Dziennikarka TVP zabrała głos po awanturze w Sejmie. "Zatkało mnie"

gazeta.pl 1 godzina temu
Dziennikarka TVP Justyna Dobrosz-Oracz odezwała się po tym, jak na sejmowych korytarzach doświadczyła skandalicznego zachowania ze strony senatora Prawa i Sprawiedliwości Wojciecha Skurkiewicza.
Na sejmowych korytarzach skandale są niemal na porządku dziennym, ale czego takiego jeszcze nie było. Podczas rozmowy dziennikarki TVP Justyny Dobrosz-Oracz z senatorem PiS Wojciechem Skurkiewiczem doszło do ostrego spięcia. W pewnym momencie politykowi puściły nerwy i naruszył przestrzeń osobistą dziennikarki. Justyna Dobrosz-Oracz zabrała głos.

REKLAMA







Zobacz wideo Tusk po tajnych naradach Sejmu. "Ludzie, ogarnijcie się!"



Justyna Dobrosz-Oracz odezwała się po aferze. Nie ukrywa jednego
Po aferze na sejmowym korytarzu Justyna Dobrosz-Oracz pojawiła się na antenie TVP Info, gdzie został wyemitowany materiał. Dziennikarka nie ukrywała emocji i przyznała, iż z takim zachowaniem jeszcze nigdy się nie spotkała, mimo iż od lat pojawia się w Sejmie, gdzie przeprowadzała wiele wywiadów z różnymi politykami.
- Przyznam państwu szczerze, iż mnie zatkało. Jestem 25 lat w Sejmie i nie doświadczyłam tego. Jeszcze nie było wyrywania mikrofonu czy mikroportu - powiedziała Dobrosz-Oracz.


Senator Wojciech Skurkiewicz chciał wyłączyć mikrofon dziennikarce? Jej reakcja była natychmiastowa
Przypomnijmy, iż wszystko zaczęło się od pytania Justyny Dobrosz-Oracz o to, dlaczego Polska nie uczestniczy w kluczowych rozmowach dotyczących zakończenia wojny w Ukrainie. Dziennikarka przy okazji nawiązała do działań Donalda Trumpa oraz politycznych relacji naszego prezydenta. - Mamy prezydenta Nawrockiego, który mówił, iż ma kapitalne kontakty z Trumpem. Dlaczego nie ma tego kontaktu? Dlaczego nie ma Polski przy stole negocjacyjnym? - pytała. Skurkiewicz zaczął jej jednak wmawiać, iż myli różne kwestie. - Myli pani dwa obszary: z jednej strony jest koalicja chętnych, z drugiej kooperacja bilateralna - odpowiedział stanowczo.
Dalej było tylko gorzej. W pewnym momencie polityk wypalił bowiem: - Niech pani nie zachowuje się, jakby miała pani orzeszek w głowie, a nie mózg. Na tym się jednak nie skończyło, bo Wojciech Skurkiewicz przestał panować nad emocjami i próbował wyłączyć dziennikarce mikrofon, tak zwaną "pchełkę", która ulokowana była na jej ubraniu. Tego było już za wiele i dziennikarka ostro zareagowała. - Proszę mnie nie dotykać! To jest dźwięk grany! Proszę nie naruszać mojej nietykalności osobistej! - powiedziała. - To pani przegina teraz - odparł polityk, ale do dziennikarki należało ostatnie słowo. - Nie, to pan przegiął - podsumowała.
Idź do oryginalnego materiału