Dziś, w wigilijny wieczór, zaprosiłam swoją dawną synową wraz z wnukami, ale zabroniłam przyjść mojemu synowi. Przygotowuję makowiec, nakrywam do stołu i czekam na wizytę ukochanej synowej z dziećmi. Upiekłam ciasto dla wnuków i kupiłam im prezenty. Niech śpiewają kolędy w moim domu i wniosą trochę euforii w te święta. Wiem, iż dopóki będę mogła, zawsze ich wesprę.
Gdy krzątałam się przy wigilijnej wieczerzy, nie mogłam powstrzymać się, by nie zadzwonić do byłej synowej i nie zaprosić jej z dziećmi. Synowi zaś kategorycznie zabroniłam przyjść. Już wcześniej go ostrzegałam, gdy rozstał się z pierwszą żoną, iż nie zaakceptuję żadnej innej synowej, bo moją synową jest Kinga.
Mój syn rozwód wziął pięć lat temu. Postąpił nieodpowiedzialnie, porzucając żonę dla innej kobiety, gdy ich młodsze dziecko miało zaledwie kilka miesięcy. Oczywiście, już wcześniej zdradzał ją od dawna, oplatając ją siecią kłamstw.
Tymczasem Kinga, z dwójką dzieci na rękach, krzątała się bez wytchnienia, podczas gdy mój syn spędzał długie godziny rzekomo w pracy, choć w rzeczywistości spotykał się z tamtą. W końcu jego kochanka postawiła mu ultimatum miał wybierać. Spakował się więc i wyszedł, zostawiając żonę z dwójką maluchów.
Od samego początku stanęłam po stronie Kingi. Syn postąpił jak lekkoduch. Owszem, płaci alimenty, ale co z tego? Dzieci potrzebują ojca i pełnej rodziny, nie tylko pieniędzy. Syn mnie nie posłuchał i w zeszłym roku ożenił się powtórnie. Wszyscy myśleli, iż wtedy zaakceptuję nową synową, ale nie miałam takiego zamiaru. Niedawno urodziło mu się kolejne dziecko, ale choćby to nie zmieniło mojego stosunku do tej kobiety.
Dla mnie wnuki to dzieci Kingi. Innych nie potrzebuję. Powiedziałam mu nawet, iż któregoś dnia wróci z podkulonym ogonem. Na razie jednak syn nie przychodzi, więc święta spędzam z Kingą i wnukami.
Z Kingą i jej dziećmi mamy naprawdę wspaniałe relacje. Razem obchodzimy święta, często dzwonimy do siebie, regularnie się odwiedzamy. Kinga poświęca cały swój czas dzieciom, a ja, jako babcia, staram się jak mogę, by aktywnie pomagać jej w ich wychowaniu zabieram je do siebie, wspieram finansowo, pomagam w lekcjach. Z biegiem lat Kinga stała się dla mnie jak córka. Jej rodzice mieszkają 600 kilometrów od naszego miasta i nie mogą jej wspierać.
Teraz, gdy zbliżają się święta, przygotowuję makowiec, nakrywam stół i czekam na przyjście ukochanej synowej z dziećmi. Upiekłam ciasto dla wnuków i kupiłam im prezenty. Niech śpiewają kolędy w moim domu i wniosą trochę euforii w te święta. Wiem, iż dopóki będę mogła, zawsze ich wesprę.