Szkoła mówi: „siądź prosto”. Rodzice mówią: „nie wierć się”. System mówi: „bądź grzeczny, czyli statyczny”. A ciało dziecka mówi: „Ej, halo! Ja tu jestem, ja coś czuję, ja chcę się ruszać!”

Dżoano, ciało dziecka to nie jest zawadzający dodatek w lekcyjnej sali
To, iż ciało nie mieści się w ławce, nie znaczy, iż coś jest z nim nie tak. To znaczy, iż może ławek jest za mało, albo iż są zrobione z myślą o fabryce, nie o człowieku.
Twoje dziecko nie jest tylko głową do ocen. Ono jest całością. I ta całość doświadcza świata przez:
– dotyk,
– ruch,
– smak kredki (tak, choćby tej fioletowej),
– turlanie się po podłodze w momencie największego patosu.
Kiedy dziecko czuje, to się uczy. A nie odwrotnie.
Zamiast pytać: „czy moje dziecko jest wystarczająco skupione?”, zapytaj:
„czy ono ma prawo czuć się sobą w tym ciele, tu i teraz?”
Nie każ mu się ciągle kontrolować. Dorośli też nie kontrolują ciała – tylko my udajemy, iż tak. A dzieci? One jeszcze nie znają tej gry.
A jeżeli chcesz o tym pogadać na serio – ale lekko
Jest książka, która udaje bajkę, ale rozwala system.
„Czy moje plecy istnieją?” – filozoficzna opowieść dla dzieci, która mówi, iż ciało to nie przeszkoda, tylko portal.
#DajęSłowo, Dżoano – jeżeli dasz swojemu dziecku prawo do czucia, ono nauczy się myśleć głębiej niż niejedna prezentacja PowerPoint.