Esther Ofarim „Esther” • Edition 2024 ⸜ RECENZJA

highfidelitynews.pl 2 tygodni temu

Wydana w 1972 roku płyta izraelskiej wokalistki Ester Ofarim, zatytułowana po prostu „Esther”, jest jedną z bardziej znanych pozycji w świecie perfekcjonistycznego audio.

Jej pierwsze wydanie, z 1972 roku (HÖR ZU SHZE 367), sprowokowało kilka lat później wytwórnię ATR Audio Trade do wykonania własnego nacięcia. Zaprezentowany w 1979 roku krążek był jej pierwszą pozycją w katalogu, w dodatku wydaną w ramach serii ATR Mastercut Recording. Jego dźwięk okazał się znakomity i przez wiele lat było to właśnie TO wydanie, a utwory z tej płyty stały się częścią ścieżki dźwiękowej wystaw i pokazów audio.

Swój pogląd na to, jak powinien brzmiećten materiał przedstawił Winson Ma, producent muzyczny i właściciel wytwórni First Impression Music, prezentując go na płycie XRCD2. To był dla niego istotny tytuł, dlatego powracał do niego jeszcze dwa razy, w 2011 z płytą LP i w 2016 z CD, ale w serii „Ultra HD 32 bit mastering”.

W tym roku wydawnictwo ATR zaprezentowało jej najnowszy remaster, którego autorami są Birgit Hammer i Dirk Sommer, a do którego lakier naciął Thorsten Scheffener. Tę właśnie wersję recenzujemy.

tekst WOJCIECH PACUŁA

zdjęcia „High Fidelity”

Esther Ofarim „Esther”

Wydawca: ATR Audio Trade GmbH 001

Format: 180 g LP
Premiera: 17 maja 2024
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA

Jakość dźwięku: 8/10

www.AUDIOTRA.de
Ester Ofarim

Ester Ofarim, z domu Zajid (hebr.) אסתר עופרים, jest izraelską wokalistką, od lat mieszkającą w Europie, znaną również z kilku ról filmowych.

Urodziła się w Safed w rodzinie syryjskich Żydów. Zaczęła występować jako dziecko, śpiewając hebrajskie i międzynarodowe piosenki ludowe. Amerykański reżyser Otto Preminger obsadził Esther w małej roli w filmie Exodus (1960). W 1962 roku Esther wydała swój debiutancki album solowy i została zaproszona do dołączenia do Franka Sinatry podczas jego występów w Izraelu. Jak czytamy w poświęconym jej wpisie w Wikipedii, Radio Kol Yisrael wysłało ją następnie na Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie. Zajęła tam drugie miejsce śpiewając piosenkę Stav, napisaną przez Moshe Wilensky’ego i Shimshona Halfiego. I dalej:

Esther i Abi (jej mąż – red.) zamieszkali w Genewie w Szwajcarii, gdzie wzięli udział w Konkursie Piosenki Eurowizji w 1963 r. Po udziale w konkursie [Esther] zaczęła występować w duecie z mężem. Para koncertowała po Europie oraz w Stanach Zjednoczonych. W 1968 roku ich utwór Cinderella Rockefella znalazł się na europejskich listach przebojów. Rozwiedli się w 1970 roku.

W połowie 6. dekady XX wieku Esther była dobrze znana w całej Europie. Występowała w największych salach koncertowych i teatrach. Zagrała w niemieckich filmach i miała własne programy telewizyjne w BBC i Eurowizji. Podczas 8. Konkursu Piosenki Eurowizji w 1963 roku reprezentowała Szwajcarię i zajęła ostatecznie, po kontrowersjach z liczeniem głosów, drugie miejsce w finałowej klasyfikacji z utworem T’en vas pas. Został on wydany na singlu przez wytwórnię Philips Records w 1963, osiągając w Niemczech niezłą, 39. pozycję.

⸜ Esther Ofarim Esther • Edition 2024

Debiutancką płytę Esther im Kinderland Esther Ofraim wydała w 1967 roku. Zaśpiewała na niej dwadzieścia piosenek dla dzieci z ośmiu państw w sześciu różnych językach. To znacząca różnica w stosunku do popowego występu na Eurowizji. Jej kolejne płyty pokazują, iż nie da się jej twórczości zakwalifikować do żadnego z nurtów muzycznych.

