Drozda pojawi się na festiwalu w Sopocie w nowej roli. "Na stare lata debiutant!"

natemat.pl 2 godzin temu
Tadeusz Drozda to jeden z najpopularniejszych satyryków w Polsce. W ostatnich latach wycofał się z życia w blasku fleszy i przeszedł na zasłużoną emeryturę. Okazuje się jednak, iż 76-latek przygotowuje się do powrotu na wielką scenę. Wystąpi przed publicznością i widzami podczas festiwalu w Sopocie – jednak nie jako komik, a... piosenkarz. O szczegółach opowiedział w wywiadzie z Mateuszem Przyborowskim w naTemat.pl.


Tadeusz Drozda debiutował w stworzonym przez siebie i Jana Kaczmarka wrocławskim kabarecie "Elita". Jego wyraziste poczucie humoru zyskało wielu fanów. Z czasem coraz częściej zaczął pojawiać się w telewizji. Prowadził takie programy jak "Śmiechu warte", "Dyżurny satyryk kraju" czy "Herbatka u Tadka", słynne talk-show na antenie TVP2.

Może kilka osób wie, ale Drozda pisał też piosenki i komponował muzykę. To spod jego ręki wyszedł hit "Parostatek" Krzysztofa Krawczyka. w tej chwili 76-latek jest emerytem, ale... nie narzeka na nudę. Występuje znacznie mniej niż kiedyś, ale – jak przyznaje – dużo mniej chce.

Drozda wystąpi w Sopocie. Oto co będzie tam robił


Ponadto urozmaica sobie czas, tworząc treści na autorski kanał youtubowy i ma też swój program w Silver TV. W rozmowie z Mateuszem Przyborowskim w naTemat Tadeusz Drozda ujawnił też, iż pojawi się na tegorocznym festiwalu w Sopocie.

– Koncert nazywa się "Gdzie się podziały tamte prywatki?", ja wychodzę na scenę i śpiewam piosenki – "Parostatek", której słowa napisałem, a potem "Czarny Alibaba". Organizatorzy doszli do wniosku, iż dlaczego ma nie zaśpiewać Drozda. Tam będą różni piosenkarze, ja również będę robił za piosenkarza. Na stare lata debiutant! W niedzielę będzie kabareton, do którego mnie nie zaprosili, a w sobotę będzie koncert, na którym zaśpiewam. Zgodziłem się, bo mi zaproponowali. Przygoda będzie – opowiadał.

Koncert, na którym wystąpi Tadeusz Drozda, zaplanowano na 24 maja (sobota). Artysta w wywiadzie dla naTemat.pl wspominał również, iż to on wymyślił nazwę "Polsat", ale nie dostał za to ani złotówki. Stwierdził jednak, iż nie ma żalu do Zygmunta Solorza.

– Do siebie mogę mieć żal. Całe życie taki byłem, iż coś powiedziałem, a później masę moich pomysłów ludzie brali jak swoje. W latach 90. dostałem wyróżnienie dla najlepszych biznesmenów i wręczający powiedział mi, iż powinienem mieć obok siebie dwóch sekretarzy, którzy będą spisywać wszystkie moje pomysły, a ja powinienem mieć zakaz wtrącania się do tego – powiedział nam satyryk.

I dodał: – Zawsze przypominam też moją starą anegdotę, iż Solorz wyznaje zasadę, iż najlepiej dzieli się przez jeden. Kiedyś z nim o tym rozmawiałem i powiedział mi: "A co to za filozofia wymyślić słowo Polsat? Każdy głupi by wymyślił". I gadaj z nim.

Idź do oryginalnego materiału