1. Tommy Cash – Espresso Macchiato (Estonia)
Namiesza: kontrowersjami
Tommy Cash to dobrze znana w Europie estońska gwiazda… i równie znany troll, który z konwenansami ma na pieńku. Potrafi przebrać się za zastawiony stół na tygodniu mody, nakręcić absurdalny teledysk o igrzyskach olimpijskich (oglądacie na własną odpowiedzialność) albo – już jako uczestnik Eurowizji – zaśpiewać w piosence ze zdyskwalifikowanym rok temu Joostem Kleinem "f*ck EBU", czyli Europejską Unię Nadawców, organizatorów konkursu.
W Bazylei uderzy we Włochów – jawnie prowokacyjne "Espresso Macchiato" zdążyło już oburzyć wielu mieszkańców Półwyspu Apenińskiego, którym nie spodobało się utrwalanie stereotypów o ich narodzie. Cash ma to jednak gdzieś, a na eliminacjach w Estonii zaprezentował choreografię tak osobliwą, iż niejeden widz zareagował uniesieniem brwi.
Jedno jest pewne: jurorzy prawdopodobnie tę piosenkę zignorują, ale publiczność? Pokochają ją. Pierwsza dziesiątka w finale wydaje się zagwarantowana, czy się to komuś podoba, czy nie.
2. Yuval Raphael – New Day Will Rise (Izrael)
Namiesza: politycznie
Yuval Raphael to reprezentantka Izraela, który – mimo trwających działań wojennych w Strefie Gazy – nie został zdyskwalifikowany z konkursu. Prawdopodobnie wpływ na to ma obecność izraelskiej firmy Moroccanoil wśród sponsorów Eurowizji.
Rok temu wywołało to ogromną burzę – występ Eden Golan w Malmö został zbojkotowany przez większość jurorów i część fanów Eurowizji, choć ostatecznie z utworem "Hurricane" (nawiązującym do ataku Hamasu z 7 października 2023 roku, choć nie wprost) zajęła wysokie, piąte miejsce.
W tym roku emocje również są obecne, choć znacznie mniejsze – mimo iż izraelskie działania militarne wobec palestyńskich cywilów przez cały czas trwają. "New Day Will Rise" to piękna, emocjonalna ballada, choć trudno nie zauważyć jej propagandowego wydźwięku. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż Yuval Raphael przeżyła masakrę podczas festiwalu muzycznego w Re’im.
Czego można się spodziewać w Bazylei? Prawdopodobnie buczenia (wyciszanego w transmisji TV) i mobilizacji żydowskiej diaspory na całym świecie. Znowu.
3. Gabry Ponte - Tutta L'Italia (San Marino)
Namiesza: występem, który wcale nie musi się spodobać
Gabry Ponte to 52-letni popularny włoski DJ, który przed laty był członkiem popularnej formacji Eiffel 65. To ta europowa grupa dała nam w 1998 roku kultowy hit "Blue (Da Ba Dee)". Teraz Ponte wystąpi na Eurowizji jako reprezentant San Marino. Teoretycznie finał powinien mieć w kieszeni, bo "Tutta L'Italia" to chwytliwy elektroniczny hit.
Ale… Ponty to didżej, a występy didżejskie nigdy nie radziły sobie zbyt dobrze na eurowizyjnej scenie (wystarczy przypomnieć polskie "Light Me Up" Gromee'ego z 2018 roku). Publiczność wyraźnie woli, gdy reprezentant po prostu... śpiewa.
Tożsamość mężczyzny śpiewającego w "Tutta L’Italia" nie została ujawniona, choć wiele wskazuje na to, iż to Andrea Bonomo. W trakcie sanmaryńskich eliminacji rozwiązano to w osobliwy sposób – utwór wykonało dwóch zamaskowanych wokalistów. Jak to wyjdzie w Bazylei? Może być różnie, a publiczność wcale nie musi być tym zachwycona.