Dobrze ilustruje to recenzowany album, który w serwisie Discogs opisywany zaliczany jest do działów: „Pop, Children’s, Folk, World, & Country”. Co ciekawe, w tym samym 1972 roku artystka wydała jeszcze, poza Esther, dwie inne płyty: Un Prince en Avignon (Philips ST 6-303-063), z kompilacją piosenek w języku francuskim, oraz American Folk Songs (EMI-Columbia-BASF C062-05-178), której tytuł wszystko wyjaśnia.

Wydania

Esther ukazała się w 1972 roku nakładem wytwórni EMI Electrola GmbH, w ramach sub-labelu Hör Zu i sygnalizowała powrót Esther Ofraim a scenę. EMI Electrola była, założonym w tym samym roku (!) niemieckim oddziałem wytwórni EMI Records. Była nie tylko wydawcą, ponieważ aż do 1993 roku prowadziła również studia nagraniowe i masteringowe, miała również swoją własną tłocznię płyt winylowych.

Materiał na płytę został nagrany w TRIXI TONSTUDIOS, mających swoją siedzibę w Monachium. A dokładniej w Schwabing-Freimann. Jak czytamy w Wikipedii, to „elegancka, pełna zieleni dzielnica znana z ekskluzywnych butików z odzieżą, biżuterią i tradycyjnymi ubiorami tracht, a także z wykwintnych restauracji i eleganckich winiarni”. W jej granicach rozpościera się rozległy Englischer Garten popularny wśród amatorów improwizowanych meczów piłkarskich i relaksu w zacienionym ogródku piwnym przy chińskiej pagodzie. W dzielnicy znajduje się także łuk triumfalny Siegestor z XIX wieku i wiele secesyjnych budynków. Wśród znawców tematu panuje opinia, iż „Schwabing” to nie tyle miejsce, a stan umysłu, na tyle mieszkający tam ludzie odróżniają się od pozostałych mieszkańców stolicy Bawarii.

Za realizację dźwięku odpowiedzialny był GÜNTHER ZIPELIUS, a produkcji podjął się ERICH FERSTL. Ten drugi zagrał również na gitarze i zaaranżował wszystkie utwory. W nagraniach wzięła udział Kammerorchester Der Münchner Philharmoniker.

Oryginalnie płyta ukazała się, oprócz Niemiec, również w Holandii i Izraelu. Jej pierwsza reedycja została zaś przygotowana dopiero w roku 1979, kiedy to wydała ją monachijska firma ATR (ATR 001). ATR została założona w 1978 roku przez, specjalizująca się w sprzedaży urządzeń audio, firmę Audiotrade. Aby nadać jej audiofilskiego sznytu, przy logotypie firmy dodawano napis „Mastercut Recording”.

Jak w swoim artykule pisał Dirk Sommer, do którego za chwilę jeszcze wrócimy, nagrania ATR Mastercut „są równoważne z najlepszymi technologiami nagrań”. Był to pierwszy tytuł tego wydawnictwa, do których w późniejszych latach doszły również, między innymi, nagrania Arne Domnérusa, w tym sławna płyta Jazz At The Pawnshop, Kate Bush z Lionheart czy krążek Gregorio Paniagua zatytułowany La Folia De La Spagna.

I to bezpośrednio do reedycji ATR odwołuje się najnowszy remaster płyty Esther, firmowany przez DIRKA SOMMERA, redaktora naczelnego magazynu hifistatement.net, przygotowany przy pomocy jego żony BIRGIT HAMMER. Jak pisze:

Reedycja została przygotowana bez żadnych filtrów i limiterów; to było szybkie oryginalne nagranie z taśmy-matki bezpośrednio do nacinarki. W rezultacie otrzymujemy niezrównanie szeroki zakres częstotliwości i wyjątkowo wysoką dynamikę, którą najlepiej można pokazać tylko dzięki wysokiej jakości, precyzyjnie dostosowanych kombinacji ramienia i wkładki.
DIRK SOMMER, Esther: 45 Jahre Hifi-Geschichte(n), → www.HIFISTATEMENT.net, 07.05.2024, dostęp: 4.09.2024.

Wprawdzie wcześniej, w 2012 roku, mieliśmy doskonałą reedycję tego materiału wytwórni First Impression Music (ATR LP-01-LE) na 200 g winylu, to jednak odświeżona ATR (ATR Audio Trade GmbH) sięga do swojego archiwum i to do niej odnosi nowy master.

