TVP ma powody do zadowolenia. Świetne wyniki oglądalności ESC 2025
Wielki sukces Polski na Eurowizji to nie tylko 14. miejsce w finale i 7. pozycja „Gai” w głosowaniu widzów, ale przede wszystkim utrzymanie radosnej atmosfery, entuzjazmu, mobilizacji i braku hejtu kierowanego w stronę wokalistki nawet, jeżeli nie przywiozła nam do kraju eurowizyjnego Grand Prix. Obecność Justyny Steczkowskiej w konkursie zjednoczyła fanów i dała im emocje, których nie było od lat i które pomogły spojrzeć też przychylnym okiem na działania Telewizji Polskiej, która wcześniej była krytykowana za brak strategii, zapału i odpowiedniego przygotowania do konkursu czy realizację niezrozumiałych wizji, których choćby najbardziej zagorzali patrioci nie chcieli wspierać. Teraz ta euforia i duma ze świetnego występu polskiej reprezentacji trwa, a jak się okazuje, przyciągnęła za sobą konkretne liczby. „Moment najwyższej oglądalności przypadł na występ Justyny Steczkowskiej – w tym czasie przed telewizorami zgromadziło się prawie 5,6 mln widzów” – informuje TVP podając, że całościowa oglądalność tegorocznego finału była rekordowa i niespotykana od prawie dekady.
„Wydarzenie na antenach TVP obejrzało średnio blisko 4 mln widzów, co przełożyło się na rekordowy udział w paśmie na poziomie 43,5%” – czytamy w oświadczeniu stacji. Dodatkowo na TVP VOD konkurs śledziło 190 tysięcy internautów. Polaków śledzących finał Eurowizji było znacznie więcej, bo wielu z nich wybrało transmisję na kanale YouTube Eurovision, lokalne transmisje w innych krajach czy eventy połączone ze wspólnym oglądaniem konkursu organizowane w wielu miejscach w Polsce, m.in. w warszawskich „Koszykach” czy klubie „La Pose”. Po raz drugi eBilet zanotował ogromne zainteresowanie Eurowizją w kinie. Sala w warszawskim kinie Atlancic pękała w szwach, a tego typu inicjatywa pojawiła się też poza stolicą – we wrocławskim kinie „Nowe Horyzonty”. Wszyscy oglądali i zachwycali się występem 52-letniej Polki, która była prawdziwą „Mother of Eurovision”. Social media zostały zalane relacjami, opiniami i wpisami komentującymi występ Justyny Steczkowskiej. Zdecydowanie przeważały pozytywne, entuzjastyczne i pełne podziwu opisy. Warto dodać, że poprzedzający finał reportaż „Jej imię Gaja” obejrzało 1,3 miliona widzów. Program dostępny jest teraz na TVP VOD.
Padł mit „profesjonalnych jurorów”. Kto ocenia piosenki w finale?
Z uwagi na kontrowersje wywołane głosowaniem jurorów i widzów w finale Eurowizji 2025 zdaje się, że by zachować pozytywny wizerunek konkursu show powinno skończyć się zanim na scenę wjechał charakterystyczny stół potrzebny prowadzącym do prezentacji wyników. Głosowanie jurorów uznane zostało za niejasne i niezrozumiałe, co wynika z braku kryterium oceny. Europejska Unia Nadawców sama kreuje wizerunek członków komisji jako osób profesjonalnych, znających się na swoim fachu, a ich doświadczenie w branży muzycznej jest głównym wymogiem zasiadania w jury. Co z tego, skoro oceny nie bazują na żadnych konkretnych czynnikach, które profesjonaliści mają oceniać korzystając ze swojej wiedzy? Na stronie Eurovision.tv przewijają się zapisy, iż komisja ma oceniać zdolności wokalne, prezencję sceniczną, potencjał radiowy czy ogólne wrażenie i zdaje się, iż tylko ten ostatni element podlegał ocenie, a instytucja jurora sprowadziła się do losowego widza, który pierwszy raz ogląda występy i ocenia tak jak chce, nie bacząc na to, iż pracuje w komisji jurorskiej.
