Trudna przygoda Olly’ego Alexandra
W połowie grudnia europejskie media obiegła informacja, iż Olly Alexander z Years & Years będzie reprezentować Wielką Brytanię na Eurowizji 2024. Niespodziewane ogłoszenie nastąpiło w „garderobie” programu „Dancing with the Stars”, a Brytyjczyk gwałtownie stał się faworytem do wygrania konkursu. Już trzy dni później Wielka Brytania dotarła do 1. miejsca notowań bukmacherskich i utrzymała się tam miesiąc. Później zaczęła spadać w związku z pojawianiem się kolejnych piosenek wybranych na ESC 2024 przez preselekcje narodowe. W momencie premiery singla „Dizzy” UK było szóste do wygrania, niestety okazało się, iż piosenka chyba nie sprostała oczekiwaniom. Już w połowie marca notowania spadły, a Olly Alexander zajmował dopiero 13. miejsce u bukmacherów. Pojawiły się kolejne problemy. Niezbyt ciepło przyjęte „Dizzy” nie stało się tak wielkim hitem w stacjach radiowych jak można się było spodziewać, a dodatkowo reprezentant UK spotkał się z ogromnym hejtem i presją spowodowaną jego deklaracją dotyczącą udziału w Eurowizji chociaż startował tam Izrael. To w jego stronę zaczęły padać słowa krytyki, wymuszano na nim wycofanie się, był szykanowany. Do Malmo brytyjska ekipa pojechała jednak z ciekawych pomysłem scenicznym – kreatywna prezentacja oparta na dobrze przygotowanej pracy kamer i z wykorzystaniem dużego rekwizytu, który spowodował, iż Olly miał praktycznie swoją własną scenerię. Do tego gorąca choreografia, seksowni tancerze i wiele efektów. Na zdjęciach wyglądało to dobrze, jednak w momencie publikacji fragmentu video pojawił się problem – Olly wokalnie nie dawał sobie rady z wykonaniem tego utworu, a okazało się, iż to, co na zdjęciach wyglądało nowatorsko, zostało źle pokazane i zamiast zachwycających ujęć zaczęto komentować występ jako soft porno. Szans na wygraną nie było, występy na próbach generalnych były wokalnie dalekie od jakichkolwiek oczekiwań, ale mimo wszystko liczono, iż nazwisko poniesie Olly’ego Alexandra. Mimo, iż był najbardziej znanym uczestnikiem konkursu, nie gwiazdorzył, chętnie integrował się z innymi uczestnikami, widać było, iż to wielki fan Eurowizji i kocha ten konkurs.
Brutalne zero punktów prosto w twarz
Kubeł zimnej wody wylano na niego dość szybko. W głosowaniu jurorów długo był na dnie, później zaczęły się pojawiać jakieś punkty. Nie było ich jednak dużo – najmocniej wsparły Islandia i Szwecja (po 8), Belgia dorzuciła 6. Łączny wynik to jedynie 46 punktów, co dało Wielkiej Brytanii 13. miejsce – połowa stawki, więc niby nie było źle. Moment ogłoszenia wyniku televotingu zaskoczył wszystkich. Olly Alexander, największa gwiazda tegorocznej Eurowizji, otrzymuje zero punktów od publiczności. W żadnym z 36 państw nie znalazł się w top10. Jak to możliwe? W Australii i na Malcie zajął 17. miejsce, w Belgii, Holandii i Niemczech był dopiero 23., na Cyprze i w Szwecji 20., w sąsiedniej Irlandii 14., w Polsce 19. W tych krajach utwory Years & Years były wysoko notowane na listach przebojów, a jednak to nie pomogło, by Olly Alexander z chwytliwym „Dizzy” zdobył uznanie. Więcej punktów w televotingu zdobyli od niego znacznie mniej znani reprezentanci Wielkiej Brytanii – Mae Muller (9 punktów), Michael Rice (3 punkty) czy Lucie Jones (12 punktów) nie mówiąc już o Samie Ryderze, który udowodnił, iż ten kraj może być doceniany. „Space Man” zdobyło 183 punkty od widzów. Zero punktów dla Olly’ego Alexandra spotkało się z szokiem i zaskoczeniem zarówno w jego ekipie, jak i wśród fanów czy dziennikarzy w Centrum Prasowym. Zdziwiony był tez Graham Norton, komentator BBC, który uznał, iż taki rezultat był brutalny. Co poszło nie tak?