Jak pisze Dirk, popularność tego tytułu wśród audiofilów wynikała prawdopodobnie nie ze względu na jej zawartość muzyczną, a fakt, iż – jak mówi – „według dobrze poinformowanych kręgów, szczytowy poziom podczas nacinania lakieru dochodził do plus siedmiu decybeli”. To bardzo dużo, choć nie wiadomo, czy ktoś przesadził celowo, czy by to „wypadek przy pracy”. Tak wysoki poziom powodował zawsze spore zniekształcenia. ATR, przewidując problemy, na tylnej stronie okładki wydrukował następujące zdanie: „Fakt, iż nagrania ATR Mastercut mogą być odtwarzane bez zniekształceń, może być zademonstrowany w studiu referencyjnym ATR po wcześniejszym uzgodnieniu”.

⸜ Do odsłuchu mieliśmy również Test Press najnowszego wydania

Najnowsza wersja została zremasterowana przez Sommelier du Son, czyli wydawnictwo Birgit i Dirka, przy pomocy dwóch inżynierów dźwięku: nominowanego w zeszłym roku do nagrody Grammy CHRISTOPHA STICKELA, który odrestaurował oryginalne taśmy, oraz THORSTENA SCHEFFNERA, który przygotował nagrania w studiu przed nacięciem lakieru; płyta została wytłoczona w Optimal na 180-gramowym winylu. Tę właśnie wersję recenzujemy, wspomagając się Test Pressem.

Wszystkie te wydania różnią się poligrafią. Wprawdzie zdjęcie na pierwszej stronie okładki i tło są te same, to jednak najładniej wygląda to w wersji z 1979. Najnowsza jest zbyt jasna z jednej strony, a z drugiej ma przewalony pomarańcz. A zdjęcie ma najmniej szczegółów. Obydwie wersje ATR mają zmienioną tylną stronę okładki, gdze zamiast fajnego zdjęcia Esther tańczącej na pustyni mamy powtórzone zdjęcie z pierwszej strony. Buu – nuda! I jeszcze jedno – w wersja z 2024 roku przy logotypie ATR nie ma napisu „Mastecut Recording”, a zamiast tego „Lust auf Hifi”, co można przetłumaczyć jako „Pragnienie hi-fi”.

Uwaga: na stronie internetowej wydawcy zobaczycie państwo dwie pozycje z tym tytułem – jedna z nich oznaczona jest jako Cryo Edition. To pomysł Dirka Sommera, polegający na zamrażaniu płyty w kontrolowanych warunkach, podobnie jak to ma miejsce przy kriogenicznej obróbce metali. Prezentowaliśmy z nim płyty tego typu w czasie Audio Video Show i trzeba wiedzieć, iż różnice na jej korzyść są naprawdę duże. Recenzja dotyczy jednak wersji „standardowej”.

⸜ Wszystkie wydania zachowały rozkładaną okładkę z dużym zdjęciem w orientacji pionowej

Dla porządku dodajmy, iż dostępne są dwie, bardzo dobre wersje cyfrowe płyty Esther i jedna równie dobra, choć dość enigmatyczna. W 1999 roku, na krążku XRCD2 wydała ją amerykańska wytwórnia First Impression Music (ATR XRCD 01), która powróci do niej z nowym remasterem w roku 2016 (ATR UHD 001). Enigma dotyczy wersji z Tajwanu. Jak czytamy na okładce, remaster wykonano w DSD, z którego „wyciągnięto” następnie sygnał PCM na płytę CD.

Odsłuch

˻ PROGRAM ˺ A-1 La Vezina Catina, A-2 Ziunionei Haderech, A-3 La Scillitana, A-4 Leil Galil, A-5 Pamparapam, A-6 Pavane, B-1 Kinderspiele, B-2 Rataplan, B-3 El Rey Nimrod, B-4 Hayu Leiloth, B-5 Nique Nac No Muse, B-6 Una Matica De Ruda

Rzeczą która mnie uderzyła tuż po tym, jak igła zrobiła ciche „puf”, osiadając na początku płyty, była wyjątkowa cisza. Zanim jeszcze pojawiły się pierwsze dźwięki, szum przesuwu wydał mi się nienaturalnie cichy. „Nienaturalnie” dlatego, iż jesteśmy przyzwyczajeni do szumów z płyt winylowych i „normalność”, czyli ich brak, jest dla nas jego przeciwnością. Paradoks, jakich w audio wiele.

