"Droga do prawdy", czyli… babskie "Kulawe konie"? Sprawdzamy, czy warto oglądać serial – recenzja

serialowa.pl 3 godzin temu

Na Apple TV+ debiutuje dziś „Droga do prawdy”, serialowy thriller na podstawie książki autora „Kulawych koni” w znakomitej obsadzie. Sprawdzamy, czy warto oglądać.

Podczas gdy „Kulawe konie” kończą świetny 5. sezon, na Apple TV+ wjeżdża potencjalny następca. „Droga do prawdy” (okropny, okropny tytuł serialu w oryginale poetycko zatytułowanego „Down Cemetery Road”) to kolejny thriller na podstawie książki tego samego autora, Micka Herrona. Serialowa widziała już cały sezon (osiem odcinków), a oto i nasza opinia. Czy rzeczywiście szykuje się kolejny wielki hit?

Droga do prawdy – o czym jest serial Apple TV+?

„Droga do prawdy” to adaptacja debiutanckiej powieści Herrona, która wydana została w 2003 roku, siedem lat przed „Kulawymi końmi”. Jest to też pierwsza część cyklu czterech powieści połączonych postacią detektywki Zoë Boehm. 1. sezon serialu Apple TV+ przenosi na ekran całą pierwszą książkę, natomiast w tym momencie trudno powiedzieć, jaka będzie przyszłość produkcji. Być może oscarowa gwiazda Emma Thompson („Rok za rokiem”) pójdzie w ślady Gary’ego Oldmana i będzie powracać co sezon z nową sprawą, a być może skończy się na miniserialu. To, co obejrzałam, było na tyle nierówne, iż nie umiem powiedzieć, jak rysuje się przyszłość tego tytułu. Tytułu, który mimo wszystko polecam, ale nie bez zastrzeżeń – i zdecydowanie nie każdemu.

„Droga do prawdy” (Fot. Apple TV+)

Akcja serialu rozpoczyna się od kolacji w zwykłym domu w spokojnej dzielnicy Oksfordu. Sarah Tucker (Ruth Wilson, „The Affair”) wraz z mężem Markiem (Tom Riley, „Demony da Vinci”), z zawodu finansistą, goszczą Gerarda (Tom Goodman-Hill, „Reniferek”), z zawodu grubą rybę do złapania dla Marka, a z charakteru – totalnego d*pka. Podczas niezręcznej imprezy, której częścią jest także młodsza druga połówka Gerarda i znajomi Sarah, dzieje się coś nieprawdopodobnego: w sąsiedztwie wybucha dom. W wyniku eksplozji umierają dwie osoby i tajemniczo znika mała dziewczynka.

W kolejnych dniach Sarah, znudzona swoją codziennością na przedmieściu i pragnąca czegoś więcej w życiu, dostaje obsesji na punkcie odnalezienia dziecka. To zaś prowadzi ją prosto do nietypowego biura detektywistycznego prowadzonego przez Joego Silvermana (Adam Godley, „The Umbrella Academy”), gdzie urzęduje także Zoë (Thompson). Już 1. odcinek kończy się zabójczym twistem, w ułamku sekundy uświadamiającym i Sarah, i Zoë, iż wdepnęły w coś, co może je przerosnąć.

Droga do prawdy – thriller z Emmą Thomson i Ruth Wilson

„Droga do prawdy” (grr, ten tytuł), ze scenariuszem autorstwa Morwenny Banks („Funny Woman”, „Kulawe konie”), mniej lub bardziej idzie śladem książki Herrona, zabierając swoje bohaterki w obłędną pokręconą podróż, której częścią w tym samym stopniu są sprawy domowo-małżeńskie i próby odnalezienia samej siebie przez Sarah, co państwowe spiski na najwyższym szczeblu. Serial łączy w sobie elementy thrillera i czarnej komedii, stawiając w centrum fabuły dwie wyraziste postaci kobiece i przedstawiając szalone – i szalenie niebezpieczne – wydarzenia z ich perspektywy.

„Droga do prawdy” (Fot. Apple TV+)

W praktyce mamy kurę domową, która nagle słyszy „Orientuj się!”, i detektywkę, która nigdy wcześniej nie prowadziła większej sprawy, w środku wielopoziomowej konspiracji z agentami wywiadu i wojskiem. Każdy odcinek to akcja, mocne twisty i przedziwne odkrycia – a do tego tona sarkastycznego humoru w stylu dobrze znanym z „Kulawych koni”. Dialogi to petarda, a szczególnie fantastycznie patrzy się na Thompson (która, tak przy okazji, nosi jeden z najlepszych kostiumów w swojej bogatej karierze, czyli czarny skórzany płaszcz z czerwoną podszewką) i Wilson przerzucające się uszczypliwościami.