4. Kaj – Bara Bada Bastu (Szwecja)
Namiesza: w sercach widzów i w czołówce finałowej tabeli
Szwecja jest w tym roku zdecydowanym faworytem bukmacherów – w tej chwili (stan na 29 kwietnia) szacuje się, iż ma aż 39 procent szans na zwycięstwo, co oznaczałoby ósmy triumf w historii tego kraju. Tym razem jednak widzowie raczej nie będą kręcić nosem na ewentualną wygraną, jak miało to miejsce po (drugim) zwycięstwie Loreen w 2023 roku.
A wszystko to dzięki zespołowi Kaj z Finlandii, czyli trójce charyzmatycznych muzyków: Kevinowi Holmströmowi, Axlowi Åhmanowi i Jakobowi Norrgårdowi. Ich przebojowe "Bara bada bastu" – czyli piosenka o… saunowaniu – szturmem zdobyło serca publiczności, nie tylko w Skandynawii. Utwór jest totalnym hitem: na oficjalnym kanale Eurowizji na YouTube ma już ponad 8 milionów odsłon i robi furorę na każdym koncercie w eurowizyjnym sezonie.
Kaj to powiew świeżości na tle dotychczasowych, raczej popowych reprezentacji Szwecji. Grupa wyróżnia się nie tylko muzycznym stylem, ale i językiem – ich piosenka nie jest śpiewana po angielsku, a w ostrobotnickim dialekcie szwedzkiego, którym mówi się w fińskim regionie Ostrobotnia.
Tak, charyzmatyczni i zabawni panowie z Kaj mogą wygrać cały konkurs, a zalew głosów od publiczności mają raczej w kieszeni (podobnie jak Käärijä w 2023 roku i Baby Lasagna z Chorwacji z 2024 roku). Przygotujcie się na niezłe show i... saunę na scenie. Uwaga, tej piosenki trudno jest potem nie nucić.
5. Shkodra Elektronike – Zjerm (Albania)
Namiesza: awagandardowo
Albański duet Shkodra Elektronike (Kolë Laca i Beatriçe Gjergji) narobił w swoim kraju sporego zamieszania – w krajowych eliminacjach pokonał choćby lokalną supergwiazdę pop Elvanę Gjatę. Fani Eurowizji w Europie i na świecie natychmiast pokochali "Zjerm" ("Ogień"), mimo iż nie jest to typowo "eurowizyjny" utwór.
Chwytliwa melodia, charyzma artystów, mocny wokal, charakterystyczny taniec Beatriçe i idealistyczna wizja świata walcząca z mrokiem – to wszystko zadziałało. Bukmacherzy typują Albanię do pierwszej dziesiątki, a jedno jest pewne: ten duet namiesza w finale.
6. Mariam Shengelia – Freedom (Gruzja)
Namiesza: politycznie i propagandowo
Mariam Shengelia wzbudziła spore kontrowersje jeszcze zanim weszła na scenę. Artystka została wybrana wewnętrznie przez państwowego nadawcę GPB, co już samo w sobie wywołało poruszenie – zwłaszcza iż od lat publiczna telewizja kojarzona jest z rządzącą partią Gruzińskie Marzenie, oskarżaną o prorosyjskie sympatie i oddalanie kraju od Unii Europejskiej.
Shengelia nie pomogła sobie również występami na prorządowych koncertach i obecnością w programach kojarzonych z obozem władzy. Choć sama twierdzi, iż "Freedom" ma nieść pokojowe przesłanie, wielu protestujących Gruzinów widzi w tym raczej próbę ocieplenia wizerunku partii, która ostatnio forsuje kontrowersyjne ustawy ograniczające wolności obywatelskie i wywołała masowe demonstracje w całym kraju.
Udział Shengelii w Eurowizji budzi więc emocje – nie tylko z powodu samej piosenki, ale i tego, co (i kogo) może reprezentować na scenie w Bazylei. Do finału 22-latka raczej na pewno nie przejdzie, ale w drugim półfinale buczenie jest niewykluczone.