W każdym razie, szum przesuwu tej płyty jest doskonale niski. Być może dlatego, tak sobie myślę, kiedy wchodzi wokal i gitara w ˻ A1 ˺ La Vezina Catina, chyba najbardziej znanym utworze z tej płyty, przynajmniej audiofilom, to były one gęste i głębokie. Głębokie ciężkością, wagą i masą. Miały one duży wolumen i wysoką gęstość własną, jeżeli tak mogę powiedzieć.

⸜ Wyklejka najnowszej wersji

Kolejny na płycie utwór, ˻ A2 ˺ Ziunionei Haderech jest kompletnie inny, nie tylko przez zmianę języka, z niemieckiego na francuski, ale przede wszystkim przez obecność Kammerorchester Der Münchner Philharmoniker. Jak sama jej nazwa wskazuje, to orkiestra kameralna, więc nie ma tu uderzenia wielkiej symfoniki, a akustyka jest raczej intymna. Ale i tutaj czystość dźwięku, ale czystość nieświszcząca, nie redukująca, ale nasycona i dodająca, była ewidentna. A przecież znam tę płytę z niezliczonych odtworzeń. Mimo to słuchałem ją tak, jakbym to robił po raz pierwszy. Pomógł w tym gramofon, z którego korzystałem, a mianowicie J.Sikora Standard Max Supreme 15th Anniversary, ale porównanie z oryginalnym tłoczeniem te spostrzeżenia potwierdziło.

Śpiewana w języku hebrajskim ˻ A3 ˺ to powrót do małego składu. Gitara, kontrabas, instrumenty perkusyjne, flety i wokal. O ile w pierwszym utworze bliskość wykonawców została podkreślona przez krótki pogłos i mocniejszą kompresję, o tyle tutaj uzyskano to wypuszczając głos dalej w scenę. Znakomicie było słychać średniej wielkości „scenę” na której producenci umieścili muzyków, a wszystko było ciepłe i gęste.

Wraz z ˻ A4 ˺ Leil Galil wracamy do orkiestry. Ponownie jest ona umieszczona za wokalem, chociaż, wydawałoby się, nie jest to proste zadanie. Opery nagrywane na scenie pokazują, iż trzeba iść na pewne kompromisy, aby nie zagłuszyć głosu. Tutaj po prostu mocniej wypuszczono do przodu Esther, a orkiestrę ustawiono dalej za nią, jakby grała naprawdę bardzo cicho. Stereofonia jest przez to węższa niż gdybyśmy słuchali tylko instrumentów. Ale i tutaj ciepło, czystość i gęstość były ewidentne.

⸜ Cztery wersje w odsłuchu (zgodnie z ruchem wskazówek zegara): FIM z 2011, ATR z 2024, ATR z 1979 i oryginał z 1972 roku

Ciekawe, ale nie zwróciłem do tej pory uwagi na balans tonalny. Chyba dlatego, tak mi się przynajmniej wydaje, iż ani góra pasma, ani dół nie przykuwają uwagi. To jest teatr jednego aktora i jest nią głos. No, chyba że, jak w ˻ A-5 ˺ Pamparapam, króciutkim utworze, ponownie w języku francuskim, mamy mocne bębenki w lewym kanale i za wokalistką. Wtedy dół odzywa się mocniej. Jest przy tym raczej miękki, raczej „płynący” niż punktowy i selektywny. Selektywnie brzmiąca to flety, odzywające się a to z lewej, a to z prawej strony.

Kończąca pierwszą stronę płyty Esther ˻ A-6 ˺ Pavane to drugi kawałek z tego krążka odtwarzany niegdyś na okrągło podczas spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego, z płyty XRCD w wersji First Impression Music. Rozpoczyna się, podobnie jak poprzedni utwór, od bębenków. To niskie, głębokie uderzenie bez wyraźnych krawędzi. Nagłaśniałem tego typu instrumenty wielokrotnie i z jednej strony tak one właśnie brzmią, ale z drugiej mają nieco mocniejszy atak. Dlatego wreszcie usłyszałem, na czym polegało nagranie, a teraz remaster tej wersji.

