RTV SLO podtrzymuje wątpliwości i grozi wycofaniem
Telewizja słoweńska RTV SLO znów grzmi. Mały alpejski nadawca rok temu zakwestionował głosowanie widzów z uwagi na zbyt wysoką notę przyznaną Izraelowi względem hitowości utworu „Hurricane” oraz faktu, iż w Słowenii jest stosunkowo mała diaspora izraelska. Nigdy nie dowiedzieliśmy się jaką odpowiedź RTV SLO uzyskało od Europejskiej Unii Nadawców, jednak zdawało się, iż musiała być ona zadowalająca, bo Słoweńcy wzięli udział w Eurowizji 2025 i powrócili też do preselekcji narodowych. Teraz jednak znów mają wątpliwości, przyłączając się w ten sposób do grona innych, głównie zachodnich nadawców. „RTV SLO zwróciła się do Europejskiej Unii Nadawców (EBU) w związku z rosnącymi obawami dotyczącymi dalszego uczestnictwa Izraela w wydarzeniach organizowanych przez EBU, w tym w Konkursie Piosenki Eurowizji. Wezwała również do otwartej dyskusji wśród członków na temat przejrzystości tegorocznego głosowania i polityki współpracy” – informuje portal telewizji.
Dyrektorka RTV SLO mówi o odpowiedzi EBU sprzed roku
Nadawca słoweński podziela wątpliwości m.in. telewizji z Hiszpanii czy Belgii twierdząc, że Konkurs Piosenki Eurowizji nie jest już apolityczny i jednoczący. Dyrektor stacji, Ksenija Horvat, przekazała EBU kolejne pismo i podkreśliła, iż już rok temu RTV SLO miało obawy co do zasadności startu, jednak w tym roku uległy one znacznemu nasileniu. „Niestety, odpowiedź, którą otrzymaliśmy, nie zawierała przekonujących ani konkretnych wyjaśnień, ani nie odzwierciedlała pilności i powagi problemu, którym się zajmujemy. W tym czasie sytuacja humanitarna w Strefie Gazy i na okupowanych terytoriach palestyńskich uległa pogorszeniu, a obawy społeczne – zarówno w Słowenii, jak i w całej Europie – znacznie wzrosły” – tłumaczy dyrektorka, nawiązując do zeszłorocznej korespondencji z EBU. Uważa, iż aktualne wyniki televotingu wzmacniają nieufność wobec całego wydarzenia, a możliwe wpływy polityczne na televoting podważa bezstronność EBU. Horvat chce zadać EBU konkretne pytania. „Jesteśmy szczególnie zainteresowani porównaniem głosów telefonicznych z głosami online, ponieważ uważamy, iż jest to niezbędne do przywrócenia zaufania do uczciwości procesu głosowania. Jako media publiczne mamy obowiązek dostarczania naszym odbiorcom dokładnych i weryfikowalnych informacji” – stwierdziła.
Decyzja o wycofaniu nie będzie łatwa, ale może być konieczna
Z powodu coraz większej presji publicznej, jaką odczuwa zarząd RTV SLO, Horvat jest zmuszona postawić EBU ultimatum. jeżeli organizacja nie będzie w stanie jasno i klarownie odpowiedzieć na zadane pytania i przedstawić dogodnych rozwiązań, zarząd stacji przemyśli dalsze uczestnictwo w Konkursie Piosenki Eurowizji. Horvat wie, iż nie będzie to łatwa decyzja. „Będziemy zmuszeni to zrobić, jeżeli EBU przez cały czas nie będzie w stanie zająć się tymi kluczowymi kwestiami zarówno z perspektywy etycznej, jak i interesu publicznego” – tłumaczy. Nawołuje też do podjęcia otwartej dyskusji dotyczącej przejrzystości głosowania. W rozmowach mają wziąć udział nie tylko przedstawiciele nadawców ale też świata muzycznego. Portal Evrovizija.com przypomina, iż Rada RTV SLO przyjęła rezolucję nakazującą Zarządowi natychmiastowe zainicjowanie wniosku w ramach EBU, aby Izrael nie uczestniczył w Eurowizji 2025. Powinna ona informować Radę RTV i opinię publiczną o swoich staraniach. Dyrektorka RTV SLO czynnie bierze udział w działaniach i prowadziła rozmowy z EBU także przed wyjazdem Klemena Slakonji do Bazylei. „Wzywałam ponownie, aby wyjaśnić, dlaczego niektórzy są równiejsi od innych. Oczywiście mówię o nierównym traktowaniu Rosji i Izraela. I o tym, że państwa członkowskie EBU powinny mieć możliwość przejrzystego współdecydowania we wszystkich istotnych kwestiach, w tym o możliwym wykluczeniu Izraela. W zeszłym roku nie otrzymałem odpowiedzi, która by mnie przekonała” – mówiła pod koniec kwietnia na spotkaniu prasowym.
Słowenia uruchomi efekt domina?