Ton, który świetnie sprawdzał się w książce, nie zawsze jednak działa na ekranie. „Droga do prawdy” – i oryginał, i serial – to dość karkołomne połączenie spraw superpoważnych z kompletnie obłędnymi. W powieści kupiłam to bez problemu z dwóch powodów: po pierwsze, napisana jest po mistrzowsku, po drugie zaś, oferuje znacznie więcej tła psychologicznego zwłaszcza w przypadku Sarah. Serial leci do przodu w szalonym tempie, tracąc sporo z błyskotliwości powieści, a przy tym niepotrzebnie ignorując część intymnych, kameralnych momentów, wyjaśniających wiele z dalekich od typowych zachowań bohaterów. Na podobnej zasadzie co „Wiedźmin”, produkcja Apple TV+ to niby wierna adaptacja, odhaczająca najważniejsze wydarzenia jedno po drugim, a jednocześnie taka, która wydaje się nie do końca czuć ducha oryginału.

Mick Herron dał radę połączyć tematy bliskie każdemu z czytelników – a zwłaszcza czytelniczek – z rządowym spiskiem. Serial w każdym odcinku toczy nierówną walkę z chaosem, niepotrzebnie pędząc przed siebie, jak gdyby w obawie, iż to, co czyniło książkę tak wciągającą – wielowymiarowe postacie, w tym także poczciwy Joe, i drobiazgowe portrety psychologiczne – widzów po prostu znudzi. Często więc zwroty akcji to czysty szok i zero treści, a potem od razu musimy biec zaliczyć kolejny punkt programu, niemal jak w serialach Harlana Cobena. Wątkowi szpiegowsko-militarnej konspiracji nie pomaga z kolei fakt, iż książka powstała w okresie wojny w Iraku i przepisanie całej intrygi 1:1, a następnie umieszczenie jej w czasach współczesnych, odbiera serialowi aktualności. Znów – zgadza się litera, ale duch już niekoniecznie.

„Droga do prawdy” (Fot. Apple TV+)

To, co może zaciekawić fanów „Kulawych koni”, to podobnie cyniczny świat szpiegów, gotowych na wszystko dla dobra operacji. Z jego bezwzględnością raz po raz zderzają się nie tylko nasze główne bohaterki, uparcie walczące z wiatrakami w imię prawdy, sprawiedliwości no i dla pewnej małej dziewczynki, ale też uroczo nieporadny, pracujący za biurkiem agent Hamza (Adeel Akhtar, „Łasuch”) oraz Downey (Nathan Stewart-Jarrett, „Misfits”), były żołnierz z więcej niż jedną misją. To dwie bardzo różne role, każda wyróżniająca się na swój sposób w tym pełnym zgrzytów krajobrazie. Z postaciami drugoplanowymi serial ma jednak problem, nie dając im czasu, by się rozwinęły.

Droga do prawdy – czy warto oglądać serial Apple TV +?

„Droga do prawdy” to naprawdę specyficzny miks, łączący w sobie „Kulawe konie” sprzed „Kulawych koni” z girl power w stylu „Thelmy i Louise” i tysiącem innych, nie zawsze pasujących do siebie rzeczy. Na ekranie dzieje się tak dużo i momentami w tak nieprawdopodobny sposób, iż nie zdziwię się, jeżeli stracicie zainteresowanie główną intrygą. Raczej nie znudzą was Sarah i Zoë. Kiedy ton nie działa albo fabuła odpływa w absurdalnych kierunkach, wchodzą Wilson i Thompson i czynią wszystko lepszym.

„Droga do prawdy” (Fot. Apple TV+)

Ta pierwsza nosi w sobie niejedną traumę, która gdzieś po drodze wyjdzie na jaw, w miarę jak Sarah zacznie zrzucać swoją skórę grzecznej dziewczynki, zamieniając ją – także w przenośni – na futerko w lamparcie cętki. Ta druga ma urok Jessiki Jones trzydzieści lat później, za sobą niecodzienne małżeństwo, a przed sobą być może kolejne trzy sezony prowadzenia agencji detektywistycznej. Razem stanowią idealne duo, oparte na przeciwieństwach, przekomarzankach, ale i wzajemnym szacunku, rosnącym z odcinka na odcinek. Mimo wszystko – chętnie oglądałabym je dalej.

Przyszłość „Drogi do prawdy” wydaje mi się jednak mocno niepewna, bo nie jest to tak oczywisty crowd pleaser jak „Kulawe konie”. Nie jest to też tak dobry serial, przynajmniej na razie. Podczas gdy Wilson i Thompson odważnie mierzą się z kolejnymi obłędnymi zadaniami, cała historia często po prostu zgrzyta, pędząc od jednego twistu do następnego i prowadząc do rozwiązania, które bardziej na czasie byłoby dwadzieścia lat temu. Czy oglądać mimo to? Ja mówię: tak, oglądać, jeżeli lubicie wyraziste postaci kobiece, brytyjski humor i seriale, które nie traktują siebie śmiertelnie poważnie. I jeżeli możecie wybaczyć liczne potknięcia po drodze do, ekhem, prawdy.

Droga do prawdy – kolejne odcinki w środy na Apple TV+

Idź do oryginalnego materiału