak widać, widz będzie miał do czynienia z 3 rozwiniętymi wątkami. Początkowo bałem się, iż 8 odcinków nie wystarczy, by dać każdemu bohaterowi wystarczająco czasu ekranowego. Twórcy jednakże wiedzą doskonale, jak umiejętnie zarządzać tempem. Fallout na spokojnie pokazuje historię każdego z bohaterów, jaki jest, co go napędza i jak radzi sobie na niebezpiecznych terenach Pustkowia. Lucy – jak przystało na mieszkankę krypty – jest naiwna i dobroduszna, Maximus przerażająco ambitny, a Ghul brutalny i nieprzewidywalny. Ich cechy osobowości idealnie się kontrastują, a ich wspólne sceny (ich drogi będą się nie raz krzyżować) są pełne emocji oraz humoru. No właśnie, serial oferuje dużą dawkę żartów, które do tego są naprawdę świetnej jakości! Doskonale miesza śmieszniejsze momenty o luźniejszym klimacie z mrocznym ukazaniem społeczności świata poatomowego.

Zobacz także: Reżim – recenzja serialu. Nudna polityka

Fot. Kadr z serialu

Gry znane są przede wszystkim dzięki wybitnie napisanej rzeczywistości postapokaliptycznej. Twórcy doskonale o tym wiedzą, dlatego fabuła skupia się przede wszystkim na przedstawieniu tego dziwnego świata. Widz nie tylko pozna dzikie strony Pustkowia, ale także pozna mroczne sekrety krypt oraz Vault-Tec. Wszystko za sprawą Ghula, którego postać pozwala twórcom przenosić czas akcji do wydarzeń sprzed Wielkiej Wojny. I wypada to naprawdę znakomicie! Serial bardzo powoli odkrywa karty, a z każdym odcinkiem podziemne życie wydaje się coraz bardziej przerażające i sztuczne.

Dzięki temu zabiegowi Fallout ciekawi widza od początku do samego końca. Produkcja oferuje wiele świetnych dialogów i rozwiązań fabularnych, które czynią ją bardzo oryginalną na tle pozostałych seriali. Jonathan Nolan napisał świetną historię, która (pozytywnie) przytłacza widza mieszanką gatunków. Mamy elementy nie tylko satyry, ale także thrillera, akcji czy horroru. W serialu znajdziemy też kino drogi, które z czasem dramatycznie zmienia osobowość okłamywanej przez całe życie Lucy czy Maximusa, który się uczy, iż na Pustkowiach są jeszcze osoby, którym można zaufać. Jednak twórcy końcowo nie dają żadnemu wątkowi finału. Nolan z pewnością ma wizję na wielką opowieść, która będzie wymagała jeszcze paru sezonów.

Zobacz także: Niezwyciężony, sezon 2 – recenzja 2. części. Cisza przed burzą

Fot. Kadr z serialu

Klimat zaś jest wspaniały! Świat wydaje się wręcz wyjęty z gry – pozostałości ludzkiej architektury opanowane przez faunę i florę, retrofuturystyczna technologia oraz piękna muzyka z lat 40. oraz 50. Bardzo miło ogląda się krajobrazy zniszczonej Ameryki. Ogółem reżyseria jest na bardzo wysokim poziomie i oferuje wspaniałe zdjęcia i zapierające dech w piersiach sceny. Dzięki temu same walki – choć nie ma ich dużo (siłą napędową serialu są jednak dialogi) – super się ogląda! Starannie wykonane, z dobrą choreografią, nie stronią od krwi czy brutalności.

Fallout to istny pokaz rewelacyjnego aktorstwa. Każdy z obsady daje z siebie wszystko i serwuje widzom świetne kreacje. Ella Purnell oraz Aaron Moten pokazują swój kunszt aktorski, a choćby te mniejsze role (jak Kyle MacLachlan, Moises Arias czy Sarita Choudhury) są bardzo dobre. Natomiast to Walton Goggins błyszczy najbardziej. Jego postać jest pełna charyzmy, ma humorek, ale potrafi też pokazać swoją bezlitosną, straszną stronę.

Zobacz także: Reniferek – recenzja serialu. Pętla obciążenia

Fallout niewyobrażalnie mnie zaskoczył. Jest to rewelacyjna satyra, która nieraz rozbawi oglądającego. Świetna warstwa fabularna, wielowymiarowi bohaterowie, piękne zdjęcia, jeszcze lepsza muzyka oraz bardzo dobre aktorstwo. Do portfolio Amazona trafia kolejna perełka, która zachwyca swoją kreatywnością i oryginalnością. Jest to także najlepsza aktorska adaptacja gier wideo (choć dużej konkurencji nie było…). Fallout to po prostu serial, który trzeba obejrzeć!

Źródło obrazka głównego: kadr z serialu

Idź do oryginalnego materiału