Ty siedzisz z notatnikiem, wypisujesz intencje, podkreślasz kolorami, słuchasz afirmacji na YouTube i sprawdzasz, czy Wenus jest w retrogradacji. A Twoje dziecko mówi: „Chcę mieć domek z waty cukrowej i żyrafę do pokoju”, po czym… idzie się bawić.

I zgadnij co? Wszechświat często szybciej odpowiada na tę żartobliwą deklarację niż na Twoją godzinę intencjonalnej medytacji.
Dlaczego? Bo dzieci nie kombinują
One nie kalkulują:
– „czy na to zasługuję?”,
– „czy jestem wystarczająco uduchowiona?”,
– „czy nie jestem za stara na nowe życie?”.
One po prostu chcą. I wierzą, iż mogą.
Bez instrukcji. Bez przelicznika wibracji. Bez dziennika manifestacji w skórzanej oprawie.
Ty też kiedyś tak miałaś, Dżoano
Pamiętasz? Zanim nauczyłaś się wątpić.
Zanim przekonano Cię, iż trzeba zasłużyć, zapracować, wyczekać, pokutować.
Zanim zaczęłaś pytać świat o zgodę.
Dzieci nie pytają. One ogłaszają. I to jest największa siła manifestacji.
Chcesz wrócić do tej energii? Zacznij od wspólnego czytania
Tak, serio. Weź książkę, która nie tłumaczy, jak żyć, tylko pozwala marzyć – razem.
„Moje marzenia spełniają się” – pozytywny poradnik dla dzieci, który działa jak przypomnienie:
🎯 iż można chcieć,
🎯 iż warto wierzyć,
🎯 iż manifestacja zaczyna się od radości.
#DajęSłowo, Dżoano – dzieci manifestują nie dlatego, iż są mądre. Tylko dlatego, iż jeszcze nie wiedzą, iż „nie wolno”.