˻ B-1 ˺ Kinderspiele to powrót do brzmień orkiestrowych. Tym razem na wokalu mamy dłuższy pogłos, podobnie zresztą, jak na orkiestrze. Jak gdyby realizatorowi zależało na romantycznym wybrzmieniu tego kawałka. I tak on właśnie brzmi. Pomaga w tym dźwięk remasteru, o którym mówiłem. Daje to w efekcie bardzo przyjemne, wciągające przedstawienie, w którym nacisk położony jest na barwę i na gęstość dźwięku. Jego rozdzielczość jest dobra, dostajemy dużo informacji o głosie i instrumentach. Ceną jaką za to płacimy jest selektywność.

⸜ Porównanie dwóch wydań ATR – z 1979 (z przodu) i z 2024 roku

Wprawdzie, kiedy w ˻ B-2 ˺ Rataplan na samym początku wchodzi kontrabas, to jest on nie tylko czysty, bo jest, nie tylko masywny, to też, ale przede wszystkim nasycony, a nie punktowy. To instrument, który brzmi w różny sposób, w zależności od tego, gdzie siedzimy podczas koncertu, kto na nim gra itd., do czego dochodzą wybory podczas nagrania. Tutaj zdecydowano się na nagranie masy, pudła, bez wyraźnych strun. A remaster pociągnął to jeszcze dalej.

Podobne wrażenie miałem słuchając ˻ B-3 ˺ El Rey Nimrod, gdzie podstawą jest gitara klasyczna. Miała ona delikatne uderzenie, jakby gitarzysta nie starał się wydobyć z niej, grając mocno paznokciami, ostry atak. Taki jest też ten remaster. Ale, no właśnie, to chyba ważniejsze, brzmi to olśniewająco fajnie. Całość jest w jakiś sposób „zawieszona” przed nami, w swego rodzaju gęstej „sieci”, rozwiniętej na początku strony A i zwiniętej dopiero po zakończeniu strony B.

Dlatego również większe założenia, jak to w ˻ B-4 ˺ Hayu Leiloth, ponownie z orkiestrą, ale i gitarą klasyczną w lewym kanale, brzmią równie romantycznie. Również i tutaj orkiestra jest mocno cofnięta, aby wokal mógł „oddychać”. choćby kiedy, jak w ˻ B-5 ˺ Nique Nac No Muse, mamy tylko kilak instrumentów. Ale właśnie w tym przypadku przestrzeń się odzywa mocniej, głównie przez umieszczenie tarki daleko w scenie, po jednej stronie, z mocnym pogłosem po drugiej. Gitara (ukulele?) w lewym kanale jest tłumiona, aby nie zagłuszyć wokalu, ale jest za to blisko i jest namacalna, przy czym wokal jest daleko w pogłosie.

⸜ Porównanie tylnej strony okładek płyt – wydania oryginalnego, z lewej, i ATR z 1979 roku

Kończące płytę ˻ B-6 ˺ Una Matica De Ruda to, po raz pierwszy, dwie gitary akustyczne w dużej przestrzeni Brzmi to tak, jakby barokowa muzyka została nagrana w sposób, który miałby przekonać do niej ludzi na co dzień słuchających innej muzyki. Wchodzący po chwili kontrabas jest więc dość mocny, bez specjalnego konturu. I jest ciepły. To przede wszystkim. Bo cała ta płyta jest właśnie taka, ciepła i ciemna. I gęsta. I niebywale przyjemna. To tego rodzaju nagranie i remaster, które powodują, iż dowolny system brzmi z nim co najmniej dobrze, a te najlepsze – spektakularnie.

PORÓWNANIA • Porównanie z oryginalnym wydaniem z 1972 roku pokazuje, iż jest ono jaśniejsze i bardziej zaszumione. Ale też bardziej otwarte. Bębenki (bongosy?) w Pavane brzmią wyraźniej i dokładniej. Słychać z w nich mocniej skórę membrany, a nie bęben rezonansowy. Największa różnica jest jednak w wokalu. Także i on jest jaśniejszy. A nawet, niestety – jak w Kinderspiele – zbyt jasny. Słychać w nim sporo sybilantów, wymykających się kontroli do tego stopnia, iż co jakiś czas zniekształconych. Niby nie jest tego dużo, ale po odsłuchu wersji Dirka Sommera trudno się do tej prezentacji przyzwyczaić. Prawdę mówiąc, trudno zrozumieć, co też takiego usłyszeli ludzie z ATR, iż zdecydowali się wybrać tę płytę na swoje pierwsze wydawnictwo.

⸜ Tył oryginalnego wydania z 1972 roku w pełnej krasie – czego tu nie lubić?

