Przez to, iż nie oglądam reklam, choćby nie wiedziałem, iż wpadła mi w ucho melodia wylansowana przez reklamę Żywca. Kufel zimnej wody wylał mi do głowy dopiero niestrudzony redaktor Sankowski, gdy mu powiedziałem „stary! jest taki genialny kawałek…!”
No cóż, jedno z przykazań Dan Le Saca i Scroobiusa to: „Thou shalt not stop liking a band just because they’ve become popular”. A w dodatku wpadło mi to w ucho w wersji francuskiej.
Ach, francuski. Język, który bezgranicznie kocham całkowicie bez wzajemności. Francuski tekst jest fajniejszy od angielskiego, bo o miłości. A język francuski to najwspanialszy język miłosny („You always were a cunning linguist, James”).
Akcent na ostatnią sylabę pozwala Francuzom bezpretensjonalnie rymować wszystko z wszystkim. Wiele słów występujących w tej piosence istnieje też w języku angielskim i ma mniej więcej to samo znaczenie („panorama/cinema”, „Shakespeare/inspire”, „Elvis/vice”, „Jesus/issue”), ale się w nim nie rymują.
Trzy ostatnie pochodzą ze środkowej zwrotki, wyjątkowo sarkastycznej. Podmiot liryczny zaczyna ją z wysokiego diapazonu – ogłaszając, czym jest „miłość po Jezusie”. Potem wykłada nam istotę „miłości po Szekspirze” i „miłości po Elvisie”.
Oczywiście, każdy z tych wykładów jest tylko pretekstem do żartobliwej rymowanki. Miłość po Elvisie jest tym fajniejsza, iż jest trochę grzeszna. Miłość po Szekspirze jest tchnieniem, które nas inspiruje. A miłość po Jezusie to bez wątpienia dla nas jedyna istotna sprawa.
W podobny sposób podmiot liryczny w pierwszej zwrotce przedstawia nam miłość w piosence, w bajkach pana Perrault oraz miłość w kinie. W ostatniej zaś przedstawia różne fazy miłości, w tym bardzo istotną fazę, w której „zaczynają grać skrzypce” (ta faza, zauważa podmiot liryczny, jest wyjątkowo śliczna, rymując „violon” z „mignon”).
Tytuł piosenki to jednak „La Gueule Du Loup”, czyli „Paszcza wilka”. Bo z tymi Jezusami, Szekspirami, skrzypcami i panoramami kontrastuje refren, w którym podmiot liryczny zwraca się do kogoś per „biedactwo” („pauvre petit chou”, czyli dosłownie „biedna mała kapustko” – Francuzi lubią terms of endeaement, które nie mają sensu, ale żeby je wymówić, trzeba zrobić śmieszną minę).
Owe biedactwo właśnie za chwilę rzuci się w tytułową paszczę wilka. Bo miłość, w gruncie rzeczy, jest „marzeniem, od którego nam wszystkim odbija szajba” („l’amour apres tout, n’est-ce pas qu’un reve qui nous rend fous?”)
LE DISKLEMERHRHRH: wiem, iż Daan Stuyven jest Belgiem, ale to by głupio wyglądało w notce, gdybym wszędzie zamiast „Francuzi” wstawiał „frankofoni” (ale poprawnie tak powinno być)