Krystyna Janda to nie tylko aktorka i reżyserka. Od 2005 r. prowadzi Teatr Polonia w Warszawie, pierwszą taką prywatną instytucję, a od 2010 roku także Och-Teatr. Kieruje nimi poprzez Fundację Krystyny Jandy na rzecz Kultury, która organizuje nie tylko spektakle, ale także warsztaty, spotkania, projekty społeczne. Aktorka uczestniczy w nich aktywnie, a napięty grafik sprawia, iż rzadko udziela wywiadów. Kilka dni temu udało jej się jednak znaleźć czas, by zostać gościnią podcastu "Zza Kulis" Radia Chillizet. W rozmowie z Maksem Behrem opowiedziała nie tylko o obecnych obowiązkach, ale także wspomniała czasy, gdy uczyła przyszłych aktorów.
REKLAMA
Zobacz wideo Marcin Hakiel i Dominika Serowska: "Chcielibyśmy żyć swoim życiem"
Krystyna Janda wspomina czasy, gdy uczyła studentów. "Englert musiał mnie wyrzucić z pracy"
Wykładać, jak zdradziła, w szkole teatralnej okazję miała dwukrotnie, gdy była w ciąży. Ta kooperacja trwała rok. - Głównie karmiłam studentów, zamawiałam pizzę i coca-colę, potem dopiero robiłam zajęcia - zażartowała, dobrze bowiem zdawała sobie sprawę, iż uczniowie "chodzili głodni". Wyznała przy tym, iż Jan Englert "musiał ją wyrzucić z pracy". Powodem było jednak nie dokarmianie, a... przeklinanie.
Przez incydent na zajęciach Englert zwolnił Jandę. Nie protestowała
Krystyna Janda i Jan Englert przed laty mieli okazję współpracować nie raz. Spotkali się m.in. na planie"Człowieka z marmuru" i "Człowieka z żelaza", a także "Kroniki wypadków miłosnych" i "Tataraku". W latach 80. aktor został dziekanem Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, później dwukrotnie pełnił funkcję rektora. Za murami uczelni drogi Englerta i Jandy spotkały się raz jeszcze, choć kooperacja skończyła się, gdy aktorka została zwolniona.
Krystyna Janda i Jan Englert Krystyna Janda i Jan Englert, Fot. Agata Grzybowska / Agencja Wyborcza.pl
- Powiedział: nie możesz wykładać, bo przeklinasz - zdradziła. Poszło o sytuację, w której grupa studentów przyszła na prowadzone przez Jandę zajęcia pod wpływem alkoholu, a ta w niewybrednych słowach kazała "g*******om" opuścić salę. - Przyszli pijani, ja byłam w ciąży, musiałam iść rodzić, a to była ostatnia próba przed egzaminem - tłumaczyła. W rozmowie wspomniała jednak, iż nie protestowała i do dziś nie ma o to żalu, bo była to decyzja uzasadniona. Nie wpłynęła także na pogorszenie ich stosunków. - Janek powiedział "bardzo mi przykro, ale muszę cię wyrzucić", a ja mówię "dobra..." - zdradziła.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu.
Zachęcamy do zaobserwowania nas w Wiadomościach Google.