7. Go-Jo – Milkshake Man (Australia)
Namiesza: podtekstami
Po latach wysyłania na Eurowizję ambitnych piosenek, Australia (od 2015 roku zapraszana gościnnie przez EBU) postanowiła nieco wyluzować i postawić na czystą zabawę. Trudno się dziwić – tzw. joke entries radzą sobie w ostatnich latach naprawdę nieźle.
Tym razem reprezentantem kraju został charyzmatyczny Go-Jo z utworem "Milkshake Man". Na pierwszy rzut oka – niewinna piosenka o sprzedawcy mlecznych koktajli. Ale jak to często bywa, za zabawną fasadą kryją się mocno sugestywne podteksty... Zresztą przekonajcie się sami.
8. Justyna Steczkowska – Gaja (Polska)
Namiesza: wokalem i show
Justyna Steczkowska z "Gają" o Matce Ziemi jest prawdziwą ulubienicą fanów Eurowizji. Choć bukmacherzy dają jej w tej chwili 26. miejsce, w popularnej aplikacji My Eurovision Scoreboard – gdzie fani z całego świata oceniają konkursowe utwory – zajmuje (na dzień 30 kwietnia) jedenastą pozycję.
Widowiskowy występ artystki podczas polskich preselekcji zachwycił na tyle, iż na oficjalnym kanale Eurowizji na YouTube licznik wyświetleń przekroczył już cztery miliony. Sama Steczkowska doczekała się zresztą tytułu "eurowizyjnej królowej" i robi furorę na koncertach z cyklu Eurovision Pre-parties w Europie.
Wszystko wskazuje na to, iż 30 lat po swoim debiucie na Eurowizji, polska reprezentantka planuje w Bazylei jeszcze bardziej dopracować swój show – choć musi wprowadzić sporą zmianę zgodną z regulaminem organizatorów. A to oznacza, iż mimo pechowego drugiego miejsca w półfinale, finał raczej ma w kieszeni. I jedno jest pewne – ten występ widzowie raczej zapamiętają.
9. Katarsis – Tavo Akys (Litwa)
Namiesza: nieeurowizyjnością
Katarsis, zespół z Litwy, zdecydowanie wyróżnia się wśród uczestników tegorocznej Eurowizji. Ich rockowa piosenka "Tavo Akys" ("Twoje Oczy") z brutalistycznym, wschodnioeuropejskim vibe’em, znakomicie zaśpiewana przez wokalistę Lukasa Radzevičiusa, to emocjonalna miazga, która ma potencjał, by zachwycić nie tylko fanów alternatywnej muzyki.
Choć niektórzy przewidują, iż utwór nie przejdzie do finału (a według bukmacherów powinien), inni sądzą, iż zaskoczy i nieoczekiwanie znajdzie się w pierwszej dziesiątce. Trzymamy kciuki za to drugie, bo to naprawdę znakomity kawałek.
10. JJ – Wasted Love (Austria)
Namiesza: wokalem i na podium
JJ, czyli 23-letni Johannes Pietsch, to kontratenor urodzony w Wiedniu, wychowany w Dubaju. Jego "Wasted Love" – pop opera o nieodwzajemnionej miłości – od razu podbiła serca fanów i ekspertów. I nie ma wątpliwości: Austria w tym roku naprawdę chce wygrać.
Szanse są ogromne – JJ zajmuje drugie miejsce u bukmacherów, a w fanowskiej aplikacji My Eurovision Scoreboard plasuje się na pierwszym. O jego imponujący wokal – w końcu to profesjonalny śpiewak operowy – raczej nie trzeba się martwić. jeżeli dołoży do tego widowiskowe i emocjonalne show… Szwecjo, drżyj.
11. Miriana Conte – SERVING (Malta)
Namiesza: "brzydkim" słowem
Miriana Conte, reprezentantka Malty, miała spory problem już na starcie. Jej utwór "Kant", czyli "śpiew" w języku maltańskim, wzbudził kontrowersje, bo tytuł i refren fonetycznie przypominały jedno z najbardziej wulgarnych angielskich słów. Europejska Unia Nadawców zareagowała gwałtownie i kategorycznie – piosenka musiała zostać zmieniona, a konkretnie: pozbawiona "kontrowersyjnego słowa" zarówno w tytule, jak i tekście.