Z uwagi na popularność licznych talent-shows w Polsce takich jak „Mam talent”, „Taniec z Gwiazdami” czy „The Voice” definicja jurora w kraju opiera się na profesjonalizmie i rzetelnej ocenie merytorycznej, której wielu fanów nie dało rady odnaleźć w głosowaniach komisji w trakcie finału ESC 2025. Nie chodzi tu tylko o niską ocenę dla „Gai”, ale też słabe notowania takich piosenek jakie prezentowały np. Norwegia czy Albania. W zamian za to fanów zaskoczyły wysokie noty dla Estonii czy Wielkiej Brytanii. Mówi się, iż o gustach się nie dyskutuje, stąd nie ma co komentować tego, w jaki sposób głosuje publiczność (poza widocznymi wpływami politycznymi czy diasporowymi), jednak w przypadku ocen jury dobrze byłoby znać powody takich a nie innych not by móc wyciągnąć wnioski na przyszłość. Tego w Eurowizji aktualnie brakuje i nie wiadomo, czy Europejska Unia Nadawców cokolwiek w tym zakresie zmieni. Na ten moment nie można mówić o ocenach profesjonalnego jury, gdyż członkowie tej komisji nie mają w obowiązku oceniania występów zgodnie z konkretnymi wymogami. To po prostu oceny takie jak widzów, ale w gronie pięcioosobowym.

Izrael łamie zasady Eurowizji? Rząd stoi za agencją promocyjną
Głosowanie widzów również wywołuje niepokój, wynikający z mobilizacji narodów posiadających silną diasporę poza granicami kraju. Tego typu zjawisko występowało już częściej i Polska niemal zawsze była jego beneficjentem (chociaż pewność posiadania głosujących na nas Polaków za granicą może być złudna co pokazał wynik półfinałowy Luny w zeszłym roku). W ostatnich latach nasilił się wpływ rozproszonej w wyniku wojny diaspory ukraińskiej, która doprowadziła do zwycięstwa tego kraju w 2022 roku, a z powodu której nasza polska „dwunastka” od widzów jest co roku zablokowana gdyż zawsze trafi na konto ukraińskie. Prawdziwą patologię prezentuje jednak rząd Izraela, którego agencja prowadzi działania mające na celu promocję własnego utworu i głosowania na reprezentantkę w social mediach i nie tylko. Internauci gwałtownie dotarli do danych, z których wynika, iż za potężną mobilizacją w głosowaniu na Izrael w 2024 i 2025 roku stoją politycy, co jest niezgodne z regulaminem Eurowizji.
Co więcej, zarówno rok temu jak i teraz Izrael przeznacza na tego typu działania propagandowe ogromne fundusze sprawiając, iż eurowizyjna walka przestaje być sprawiedliwa. Europejska Unia Nadawców nie mogła nie zauważyć tego co widzą wszyscy – izraelskie wsparcie dla własnego reprezentanta ograniczone jest tylko tym, iż maksymalną notą, jaką można uzyskać z danego kraju jest 12 punktów. Gdyby wyniki tworzone były procentowo, jak na Eurowizji Junior, Izrael prawdopodobnie zgarnąłby więcej głosów niż wszyscy pozostali uczestnicy razem wzięci. Zwracają na to uwagę kolejni nadawcy – w zeszłym roku Słowenia, teraz Belgia czy Hiszpania. Telewizja RTVE pokazała, iż udział w televotingu w finale wzrósł ponad dziesięciokrotnie względem półfinału, w którym na Izrael nie można było głosować.