Wielu fanów Eurowizji obserwuje działania nadawców publicznych ukierunkowane na reformę i przejrzystość televotingu oraz rozpoczęcie dyskusji na temat dalszego udziału izraelskiej telewizji KAN w konkursie. W sprawie aktywnie uczestniczą telewizje z Hiszpanii, Norwegii, Finlandii, Irlandii, Islandii, Słowenii, Belgii i Holandii. Europejska Unia Nadawców póki co odpowiada listami tłumaczącymi, iż na televoting nikt niepożądany nie mógł mieć wpływu. Zapowiedziano też audyt oraz spotkanie ws. Izraela, jednak konkretów nie podano. Niektórzy obserwatorzy wierzą, iż jeśli chociaż jeden nadawca faktycznie wycofa się z udziału w ramach bojkotu, to jego działania wywołają efekt domina i kolejne telewizje również zrezygnują ze startu w ramach protestu. Aktualnie najwięcej o potencjalnym wycofaniu się mowa w Słowenii czy Belgii. Tego typu groźby pojawiały się już wcześniej – przed Eurowizją 2022 telewizje z Finlandii, Łotwy i Estonii były gotowe zrezygnować, jeżeli Europejska Unia Nadawców zachowałaby Rosję w konkursowej stawce. Przed konkursem w 2024 pojawiły się obawy o udział Izraela związane z silną presją społeczną na nadawców w wielu krajach, zwłaszcza w Skandynawii. Najbliżej rezygnacji była wtedy telewizja z Islandii, jednak ostatecznie do tego nie doszło.
RTV SLO zadowolone z wyników oglądalności ESC 2025
Czy maleńka Słowenia faktycznie zrezygnuje? Na ten moment nie wiadomo, ale zdaje się, że presja społeczna w Ljublanie jest dość silna. Reprezentujący kraj Klemen Slakonja odpadł z konkursu po pierwszym półfinale zdobywając 13. miejsce i jedynie 23 punkty, z czego aż 6 z sąsiedniej Chorwacji czy 8 od jurorów z San Marino, których rankingi zawsze są dość nietypowe. Słowenia to jeden z najsłabszych państw Eurowizji. Od momentu wprowadzenia półfinałów (od 2004) tylko osiem razy awansowała do finału, a najlepszym w tym okresie rezultatem było 13. miejsce Mai Keuc z 2011 roku. Aż połowa awansów zakończyła się w finale miejscem poza top20. Pomimo słabych wyników RTV SLO zwykle z entuzjazmem podchodzi do udziału w Eurowizji. Pierwszy półfinał (z udziałem Klemena) zyskał w Słowenii udział na poziomie 7,5% co oznaczało widownię rzędu 145 tysięcy. W momencie występu Słoweńca peak wyniósł 13,5% udziału i ponad 260 tysięcy widzów. Drugi półfinał nie był już tak popularny – osiągnął oglądalność na poziomie mniej niż 50 tysięcy widzów (2,6% udziału). Finał zebrał 150,4 tysięcy widzów, co dało RTV SLO udział rzędu 7,8%. Nadawca podkreślał, iż finał zaciekawił przede wszystkim młodą widownię (grupa wiekowa 15-34 lata). Nadawca zwrócił też uwagę na wysoką oglądalność internetowych relacji nadawcy z Bazylei oraz fakt, iż Eurowizję w Słowenii emitowało też Radio Val 202. Pomimo odpadnięcia w półfinale telewizja podtrzymuje, iż występ do „How much time do we have left” był świetny. Podczas prezentacji scenicznej popularnemu prezenterowi towarzyszyła żona, której choroba była inspiracją do napisania utworu.
Tylko jeden bojkot w historii Eurowizji?
Historia Eurowizji pamięta tylko jeden poważny bojkot konkursu, który miał miejsce przed finałem w 1970 roku. Spowodowany był niezadowoleniem z rozstrzygnięcia ESC 1969, która zakończyła się poczwórnym remisem. EBU nie miało ówcześnie żadnego mechanizmu, który pozwoliłby ustalić tylko jednego zwycięzcę spośród czterech państw. Nie przewidziano też takiego remisu, a wręcz zbagatelizowano potencjalne zagrożenie takim scenariuszem, chociaż punktacja ówcześnie stosowana mogła do tego doprowadzić. Łącznie nadawcy z czterech państw postanowiło wycofać się z Eurowizji 1970 – były to stacje ze Szwecji, Finlandii, Norwegii oraz Portugalii. Żadna z nich nie znalazła się w remisowej czwórce. Do bojkotu dołączyła też austriacka ORF, która nie uczestniczyła w 1969 roku ale planowała wrócić, czego ostatecznie nie zrobiła. Co ciekawe, oficjalnym powodem bojkotu miało być poczucie, iż konkurs marginalizuje mniejsze kraje i nie stanowi odpowiedniej rozrywki telewizyjnej. Cała piątka powróciła na Eurowizję w 1972 roku, gdy EBU zaproponowało nową metodę głosowania jurorów.
Źródło: RTV SLO, Evrovizija.si, Wikipedia, fot.: RTV SLO (siedziba stacji)