W sieci zawrzało. Widzowie zarzucili organizatorom przesadę i cenzurę, a wielu fanów Eurowizji wyraziło swoje rozczarowanie – oryginalna wersja uznana została za ciekawszą i bardziej zadziorną. Sama Miriana postanowiła się jednak nie poddawać. Zamiast "Kant" mamy teraz "Serving", a tam, gdzie wcześniej było zakazane słowo – pojawił się przeciągły okrzyk "ahh".
Piosenka nie straciła na energii, a wręcz zyskała jeszcze większy rozgłos. Internauci zapowiadają już, iż w czasie występu Miriany w Bazylei… sami będą krzyczeć "kant". Czy Malta znów trafi do finału? Raczej tak, ale jedno jest pewne – panna Conte wcale nie zamierza być grzeczna.
12. ADONXS – Kiss Kiss Goodbye (Czechy)
Namiesza: w wynikach
Słowacja co prawda nie bierze udziału w Eurowizji, ale w tym roku kraj ten ma swojego reprezentanta… za czeską granicą. Czechy wysyłają bowiem na konkurs słowackiego wokalistę Adonxa. Jego liryczne "Kiss Kiss Goodbye" z tanecznym twistem może i nie odbija się takim echem jak propozycje Austrii, Holandii czy Szwecji, ale 29-letni artysta ma potencjał na czarnego konia Eurowizji 2025.
Niski głos, magnetyczna prezencja sceniczna i świetnie dopracowane show mogą sprawić, iż Adonx wcale nie zakończy tej przygody w cieniu – wręcz przeciwnie, może solidnie namieszać na tablicy z wynikami.
13. Klavdia – Asteromáta (Grecja)
Namiesza: historycznie
Klavdia Papadopoulou, 22-letnia wokalistka znana z greckiego "The Voice", reprezentuje Grecję z utworem "Asteromáta" ("Gwiezdnooka") – poruszającą balladą łączącą etniczne motywy z nowoczesnym brzmieniem. Piosenka inspirowana jest historią rodziny artystki, mającej pontyjskie korzenie – jej przodkowie zostali zmuszeni do emigracji do Związku Radzieckiego, a rodzice wrócili do Grecji dopiero w 1991 roku.
Choć sama Klavdia zaznacza, iż "Asteromáta" nie odnosi się bezpośrednio do konkretnych wydarzeń historycznych, ale raczej do uniwersalnych doświadczeń uchodźców i przesiedleńców, utwór wzbudził kontrowersje w Turcji. Tamtejszy nadawca publiczny TRT zapowiedział analizę tekstu pod kątem potencjalnych odniesień do ludobójstwa Greków pontyjskich – tematu, którego Turcja do dziś oficjalnie nie uznaje.
14. Louane – maman (Francja)
Namiesza: głosami od jury
Louane to – obok Szwecji i Austrii – największa faworytka tegorocznej Eurowizji. 28-letnia artystka, znana z "The Voice" i filmu "Rozumiemy się bez słów", w utworze "Maman" ("Mama") wraca do swoich najbardziej osobistych przeżyć – to hołd dla zmarłej matki i list do córki, Esmée. Pierwszą wersję tej piosenki, napisaną w żałobie w 2015 roku, Louane wycofała z serwisów streamingowych, by dziś, dojrzalsza i spokojniejsza, zaprezentować ją na nowo.
