W najnowszym wywiadzie Elton John przyznał, iż praca nad nową płytą zmusiła go do konfrontacji z własną śmiertelnością.
John przygotowuje się do premiery albumu nagranego we współpracy z Brandi Carlile. Artysta opisał sesje nagraniowe do tej płyty jako najtrudniejsze w swojej karierze. Jednocześnie uznał je za „jedno z najlepszych doświadczeń muzycznych w życiu”.
W nowym odcinku podcastu „Smartless” muzyk opowiedział, jak głęboko poruszyła go ostatnia piosenka na albumie:
Napisałem utwór na koniec płyty. Otrzymałem tekst od Berniego Taupina i zacząłem pracować nad melodią. Zacząłem pisać zwrotkę i pomyślałem: „O, to naprawdę piękne”. A potem dotarłem do refrenu i nagle zrozumiałem, iż to piosenka o mojej śmierci.
Artysta przyznał, iż temat własnej śmiertelności coraz częściej zaprząta jego myśli:
Kiedy masz prawie 100 lat, zaczynasz się zastanawiać: „Ile mi jeszcze zostało czasu?” Masz dzieci, wspaniałego męża i nagle zaczynasz myśleć o przemijaniu. Gdy dotarłem do refrenu, po prostu się rozpłakałem. Przez 45 minut. I wszystko to zostało nagrane.
Sesje nagraniowe można zobaczyć w filmie „Elton John: Never Too Late”. Brandi Carlile podkreśliła, iż emocjonalny moment uchwycony w filmie jest niezwykle autentyczny:
Chcę, żeby wszyscy to zobaczyli, bo to prawdziwe i ludzkie. To ten rodzaj sytuacji, w których zapominasz, iż kamera jest włączona.
Płyta „Who Believes in Angels?” ukaże się 4 kwietnia. Zapowiadają ją dotychczas wydane single, czyli utwór tytułowy oraz „Swing for the Fences”. Na albumie znajdzie się również nominowana do Oscara piosenka „Never Too Late” z wydanego w październiku dokumentu „Elton John: Never Too Late”.