Dziennikarz TVP potrzebował pilnej pomocy lekarskiej. Oburzające, czego był świadkiem w przychodni

zycie.news 4 godzin temu
Zdjęcie: Robert Sharif El Gendy, źródło: YouTube/Telemagazyn


Robert Sharif El Gendy jest znaną postacią medialną, którą aktualnie możemy zobaczyć na antenie TVP. Dziennikarz podzielił się w mediach społecznościowych niemiłą przygodą, jaką miał podczas nieoczekiwanej wizyty w przychodni.

"Chciałem jedynie wystawić język i powiedzieć głośno Aaaaa"

Jak opisał w poście na swoim facebookowym profilu, udał się do lekarza pierwszego kontaktu z powodu choroby. Na miejscu okazało się jednak, iż spotkanie z panią doktor dyżurującą tego dnia w placówce graniczy z cudem, gdyż pojawił się z marszu, bez wcześniejszego umówienia wizyty. Został poinformowany, iż istnieje nikła szansa na to, iż zostanie dopisany do listy pacjentów, którzy wcześniej już umówili się na ten dzień.

Okazało się jednak, iż nie można sobie ot tak zachorować i pójść do lekarza. Wizytę trzeba umówić z wyprzedzeniem, a jak się zachoruje nagle jak w moim przypadku to w przypływie dobrej woli albo choćby łaski, Pani doktor może dopisze do listy.

Dziennikarz przedstawił sytuację seniora, który czekał na wizytę w kolejce przed nim. Miał być wezwany do gabinetu na takiej samej zasadzie, co celebryta. W nagłej potrzebie znalazła się także seniorka oczekująca na korytarzu, jednak postanowiła zrezygnować, by nie przeszkadzać pani doktor w wypisywaniu recept.

Przede mną stał starszy Pan w kolejce, w wieku około 65 lat i czekał na wezwanie z gabinetu. Grzecznie czekał, bo 20 minut wcześniej Pani doktor, która na oko śmiało mogłaby być jego wnuczką zapewniła, iż zostanie wezwany. W tym czasie zajęła się „obrabianiem” recept. Przed gabinetem, poza nami była jeszcze jedna staruszka, która jednak poddała się. Powiedziała, iż nie chce przeszkadzać tej Pani doktor. Ja poczekałem cierpliwie aby dowiedzieć się, iż dzisiaj to nie ma szans jednak.

Jak informuje Goniec, oczekiwanie na pomoc medyczną skończyło się dla dziennikarza niepowodzeniem, a dyżurująca lekarka poradziła mu udanie się na szpitalny ostry dyżur w przypadku odczuwania silnych dolegliwości. Oburzony dziennikarz opisał zachowanie doktor Natalii, nie pozostawiając na niej suchej nitki.

Zasugerowałem, iż może je „obrobić” po dyżurze skoro są chorzy w potrzebie i wiem iż to możliwe inni lekarze tak robią np mój kuzyn. Zezłościła się Pani Natalia i kazała mi do niego iść. Przysięga Hipokratesa, czy przyrzeczenie lekarskie to jakaś fikcja. Współczuję serio młodej lekarce, iż ma tyle pracy. Jednak ten zawód wymaga empatii, powołania a także szacunku a tego Pani Natalii brakuje.

Co o tym sądzicie?

Idź do oryginalnego materiału