Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun filmu Egzorcysta papieża, wiedziałam, iż nie należy brać tej produkcji na poważnie. Jedyne czego się spodziewałam to ewentualnej rozrywki w postaci horroru, przy którym można się po prostu dobrze pośmiać. W końcu często nieudane filmy grozy to najlepsze komedie. A jak jest w tym przypadku? A no tak, iż to jest dobry film.
Koncepcja na film jest prosta. Historia skupia się na rodzinie, która w wyniku traumatycznych przeżyć postanawia zamieszkać w starym budynku (kościele/opactwie). gwałtownie (a choćby bardzo szybko) najmłodszy członek rodziny zostaje opętany, a demon dzięki jego ust żąda wizyty księdza. Ale nie może to być pierwszy lepszy klecha, o czym jeden z bohaterów, ksiądz Thomas, przekonuje się dość boleśnie. Demon oczekuje wizyty specjalisty w swojej dziedzinie, którego gra Russell Crowe – ojca Gabriela Amorth.
Od razu ostrzegam, iż miłośnicy produkcji, które są w jakiś sposób genialne w swoim gatunku, mogą się rozczarować. Ten film nie wpisze się w żaden sposób w kanon i nie będzie wymieniany pośród najlepszych tytułów. Uważam jednak, iż twórcy nie mieli choćby takiego celu. Byli świadomi, a przynajmniej mam taką nadzieję, iż Egzorcysta papieża będzie po prostu głupiutkim horrorem, przy którym można się pośmiać i postanowili to wykorzystać. Dzięki temu powstał luźny film, który bardzo swobodnie podchodzi do tematu opętania oraz egzorcyzmów.
Szczególnie jasnym punktem tej produkcji jest tytułowy bohater, który przedstawiony jest jako samotny kowboj w sutannie, podróżujący na swoim uroczym skuterze i walczącym z demonami. To nie wszystkim się podoba, a szczególnie możnym z Watykanu, czym ksiądz Amorth absolutnie się nie przejmuje. Dodatkowo ogromną jego zaletą jest fakt, iż rzuca on żartami na prawo i lewo, co określa jako złośliwość wymierzoną szatanowi. To właśnie chociażby ta cecha wydaje się świadczyć o tym, iż nikt nie bierze tej produkcji na poważnie. Ponadto sam odtwórca głównej roli wyraźnie dobrze bawił się podczas kręcenia, a to jedynie sprawia, iż bardzo przyjemnie się ten film ogląda.
Kolejną rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, jest brak jumpscare’ów, co może być zarówno wadą, jak i zaletą. Osobiście uważam, iż wychodzi to tutaj na plus. Wiele horrorów próbuje przykryć swoją tandetność strachami wyskakującymi z szafy, co wcale niczego nie ratuje. Tutaj tego nie ma i nie czuję z tego powodu smutku.
Z pozytywnych rzeczy warto również wspomnieć o motywach, które przewijają się w produkcji. Dla zainteresowanych gatunkiem może to być swego rodzaju ciekawostka, ponieważ Egzorcysta papieża jest zbudowany na cechach bądź elementach znanych z innych filmów grozy, szczególnie tych o opętaniu. Przez to dość luźno do nich nawiązuje, choć, tak jak wspominałam, to bardziej na zasadzie stworzenia laurki niż zrobienia z tym czegoś ambitnego. Co interesujące jednak, na upartego można wyłuskać z tego tytułu pewne odniesienia do filmów akcji. Osobiście mam wrażenie, iż twórcy inspirowali się trochę Marvelem, bo w finałowej scenie starcia dobra ze złem trochę miałam wrażenie, jakbym oglądała mini religijną wersję Avengers: Endgame. To oczywiście może być też po prostu luźne skojarzenie, aczkolwiek radzę na to zwrócić uwagę.
Twórcy jednak mają na sumieniu pewne grzeszki, których się dopuścili na etapie produkcji. Przede wszystkim jest to niedbałość, co szczególnie rzuca się w oczy przy scenach egzorcyzmów. W jednej scenie ojciec Gabriel nakazuje młodszemu księdzu nauczyć się modlitwy po łacinie, ponieważ to wzmacnia siłę rytuału. W następnej zaś wyraźnie o tym zapomina, próbując odpędzić demona modlitwami w języku angielskim, by w scenie finałowej po prostu mieszać ze sobą te dwa języki. Ogólnie ten film jest ciekawostką dla językowców, bo mamy tutaj również hiszpański, włoski i odrobinę niemieckiego. Od wyboru, do koloru.
Wracając jednak do wad mam wrażenie, iż również i charakteryzacja nie do końca się udała. Szczególnie ciężko jest nie zwrócić uwagi na oczojebne czerwone soczewki, które pojawiły się na ekranie i wyglądały, jak kupione w sklepie za rogiem. Do tego w scenie, w której demon ryje na brzuchu chłopca napisy, bardzo widoczne jest to, iż jego skóra nie jest prawdziwa i twórcy choćby nie próbowali tego ukryć.
Jeśli, tak jak ja, lubicie od czasu do czasu obejrzeć horror dla czystej rozrywki i śmiechu, to bardzo polecam Waszej uwadze tę produkcję. Jestem pozytywnie zaskoczona i bawiłam się naprawdę dobrze. Trzeba mieć jednak na uwadze, iż Egzorcysta papieża nie wpisze się w historię kina grozy, aczkolwiek końcówka pozwala sądzić, iż twórcy nie dadzą nam zbyt gwałtownie zapomnieć o tej produkcji. W końcu jest to przecież horror oparty na faktach i dokonaniach sławnego egzorcysty, który napisał wiele książek. W związku z tym, podobnie jak w przypadku Warrenów, jego spuścizna może stanowić materiał idealny dla potencjalnych ekranizacji. Osobiście jednak myślę, iż wolałabym, aby poprzestali na tym jednym tytule.
Źródło głównego obrazka: Sony Pictures Entertainment // materialy prasowe