Moja prywatna, osobista pamięć o „enerdówku”, „enerdowie” jest zapośredniczona, nie dane mi było odwiedzić tych „naszych”, socjalistycznych Niemiec w okresie ich istnienia, choć byłem na obozie harcerskim wraz z enerdowską młodzieżą.
Długo jeszcze przechowywałem jako pamiątkę rozmówki polsko-niemieckie z dość zabawnie fonetycznie zapisywaną wymową.

fot. Wydawnictwo Poznańskie
Podejrzewam, iż z wieloma osobami dzielę podobne powidoki, prześwity uruchamiane przez takie nazwy jak: Trabant, Simson, Piaskowy Dziadek, fryzura na enerdowca, Olaf Ludwig i jego niezbyt eleganckie triki podczas finiszów w czasie Wyścigu Pokoju, Robur, Wartburg i kolejki PIKOTo wpisuje się w popularny niegdyś nurt Ostalgie – melancholijnej tęsknoty za NRD, której znanym wyrazem był film „Goodbye Lenin”. A ostatnimi czasy próbował ją wskrzesić serial „Kleo” emitowany na platformie Netflix.
„Kraj za murem. Życie codzienne w NRD”
NRD zasługuje jednak na więcej niż tylko Ostalgię i kilka wspomnień – kraj, z którym Polska sąsiadowała przez 40 lat, domaga się zrozumienia i poznania. Taką szansę dało nam Wydawnictwo Poznańskie, wydając książkę „Kraj za murem. Życie codzienne w NRD” autorstwa Katji Hoyer. Ten reportaż, esej historyczny, w brawurowy, a równocześnie analityczny sposób prowadzi nas przez całą wschodnioniemiecką historię.
Niemiecko-brytyjska historyczka potrafi przechodzić między opisami codzienności, analizami polityki czy gospodarki, by wtrącić uwagi o przymiotach (najczęściej wadach) partyjnych przywódców.

www.nrdblog.comonet.eu
Katja Hoyer napisała książkę z misją, pragnie oddać głos krajowi swego urodzenia, „krajowi za murem”, który wraz z murem istnieć przestał. Czytając ten tom, wyczuwa się, iż wyłaniające się z kart „Enerde” chce być zobaczone, usłyszane, chce mówić własnym głosem. Choć jest to głos o wiele bardziej zniuansowany niż ten wyrażony w głośnym ostatnimi laty w Niemczech eseju, późnej wydanemu jako samodzielny tom „Jak niemiecki Zachód wymyślił swój Wschód” Dirka Oschmanna (Instytut Zachodni, Poznań 2024). Ta ostatnia pozycja to ostry głos sprzeciwu, rodzaj postkolonialnego gestu oskarżenia wobec RFN za to, iż ów Zachód skolonizował, odebrał tożsamość niemieckiemu Wschodowi. U Oschmanna NRD nie stanowi jednak samodzielnego podmiotu opowieści, jest bowiem zaprzęgnięta do krytyki zachodnich Niemiec. W „Kraju za murem” autorce udaje się uniknąć tej pułapki, Niemcy Wschodnie występują na swoich prawach, jako główny bohater opowieści. Oczywiście pojawiają się porównania, elementy rozliczeń polityki obu państwa niemieckich, to nieuniknione. Jednakże główny ciężar to próba przypomnienia, iż NRD istniało.
Ciekawy kosmos NRD

fot. Wydawnictwo Poznańskie
Książka Hoyer bywała z tego powodu krytykowana, gdyż nie powielała dość rozpowszechnionej antykomunistycznej narracji, wedle której NRD widzimy jedynie przez pryzmat Stasi, dopingu sportowców i oczywiście muru berlińskiego.
Autorka nie jest bezkrytyczna zarówno wobec NRD, jak i całego bloku wschodniego.
Wolna jest jednak od popularnego także w Polsce antykomunistycznego „odruchu kolanowego”. Nie powtarza wyświechtanych klisz, stereotypów, które dobrze się przyjmują w świecie zwycięzców. Nie popadając w naiwny zachwyt nad „enerdowem”, opisuje je jako złożony, interesujący kosmos, którego krótka, 40-letnia historia, mimo iż naznaczona nazwiskami dwóch panujących genseków Waltera Ulbrichta i Ericha Honeckera, była zaskakująco daleka od wizji statycznej dyktatury.

www.nrdblog.comonet.eu
Jaki to ustrój, który za Honeckera masowo kupuje w latach 70. zachodnie dżinsy, a później je masowo produkuje?
Co to za kraj, który w latach 80. izoluje się od ZSRR, gdy Gorbaczow rozpoczyna głasnost i pierestrojkę, co prowadzi do paradoksu, iż opozycjoniści czytają w ramach ruchu kontestacji radziecką prasę? NRD wreszcie dzięki swym trabantom stało się najbardziej zmotoryzowanym krajem bloku wschodniego, a liczbą pralek czy telewizorów dorównywało RFN. NRD to wreszcie kraj, który u swego schyłku mógł się pochwalić największym na świecie odsetkiem zatrudnionych kobiet, a równocześnie rozwiniętą siecią żłobków i przedszkoli.
Historia

fot. Wydawnictwo Poznańskie
Cała historia NRD, jak podkreśla to wielokrotnie Hoyer, naznaczona jest niepewnością, świadomością słabości. To kraj bez zasobów naturalnych (z wyjątkiem węgla brunatnego). To kraj drenowany w latach 50. przez konieczność spłacania gigantycznych reparacji wobec ZSRR, gdy w tym czasie zachodnie Niemcy stały się beneficjentami planu Marshalla. To wreszcie kraj, który gwałtownie się musi wymyślić, wynaleźć własną tożsamość i zawalczyć o uznanie na arenie międzynarodowej. Właśnie ten rozpaczliwy głód uznania międzynarodowego, jak wskazuje autorka, stał za tym, iż NRD stało się sportową potęgą na skalę światową.
Dziś wiemy, iż owe sukcesy miały też swą ciemną stronę – uprawiany adekwatnie na skalę przemysłową doping.
Tak, NRD zniknęło, zostały po nim cienie, ostalgiczne powidoki, warto jednak sięgnąć po „Kraj za murem”, by zrozumieć ten nieistniejący już, a jednak wciąż obecny kraj za naszą zachodnią granicą.