Wpadki, płacz poza kamerami i frustracja fanów
Dziennik „Independent” zwracał uwagę, iż występ do „Dizzy” zebrał mieszane odczucia widzów w kraju. Wielu go wspierało, a kibicowała mu m.in. Hannah Waddingham, jedna z prowadzących Eurowizji 2023 w Liverpoolu. Graham Norton uznał, iż występ był świetny, chociaż nie był pewien, jak zostanie przyjęty, bo mocno się wyróżniał na tle stawki. W brytyjskim Internecie zaczęły pojawiać się memy mające opisać odczucia widzów. Sugerowano, że Olly pokazał za dużo, krytykowano erotyczny charakter występu, negatywnie odnoszono się do wokalu piosenkarza, a scenografię porównano do horroru „Piła”. „Olly Alexander, brzmi zupełnie jak mój występ pod prysznicem – kiedy ktoś odkręca kran na dole i woda robi się strasznie zimna” – cytuje dziennik. Sam Olly żartował przed finałem, iż jego szanse na wygraną są małe, ale lepsze to niż zero. Mimo, iż występ nie spotkał się z euforią i tak wypadł dobrze, zważywszy na liczne problemy techniczne, które przytrafiły się ekipie BBC wcześniej. Podczas występu półfinałowego doszło do wpadki ze strojem przez co Olly musiał trzymać mikroport w ręku. Fatalny wynik telewidzów przyjął dobrze – przynajmniej w kamerze podczas transmisji finału. Gdy już kamery przestały go pokazywać, rozpłakał się, co gwałtownie pokazano na filmikach publikowanych na X/Twitter. Wzruszył tym brytyjskich internautów, którzy mimo zawodu wsparli go dobrym słowem. Media gwałtownie to podchwyciły. Porażka w głosowaniu widzów przykryta została kontrowersjami związanymi z Izraelem. Wielu internautów nie kryło frustracji tym, iż widzowie z Wielkiej Brytanii 12 punktów przyznali Eden Golan.
Brytyjczycy zignorowali Eurowizję?
Dopiero w niedzielę popołudniu Olly Alexander przerwał milczenie i pojawił się w social mediach. Opublikował zdjęcie z Nemo. „Jestem z Ciebie bardzo dumny. To był ogromny zaszczyt móc podróżować z Tobą w tej podróży. Złamałeś kod!!!” – napisał. Więcej powiedział ojciec Olly’ego – David. „To dla mnie prawdziwe zaskoczenie, iż publiczność nie poczuła tej piosenki, chociaż jurorzy przyznali jej naprawdę dobrą ocenę” – przyznał dodając, iż będzie to dla Olly’ego świetna lekcja i ważne doświadczenie, które pomoże stawiać mu kolejne kroki w solowej karierze. Słabym wynikiem UK nie jest zaskoczona zwyciężczyni Eurowizji, 70-letnia Cheryl Baker z Bucks Fizz, która już wcześniej mówiła, że „Dizzy” nie robi na niej wrażenia. Oceniła, iż piosenka miała potencjał, ale gdy się zaczęła, gwałtownie można było poczuć, iż nie prowadzi donikąd. W głosowaniu na Chronicle Live 43% internautów uznało, iż występ do „Dizzy” się im nie spodobał, 31% było przeciwnego zdania, a pozostali stwierdzili, iż był po prostu okej. „The Guardian” informował, iż pomimo znanego nazwiska, finał Eurowizji 2024 stracił aż 1/4 brytyjskich widzów porównując do zeszłego roku. W ankiecie „The Sun”, gdzie zapytano o opinię dotyczącą Nemo jako zwycięzcy konkursu, aż 39,4% osób przyznało, iż nie oglądało Eurowizji. 27,5% miało innego faworyta do zwycięstwa, 18,2% akceptuje triumf Szwajcarii, ale „The Code” nie było w ich „topce”. Jedynie 14,9% uznało, iż Nemo zasłużenie wygrało finał.
Sam Ryder wróci na Eurowizję?
„Metro” zastanawia się, czy Olly Alexander nie zaryzykował zbyt wiele decydując się na udział w Eurowizji z której przywiózł 18. miejsce. Sam wynik nie zostanie zapamiętany, ale mocne zero punktów od widzów już tak. Wokalista przed konkursem mówił, iż „Dizzy” to zapowiedź jego solowego projektu i albumu. Nowe utwory prawdopodobnie niedługo się pojawią, bez względu na to, co stało się w Malmo. Wielu jego fanów jest zresztą świadomych, iż zarówno utwory Years & Years jak i solowe lepiej słuchać studyjnie niż na żywo, bo Olly nie jest zbyt dobrym wokalistą, co jednak nie ujmuje tworzonej przez niego muzyce. Co ciekawe, w sieci zwrócono uwagę, iż na Eurowizji 2024 ktoś wyglądał jak Olly Alexander bardziej niż on sam. Mowa o Litwinie Silvestrze Belt. Po występie reprezentanta naszych sąsiadów brytyjskiego Twittera zalały pytania dlaczego Olly reprezentuje też Litwę i każdy opisywał, jak to przez minutę czy dwie był pewien, iż w barwach litewskich widzi właśnie Brytyjczyka. A co dalej z UK na Eurowizji? BBC z pewnością się z niej nie wycofa, zresztą choćby pomimo niższego wyniku oglądalności stanowi istotną część tych 163 milionów widzów, które celebrowała wczoraj Europejska Unia Nadawców trąbiąc na lewo i prawo o sukcesach i rekordach konkursu zarówno w telewizji jak i w social mediach. „Evening Standard” uważa, iż po raz drugi wystawić należy Sama Rydera. Zgadzają się z tym notowania bukmacherskie, które stawiają Sama w roli faworyta. Inne wysoko typowane kandydatki to Rebecca Ferguson i Rina Sawayama. W notowaniu uwzględniono też Yungblud, Molly Rainford, Pixie Lott czy Sophie Ellis-Bextor, chociaż wokalistka już wcześniej podkreślała, iż Eurowizja to konkurs nie dla niej. „Zawsze konkurs oglądam, ale nie umiem wyobrazić sobie siebie na tej scenie” – przyznała.
Na podstawie artykułów z Metro, The Sun, The Guardian, Independent, BBC, X/Twitter, ChronicleLive, fot.: M. Błażewicz 2023