Droga teściowo, zapraszam na nasze rozwody!

newsempire24.com 1 tydzień temu

Drogata teściowo, zapraszam Cię na nasz rozwód!

Gdy syn otworzył drzwi swojego mieszkania w Krakowie, Anna Kowalska, przekraczając próg, zapytała z niepokojem w głosie:

— Jesteś sam?

— No tak… — zdziwił się Jakub.

— A gdzie Zosia?! Już poszła? To koniec? — głos teściowej drżał.

— Mamo, o czym ty mówisz? — Jakub wzruszył ramionami, nie rozumiejąc tych pytań.

— Więc się spóźniłam… — Anna westchnęła ciężko, przeszła do salonu i usiadła na skraju kanapy, jakby bała się zająć za dużo miejsca. — Za późno przyjechałam…

— Mamo, co się stało? — Jakub zaniepokoił się, czując, jak w piersi rośnie niepokój.

— Chcesz mi powiedzieć, iż wszystko w porządku?! — rzuciła mu spojrzenie pełne podejrzeń, jakby ukrywał jakąś straszną tajemnicę.

— A co, coś jest nie tak? — Jakub był zdezorientowany.

— Synu, wytłumacz mi natychmiast, co to ma znaczyć! — Anna sięgnęła do torebki, wyciągnęła kartkę z zwiędłą różą i podała ją Jakubowi. — Rano znalazłam to w skrzynce. Zaproszenie na rozwód!

Jakub wziął kartkę, przeczytał starannie napisane słowa: *„Drogata teściowo, zapraszam Cię na nasz rozwód! Twoja synowa Zosia”*. Zamarł, nie wierząc własnym oczom.

— Mamo, naprawdę myślisz, iż to prawda? — zapytał, próbując ukryć zakłopotanie.

— A może to ja sama sobie napisałam?! — Anna załamała ręce, jej głos drżał z oburzenia.

— Nie, ale… Zosia? Serio?

— Co to za Zosia?

— No, twoja synowa…

— Jakub, przestań wykręcać! Mów, co się dzieje! Macie już się rozwodzić? Jeszcze nie żyliście choćby roku! Gdzie ona jest?

— Mamo, uspokój się, wszystko jest w porządku. Zosia jest w pracy… pewnie. Rano było normalnie. To pewnie jakiś żart. Może przez tę zupę…

— Żart? Przez zupę?! — Anna spojrzała na syna, jakby kompletnie zwariował. — Tak można żartować?!

— No tak, przez zupę — Jakub niepewnie pocierał kark. — Wczoraj pierwszy raz ugotowała. Powiedziałem, że… wyszła średnia. Nie tak dobra jak twoja.

— I co dalej? — teściowa zmrużyła oczy, przeczuwając dramat.

— Wkurzyła się, chciała wylać. Potem krzyknęła, iż nie będzie gotować, aż wszystko nie zjem. Więc ja odparłem, iż się rozwiodę, jeżeli przestanie gotować. Żartowałem…

— Żartowałeś?! Mówisz jej o rozwodzie — żartem?! — Anna zerwała się z kanapy, oczy jej błyszczały gniewem.

— No, potem tłumaczyłem, iż to żart, ale już się pokłóciliśmy…

— Synu, cały w ojca! — ruszyła zdecydowanie do kuchni. — Gdzie ta zupa? Przynieś ją tu!

— Po co? — Jakub stał jak wryty.

— Będziemy jeść. Zrozumiałeś?

— Mamo, ona jest niedobra…

— Ja ci pokażę „niedobra”! Do kuchni, żywo!

Anna postawiła garnek na kuchence i włączyła gaz.

— Chodź tu! — brzmiało jak rozkaz na polu bitwy.

— Mamo, ale… — próbował się sprzeciwić, ale urwał pod jej spojrzeniem.

— I jeszcze — klucze do mieszkania!

— Po co? — znów nie rozumiał.

— Przynieś, powiedziałam!

Jakub posłusznie podał klucze. Matka schowała je do kieszeni starej kurtki.

— Siadaj do stołu! — rozkazała, nalewając zupę.

Sama wzięła pierwszy kęs, patrząc na syna. Jakub niechętnie ją naśladował.

— I to nazywasz niedobrą? — Anna uniosła brwi, kończąc swoją porcję. — Zupa jak zupa!

— Twoja jest lepsza… — mruknął Jakub.

— Ja gotuję trzydzieści lat! Twoja żona dopiero się uczy! Jedz, zanim wystygnie!

Przez pięć minut w kuchni panowała cisza, przerywana tylko dźwiękiem łyżek. Gdy Jakub skończył, wyciągnął rękę:

— Mamo, zjadłem. Oddaj klucze.

— Nie oddam — uśmiechnęła się przebiegle. — Najpierw zadanie domowe.

— Jakie zadanie? — oniemiał.

— Na półce jest książka *„Kulinarne arcydzieła dla rodziny”*. W niedzielę przyjdziemy z ojcem. I ty, kochanie, ugotujesz trzy dania z tej książki!

— Ja?! — Jakub prawie się zakrztusił. — Przecież mam żonę!

— Nie, syneczku. Żona może pokroi cebulę. Reszta na tobie. A ja pochwalę jej zupę. A ty… rozwód mu się śni! Jak chcesz, to żyj z żoną dwadzieścia lat, tak jak ja z twoim ojcem, wtedy pogadamy!

— Dobra… — burknął, spuszczając wzrok.

— I żadnych dyskusji! A jak będziesz się wymigiwał — ojciec z ciebie żywcem skórę ściągnie. Wiesz, jak on lubi dobrze zjeść…

Anna wstała, rzucając na syna ostatnie, stanowcze spojrzenie. W duszy kotłowały się myśli: jak uchronić tę młodą rodzinę przed głupotami? I jak wytłumaczyć synowi, iż miłość to nie tylko żarty, ale też cierpliwość — choćby gdy zupa jest za słona?

Idź do oryginalnego materiału