Hiszpania przeciwko EBU. Chcą audytu televotingu
To właśnie Hiszpanie chcą teraz niezależnego audytu televotingu, gdyż mają wątpliwości, czy wyniki nie zostały poddane wpływom z zewnątrz. Telewizja RTVE weszła w konflikt z EBU już wcześniej – zarząd stacji domagał się dyskusji na temat udziału Izraela w konkursie, a przed występem Yuval Raphael w półfinale komentator RTVE przypomniał widzom o tragicznych efektach wojny w Strefie Gazy. „Na kilka godzin przed rozpoczęciem finału organizatorzy ostrzegli stację RTVE, iż może zostać ukarana grzywną lub ewentualnymi sankcjami, jeżeli powtórzy komentarze wygłoszone podczas prezentacji piosenki reprezentanta Izraela w drugim półfinale” – podaje hiszpańska stacja. RTVE zmieniło formę komentowania utworu Izraela, ale pokazało też planszę z hasłem: „W obliczu praw człowieka milczenie nie jest opcją. Pokój i sprawiedliwość dla Palestyny„. Nie wiemy jakie będą konsekwencje tego działania ale liczymy, iż śladami Hiszpanii, Belgii czy wcześniej Słowenii pójdą kolejne kraje i kolejni nadawcy, którzy przestaną udawać, iż wszystko jest w porządku, a dwunastki dla Izraela od widzów z ich państw wynikają z tego, iż każdy pokochał „New day will rise”.
Sytuacja dobrnęła już do tak absurdalnej formy, iż wielu fanów uważa, iż zwycięstwo Izraela w tym roku byłoby lepsze, bo na pewno wywołałby szereg rezygnacji i bojkotu konkursu, a to mogłoby w końcu otrzeźwić Europejską Unię Nadawców. Ostatecznie jednak wygrała Austria, która ma za zadanie zorganizować jubileuszową Eurowizję, która znów będzie okraszana pustymi sloganami jedności, przy jednoczesnym udziale Izraela, którego nikt w tym konkursie nie chce. Nadzieją, chociaż nikłą, jest prawdopodobne zakończenie współpracy EBU z izraelską firmą kosmetyczną. Mówi się, iż kontrakt na partnerstwo ma wygasać w tym roku i nie wiadomo, czy zostanie przedłużony.
Wiedeń organizatorem po raz trzeci?
W Austrii realizowane są dyskusje na temat przyszłorocznego konkursu. Pewne jest, iż nadawca ORF zorganizuje konkurs, realizowane są też już działania związane z zapewnieniem budżetu. Proces wyboru miasta-organizatora ma być transparentny, zwłaszcza, iż na liście chętnych znalazło się już sporo miast, w tym m.in. Wiedeń, Inssbruck czy wspólna organizacja przez Linz i Wels. Chociaż nie brakuje osób, którym Eurowizja kojarzy się tylko z kosztami, sporą frakcję stanowią ci, którzy wierzą, że organizacja Eurowizji to inwestycja, która zwróci się z nawiązką i to nie tylko finansowo. „Prawdziwą, bezcenną korzyścią takiego widowiska jest międzynarodowa solidarność, wymiana kulturalna, wzmocnienie tożsamości (bezcennej w czasach podziału), a ponadto niezapomniane wspomnienia i inspiracja dla artystów” – podaje Kronen Zeitung.
O ile organizacja Eurowizji 2026 w Austrii jest już pewna, tak debata na temat idealnego miasta z pewnością potrwa co najmniej do lipca. Społeczność podzieli się prawdopodobnie na zwolenników Eurowizji w stolicy i poza nią. Wiedeń jest głównym faworytem, chociaż byłaby to już trzecia Eurowizja w tym kraju. Redaktor naczelny „Tiroler Krone” jest zdania, iż nie ma sensu walczyć ze stolicą, a działania władz Innsbrucka na etapie bitwy miast przyniosą tylko straty finansowe, bo koniec końców i tak wygra opcja oferowana przez stolicę. „Podobnie jak jedenaście lat temu, Wiedeń po raz kolejny otrzyma kontrakt. A ORF, który faktycznie powinien oszczędzać pieniądze, nie zmarnuje tej okazji” – mówi. jeżeli Eurowizja znów trafi do Wiednia, konkurs odbędzie się w Stadthalle, czyli tam gdzie w 2015 roku. Będzie to pierwsza Eurowizja w miejscu, w którym Dziennik Eurowizyjny już wcześniej konkurs relacjonował.
