WKRW czyli o przenikliwości
Kilka uwag o sztuce tworzenia przez Cypriana Kościelniaka
Wystawy sztuki to tylko jej świąteczne okoliczności, zwłaszcza w przypadku artysty, który jest wystawiony w zasadzie non stop – w wizualnych felietonach w prasie, na okładkach czasopism… Ale wystawa daje szansę na zatrzymanie biegu rzeczy, ogląd jakiegoś wyboru z całości dzieła, i wypowiedzenie kilku obserwacji na temat tejże sztuki.
Szczególny rodzaj skupienia, który towarzyszy Cyprianowi Kościelniakowi, będący, jak myślę, wymogiem uprawianej przezeń profesji komentatora rzeczywistości, owocuje podwyższonym stanem przenikliwości. Ma to swoje uwarunkowania i konsekwencje – i o nich garść poniższych uwag. Muszą być one podane dość szybko, bo przy tempie narzuconym przez nerw artysty nie wypada wypowiedzi zanadto rozwlekać.
Świat wiruje coraz szybciej, a wraz z nim pędzą myśli i organizujące je środki wyrazu, słowa, obrazy, media, interfejsy. Kościelniak jest w tym pędzie mistrzem, między innymi dlatego, iż posiada umiejętność zatrzymania kadru, a choćby cofnięcia go o kilka klatek, by odsłonić ukrytą przyczynę ruchu i skutkujących wydarzeń. By to zilustrować posłużę się jego mistrzowskim rysunkiem 9/11: widok na stojące jeszcze dwie wieże WTC w Nowym Jorku, oglądany „z wewnątrz” otworów na oczy kominiarki porywacza. Mamy punkt widzenia sprawcy. A więc nie to co wiemy i czego „doświadczyliśmy”, a więc naturalne współczucie ofiarom, ale to „inne”, czego nie dostrzegamy, a być może wolimy nie dostrzegać.
Przenikliwość. Wymaga ona wysiłku, by odnaleźć „białą plamę”, powodującą, iż – jak powiadamy – człowiek na widok czegoś „oniemiał”. Czyli w istocie wyparł to z wyobraźni, nie potrafił lub nie chciał nazwać . ale jednak, gdy coś wypieramy, w mózgu pozostaje ślad, nazwijmy go odciskiem. Kunszt artysty polega i na tym, iż potrafi to miejsce odnaleźć i poruszyć.
Jest takie pojęcie „odniesienie aluzyjne”, które wprowadził do użycia Dick Higgins, inny wybitny artysta, teoretyk sztuki. Pisał on o tym terminie: „Mam tu na myśli po prostu zmianę z podświadomie spodziewanego w niespodziewane, nie w celu wprowadzenia nowinek, ale dla odniesienia się do jakiegoś istotnego elementu dodatkowego, który w przeciwnym wypadku pozostałby niewywołany”. By to zilustrować obrazowo – by zbić bilę bilardową, leżącą na stole w miejscu trudno dostępnym, potrzeba uderzyć nie wprost w nią, ale kierując białą kulę gracza w innym kierunku, aż odbita od jednej lub dwu krawędzi poruszy tę niedostępną. Wymaga to zręczności, kunsztu i doświadczenia.
O tym efekcie Cyprian Kościelniak mówi, iż wedle jego prostej teorii „rysunek działa tylko do połowy odległości od oka. Reszta pochodzi od odbiorcy”. Artysta liczy więc na widzów-uczestników, chce poruszyć ich wyobraźnię. Nie dodaje jednak, jak wiele uwagi i ostrości widzenia potrzeba, aby stosując tę prostą teorię wywołać olśnienie.
Bo takie właśnie są jego rysunki i obrazy. Olśniewają. Nie ma tu miejsca, by w niniejszej publikacji towarzyszącej wystawie w rodzinnym Kaliszu pisać o drapieżności stylu, o punkowo-szablonowych i ekspresjonistycznych genezach i artystycznych powinowactwach (które zresztą artysta często sam oznajmia). Ani o podejmowanych tematach – opresji kobiet, Jedwabnem, polowaniu na ludzi w lesie, muzułmanach, Izraelu i Polsce, pedofilii w kościele, przemocy, Buczy, a choćby o Statucie Kaliskim. Ani o malarstwie, które zaczął od jakiegoś czasu uprawiać, o przyczynach i skali tematów. Już sam wybór prac był wyzwaniem, bo również miejsca na ich pokazanie można by sobie życzyć dużo więcej. Pozwolę sobie dodać tylko kilka słów kierowanych wprost do odwiedzających wystawę.
Tytułowa przenikliwość to nie tylko napięcie, kunszt i nerw. To również tytułowy WKRW. Facet, który przebudzony podnosi się nagle na łóżku, spogląda na świat z troską, przejęciem, ale też ze złością. Na ten świat i na swój kraj ojczysty, który w takim stopniu psuł się i był psuty przez ostatnie lata, i na swoje rodzinne miasto, od którego nigdy się przecież nie odczepił. Spójrzcie proszę na tę złość – i weźcie ją do siebie.