"Maman" to emocjonalna ballada o stracie i miłości, która – jak mówi sama wokalistka – spełnia marzenie jej matki o występie córki na Eurowizji. I to z rozmachem – piosenkę premierowo zaprezentowała podczas meczu Francja–Szkocja na Stade de France, unosząc się 12 metrów nad sceną. Transmisję obejrzało 9 milionów widzów. Teraz Louane ma realną szansę powalczyć o podium – zwłaszcza iż może zgarnąć sporo punktów od jury. Zachwyci też widzów? Czas pokaże
15. Claude – C'est La Vie (Holandia)
Namiesza: w finałowej punktacji
Claude, 21-letni wokalista pochodzący z Demokratycznej Republiki Konga, który w wieku dziewięciu lat przeprowadził się do Holandii, będzie reprezentować ten kraj na Eurowizji 2025 z utworem "C’est La Vie". Pełna nadziei piosenka, łącząca – nietypowo dla Holendrów – francuski i angielski, jest osobistym hołdem dla matki artysty, która nauczyła go dostrzegać pozytywne strony życia, choćby w trudnych chwilach.
Po kontrowersyjnej dyskwalifikacji Joosta Kleina w 2024 roku, wybór Claude’a ma odbudować pozytywny wizerunek kraju w konkursie. I nie tylko – Holandia, która mocno wkurzyła się rok temu na EBU, naprawdę chce wygrać. Występ utalentowanego Claude'a już teraz uchodzi za jeden z najbardziej oczekiwanych w tegorocznej edycji Eurowizji, a kraj Beneluksu w tej chwili zajmuje u bukmacherów piąte miejsce.
16. Ziferblat – Bird of Pray (Ukraina)
Namiesza: w wynikach (i solidarnościowo)
Zespół Ziferblat wystąpi utworem "Bird of Pray" – emocjonalną, nietypową balladą w stylu lat 70. Piosenka opowiada o tęsknocie za domem, miłości do ojczyzny i pragnieniu wolności. Symboliczny "ptak modlitwy" z tytułu to metafora nadziei i odrodzenia – szczególnie aktualna dla Ukraińców rozdzielonych przez wojnę. Nic dziwnego, iż piosenka zachwyciła naszych sąsiadów, którzy wybrali Ziferblat na swojego reprezenantanta.
Zespół pojawi się w pierwszym półfinale, 13 maja w Bazylei, i już teraz mówi się, iż ich występ będzie jednym z bardziej artystycznych momentów tegorocznego konkursu. Dodajmy, iż Ukraina od lat radzi sobie na Eurowizji doskonale – nie tylko wysyła jakościowe, znakomite propozycje, ale może też liczyć na ogromną sympatię i solidarność widzów z całej Europy. Mimo iż w tym roku wschodnioeuropejski kraj wysyła coś mniej "eurowizyjnego", to będzie miał dobry wynik – poruszające "Bird of Pray" na to zasługuje.
17. Erika Vikman – Ich komme (Finlandia)
Namiesza: wszystkim
Finlandia znowu nie zawodzi, jeżeli chodzi o kontrowersje – Erika Vikman jedzie na Eurowizję 2025 z piosenką o niemieckim tytule "Ich komme" i już sam tytuł wywołał poruszenie. Sugestywna mieszanka elektro-disco i tekstów, które można interpretować bardzo dosłownie, sprawiła, iż na Vikman od razu zwróciła uwagę nie tylko publiczność, ale też… organizatorzy.
Artystka przyznała, iż EBU (Europejska Unia Nadawców) poprosiła o złagodzenie niektórych elementów występu – chodziło o strój, ruchy sceniczne i ogólny vibe, który uznano za zbyt pikantny jak na konkursową scenę. Z kolei fiński nadawca Yle gwałtownie wydał oświadczenie, iż żadnych formalnych próśb o zmiany nie było, a to tylko "kreatywne rozmowy".
W Finlandii piosenka też wywołała skrajne emocje – jedni wiwatują i mówią o artystycznej wolności, drudzy krytykują za przesadną prowokację. A Erika? Twardo stoi przy swoim – może i coś tam zmieni w kostiumie, ale wcale nie zamierza być grzeczna. Wystąpi na samym końcu drugiego półfinału i jest jedną z faworytek do finałowej piątki. Pytanie, czy dla widzów Eurowizji jej występ nie będzie too much.