Eurowizja Junior w Gruzji. Polska potwierdza udział także w przyszłym roku
Zanim jednak dojdzie do Eurowizji 2026, przed nami Eurowizja Junior 2025, która zostanie zorganizowana 13 grudnia w stolicy Gruzji, Tbilisi. Obiektem będzie to samo miejsce, które gościło już konkurs w 2017 – Pałac Olimpijski na obrzeżach stolicy. Oficjalne potwierdzenie organizacji JESC w rządzonej przez prorosyjską partię Gruzji padło w trakcie eurowizyjnego tygodnia i mało kto zwrócił na to uwagę. Nie ma co ukrywać, iż JESC traci na istotności tak samo gwałtownie jak na wynikach oglądalności, które choćby w Polsce spadają z roku na rok i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić. Niestety Telewizja Polska na razie nie planuje się z tego wycofywać, a szkoda, bo utrata istotnego gracza jakim jest TVP z pewnością zabolałaby Europejską Unię Nadawców.
W tym roku reprezentant naszego kraju zostanie wybrany w ramach preselekcji połączonych z programem „Szansa na Sukces”. Odcinki półfinałowe będą nagrywane w wakacje, a ich emisja odbędzie się we wrześniu. Co ciekawe, TVP planuje już udział w przyszłorocznym Juniorze i dziś poinformowano, iż zwycięzca dziewiątej edycji „The Voice Kids” zostanie automatycznie nowym reprezentantem kraju. Tym samym „Szansa na Sukces” przestanie być formatem wyboru piosenki i przedstawiciela. Połączenie JESC z „The Voice Kids” i tak powinno nastąpić u nas już dawno bowiem wszyscy reprezentanci (od Roksany Węgiel) startując w JESC mieli już na koncie przygodę z tym talent-show. „Rewolucyjna zmiana” – jak opisuje to TVP wpłynęła na modyfikację regulaminu uczestnictwa w „The Voice Kids” oraz wydłużyła proces zgłaszania się do konkursu. To jednak dopiero w przyszłym roku, a w tym roku czekamy na kolejną edycję „Szansy na Sukces”.
Kiedy poznamy uczestników JESC 2025?
Na ten moment w Eurowizji Junior 2025 chce startować dziesięć krajów, z czego Chorwacja ma już wskazanego reprezentanta – będzie to Marino Vrgoč z „The Voice Kids”. Telewizja albańska RTSH zmienia strategię i zamiast organizować osobny „Junior Fest”, podjęła decyzję o wyłonieniu reprezentanta wraz z piosenką poprzez Festivali Mbarëkombëtar i këngës për fëmijë, który organizowany będzie w Szkodrze w dniach 30.05.-1.06. Oznacza to, iż już w Dzień Dziecka dowiemy się, kto reprezentuje Albanię. 29 czerwca zakończy się portugalski „The Voice Kids”, którego zwycięzca ma zostać nowym przedstawicielem tego kraju. Holendrzy wybiorą swoją piosenkę dopiero 20 września w ramach finału narodowego.
Pozostali nadawcy na razie nie ogłosili zasad selekcji reprezentanta. Z konkursu wycofały się Niemcy oraz Estonia, a na ten moment nie wiadomo, czy EBU zdoła przekonać nieobecnych nadawców do powrotu lub debiutu w konkursie. „To dla nas ogromna odpowiedzialność i chcemy, aby show było większe niż kiedykolwiek. Nie możemy się doczekać, aby gościć młodych artystów i fanów z całego świata z naszą znaną na całym świecie gościnnością i dzielić się naszą bogatą kulturą i dziedzictwem” – mówi dyrektor gruzińskiej stacji. Podczas konkursu w 2017 roku o Grand Prix walczyło 16 krajów.
Źródło: TVP, RTVE, GPB, Wikipedia, ORF, Kronen Zeitung, inf. własne, fot.: M. Błażewicz 2025