Dopóki jej nie usłyszymy w ich wersji. Ma ona znacznie niższy balans tonalny, jest gęstsza i pełniejsza. Sybilanty, irytujące na oryginale, zostały schowane, ale całość jest jednak całkiem otwarta. Szum przesuwu, jak na tak wiekową płytę, również jest niewysoki. Niskie dźwięki, jak bębenki w Kinderspiele, są więc bardzo podobne wybrzmieniem do tego, co dostajemy z wersją A.D. 2024. A jednocześnie to dźwięk nie aż tak czysty. Wszystkiego jest tu więcej niż w oryginale, jest ciemniej i gęściej, ale też ilość informacji wcale nie jest większa. To po takim porównaniu słychać, jak bardzo rozdzielczy jest najnowszy remaster. Wersja ATR z 1979 roku jest fajne, ale lekko zduszone. To, co Dirk i, nacinający lakier, Thorsten Scheffener zrobili na najnowszej, jest więc po prostu wyjątkowe. Jakby połączyli oryginalne otwarcie z ciemnością wersji ATR.

Z tym większym zainteresowaniem posłuchałem wersji First Impression Music. „Flat profile”, „virgin vinyl”, „200 g LP”, to zobowiązuje. No i sława wyjątkowego producenta, pana Winstona Ma. Okazuje się, iż tej wersji jest znacznie bliżej do oryginału niż do pierwszego tłoczenia ART. I jest ona kompletnie odmienna od wersji z 2024 roku. Jest otwarta, nie tak czysta, co słychać w nieco zniekształconym głosie Esther śpiewającej w Pavane. Ale wystarczy puścić, jakże znane, Kinderspiele, aby usłyszeć mocną górę, bardzo podobną tego, co znamy z pierwszego wydania. Bas jest płytszy niż w wersji ATR i 2024, ale nie jest wcale bardziej punktowy. Po prostu jest go mniej. Brzmi to dobrze, ale trochę zimno i z dystansem, podczas kiedy obydwa tłoczenia niemieckie są ciepłe i romantyczne.

⸜ Trzy wersje cyfrowe, dwie (poniżej) wytwórni First Impression Music, a powyżej z Tajwanu

Mamy więc dwie szkoły związane z tą płytą: oryginalną oraz ATR. Tę pierwszą podjęła wytwórnia FIM, a drugą – ATR w nowym wydaniu. W obydwu przypadkach nowsze tłoczenia, to jest FIM z jednej i remaster Birgit i Dirka Sommerów z drugiej, są znacznie lepsze od pierwszych, czyli oryginału i, odpowiednio, ATR z 1979 roku. Te są zbyt jasne i mają mało informacji o barwach. Na tym tle najnowsza wypada wypada po prostu wybitnie. Jest ciemna, gęsta i nasycona. A przede wszystkim głos Esther w żadnym momencie nie jest zniekształcony, co tak bardzo irytuje na oryginalnym wydaniu w Kinderspiele, ale dopieka i w innych momentach.

Podsumowanie

Właściwie wszystko już zostało powiedziane. Sommerowie, wraz z Thorstenem Scheffenerem, przygotowali najlepszą wersję tej płyty. Z czystymi wokalami, świetnie nasyconą orkiestrą i mocnym dołem. Nieco zabrakło mi otwarcia wokalu, ale wszystkiego chyba mieć nie można. Tu i teraz płyta Esther Ofraim zatytułowana Esther ma wreszcie wersję, która może zastąpić wszystkie poprzednie. W mgnieniu oka.

⸜ Gramofon J.Sikora Standard Max Supreme 15th Anniversary, na którym dokonano odsłuchu

PS. Podziękowania dla Julka Soji (Soyaton) za wypożyczenie płyt do porównania.

»«
JAK SŁUCHALIŚMY • Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyty odtwarzane były na gramofonie J.Sikora Standard Max Supreme 15th Anniversary z wkładką Miyajima Labs Destiny i przedwzmacniaczem RCM Audio. Sygnał przesyłany był do lampowego przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris III i wreszcie do wzmacniacza mocy Soulution 710 oraz kolumn Harbeth M40.1. Okablowanie – Crystal Cable Absolute Dream, Siltech Triple Crown, z zasilaniem Siltech, Acoustic Revive i Acrolink.

www.AUDIOTRA.de

www.SDS-RPM.com

tekst WOJCIECH PACUŁA

zdjęcia „High Fidelity”

«●»

Idź do oryginalnego materiału