Dwie prośby
1
Podsumowanie roku, który minął to zadanie najłatwiejsze z łatwych. Wiadomo co się wydarzyło, wiadomo jaki odniosło skutek, a jeżeli nie wiadomo, to wiadomo, iż będzie ten skutek zdarzeniem przyszłym czyli niepodlegającym podsumowaniu. Na dodatek, zdarzenie przyszłe, jako zdarzenie niepewne ma tę cechę, iż dosyć łatwo mu przypisać ni mniej, ni więcej niż 50% sprawdzalności i zwykle wychodzimy na swoje w tym swoim wróżeniu. Wystarczy jedynie wystarczająco duża próbka zdarzeń, których wywróżenia się podjęliśmy. Jakby nie było, zawsze się w któreś trafi i wyjdziemy na proroka.
2
Kiedy Hamilton (wł. Jan Zbigniew Słojewski), napisał w „Polityce” w swoim felietonie zatytułowanym Rok 2013, cyt: „Był rok 2013; gdzieś w Azji ślimaczyła się wojna, w śniegach Alaski dogorywał desant chiński. Zresztą może to nie byli Chińczycy i może tego desantu nie było w ogóle. Trudno przewidzieć przyszłość, zwłaszcza przyszłość tak odległą, choćby gdy się o niej pisze z taką pewnością siebie, iż się o niej pisze w czasie przeszłym”, koniec cytatu, pomylił się znacznie. Fakt, w sprawach porządku świata trudno być prorokiem. Szczególnie w czasach niepewnych, a kiedy pisał ten felieton, 15 lutego 1970 roku, czasy były wyjątkowo niepewne. Na świecie pobrzmiewały jeszcze w tle echa kryzysu kubańskiego, a całkiem niedawno ucichł chrzęst czołgów Układu Warszawskiego na brukach Pragi. Kraj ciągle jeszcze drżał od stukotu pociągów wyjeżdżających z Warszawy Głównej do niewiadomogdzie, czyli do Izraela.
3
Mając to wszystko w pamięci i mając na uwadze aktualną sytuację, wiem, iż napisanie czegokolwiek o przyszłości, a zwłaszcza w czasie przeszłym byłoby wróżeniem nie tyle z fusów, co pyłu niewiadomego pochodzenia, w który nas i całe nasze jestestwo obróciło niewiadomoco niewiadomokiedy. Jednak oddając hołd mojemu niemającemu pojęcia o swoim uczniu nauczycielowi w dziedzinie pisania felietonów, spróbuję.
4
Był rok 2113; gdzieś w Ameryce Północnej, a adekwatnie w tych szczątkach, które po niej zostały potomkowie dawnych preppersów szykowali się do polowania na stado zdziczałego bydła. W lasach Grenlandii właśnie pojawiły się pierwsze grzyby, a w pokrytej śniegiem Australii, zanosiło się na kolejne opady. W południowej Europie i całej Azji, od lat pokrytej pyłem opadu radioaktywnego przemieszanego z pyłem z nieoczekiwanych wielkich erupcji wulkanicznych, nieśmiało pojawiały się pierwsze trawy. Może to nie był rok 2113 albo nie zdarzyło się to wcale, ale przewidzieć przyszłość tak odległą… Zresztą, już Hamilton próbował i co z tego wyszło, wiadomo.
5
Pisząc ten felieton na koniec 2024 roku, w chwili gdy wchodzimy w ostatni rok pierwszego ćwierćwiecza dwudziestego pierwszego wieku, mam cichą nadzieję, iż nie będzie to rok nasz ostatni. I choć mam pewność, iż będzie to moje ostatnie ćwierćwiecze na tym łez padole, na dodatek prawdopodobnie nie całe, to jednak mam dwie prośby do tych, od których to i następne ćwierćwiecza zależeć będą. Pierwsza jest prosta jak treść modlitwy, choć wierzących coraz mniej a modlących się tym bardziej. Proszę byście siebie nawzajem miłowali, tak jak was Ziemia umiłowała. Bez tej miłości Ziemia się od was odwróci tyłem, wywróci na drugą stronę i pogrzebie was wszystkich w sobie. I choć wyjdzie z tego wszystkiego poraniona i opuszczona, to sobie z tym wszystkim, z czasem poradzi. W przeciwieństwie do Was. Prośba druga jest metaforyczna. Zapisana wierszem. Prostym i bezpośrednim. Może choćby dosadnym. Wierszem, który z modlitwą nie ma nic wspólnego, ale jego spełnienie byłoby jak wysłuchaniem modlitwy tych, którzy doświadczają okrutnych, niepotrzebnych wojen. I choć wiersz ten odnosi się do jednej z nich, niech będzie moim wyrazem sprzeciwu wobec wszystkich wojen ogółem, a Bóg, którego tam przywołuję do działania, niech będzie jakimkolwiek bogiem z całej plejady bogów, do których modlą się na Ziemi ci, którzy w jakiegokolwiek boga wierzą.
Prośbę mam
Rozpycha się na Zachód cham.
Zagony wojska ciągle śle.
Lecz już niedługo, mówię wam.
Niech cha mu w de.
Żyje w luksusie, ponad stan.
Chleb ze słoniną reszta żre.
Skoro tak lubią, w de to mam.
I cha im w de.
Myśli o sobie: „Wielki Pan”.
Lecz to marzenia puste, czcze.
Niedługo ktoś z nim pójdzie w tan.
I da mu w de…
Już polityką rzygam, sram.
I chociaż jestem pionkiem w grze
naprzeciw stanę, choćby sam.
I cha mu w de.
I tylko tę obawę mam,
że zniszczy wszystko, bo tak chce
lecz on przeżyje, choćby sam…
Ech, cha mu w de…
A Bóg? Możliwe, iż ma plan.
Może uprzedzi to, co złe.
Ja dodatkową prośbę mam.
Niech da mu w de.
Bydgoszcz, 27 grudnia 2024 r.,
© Wojciech Majkowski