Drastyczna przemiana znanej aktorki. Nikt nie mógł jej poznać

film.interia.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: materiały prasowe


Kiedy Leïla Bekhti dostała scenariusz filmu "Cudowne życie", poczuła coś, czego nie czuła od dawna. Rola Esther nie dawała jej spokoju. Grając kobietę od trzydziestki po późną starość, musiała się zmierzyć nie tylko z fizyczną transformacją, ale też z własnymi wspomnieniami o miłości i macierzyństwie.


Leïla Bekhti: Musiałam przyjąć tę rolę


Scenariusz przyszedł jak wiele innych - pocztą elektroniczną, z dopiskiem, iż warto przeczytać. Nic w tym niezwykłego. Jednak już na pierwszej stronie aktorka dostrzegła nazwisko Kena Scotta. "Uwielbiam 'Starbuck'" - wyznała Leïla Bekhti. - "Kiedy zobaczyłam, iż to jego tekst, od razu wiedziałam, iż chcę wziąć w tym udział".
Po lekturze scenariusza decyzja była niemal natychmiastowa. "Poczułam coś, co scenariusze rzadko we mnie wywołują. To była rola, której nie mogłam odmówić" - zapewniła.Reklama


Esther - bohaterka filmu - okazała się postacią nietuzinkową. Kobieta, której życie rozpięte jest na dekady, wymagała odtworzenia zarówno młodzieńczej energii, jak i dojrzałej siły. "Początkowo onieśmielała mnie perspektywa grania jej od trzydziestki aż po osiemdziesiątkę. Po kilku dniach wiedziałam jednak, iż muszę się tego podjąć" - stwierdziła aktorka.


Decydujące okazało się spotkanie z Rolandem Perezem - autorem książki, na podstawie której powstał scenariusz. "To przede wszystkim syn Esther. Poświęcił mi wiele czasu, dzielił się wspomnieniami, ale dał mi też przestrzeń, abym sama mogła zbudować tę postać" - opowiadała Bekhti.
Esther to postać, która zdaniem aktorki mogłaby stać się symbolem wszystkich matek. "Była zabawna, intensywna, pełna odwagi. Roland napisał książkę jako hołd dla swojej matki, ale nieświadomie oddał hołd wszystkim kobietom, które każdego dnia stają do walki - czasem z całym światem - w imię swoich dzieci" - tłumaczyła.
Tę determinację widać również na ekranie. Esther nie poddaje się przeciwnościom losu. Jej siła tkwi w pozytywnym nastawieniu, poczuciu humoru i umiejętności zachowania wiary tam, gdzie inni już zwątpili.
Szczególnym momentem była dla niej projekcja filmu, na którą Roland przyszedł z dziećmi. "Podczas zdjęć Esther była dla mnie po prostu postacią. Ale na sali kinowej, patrząc na nich, poczułam wagę tej roli. Bałam się, iż nie sprostałam oczekiwaniom. Po seansie emocje były tak silne, iż nie padło wiele słów. Następnego dnia Roland wysłał aktorce wiadomość: 'Dziękuję. Mały chłopiec, którym kiedyś byłem, został uzdrowiony podczas tego seansu'" - zdradziła gwiazda.


Totalna przemiana. Była nie do poznania


Zadanie wymagało od Leïli Bekhti nie tylko przygotowania emocjonalnego, ale i fizycznego. Przemiana w kobietę w podeszłym wieku była możliwa dzięki pracy zespołu charakteryzatorów. "Makijaż i kostium dały mi punkt wyjścia. Reszta należała do mnie - sposób mówienia, poruszania się, gestykulacji. Musiałam tchnąć w nią życie" - wspominała.
Choć nigdy nie poznała prawdziwej Esther, znalazła dla siebie osobisty punkt odniesienia. "Była nim moja babcia. Łączyła nas szczególna więź i to jej obraz pomagał mi budować postać" - powiedziała artystka.


W filmie aktorce partneruje Jonathan Cohen w roli syna. Choć w życiu prywatnym są bliskimi znajomymi, przed zdjęciami spotykali się wielokrotnie, by stworzyć wiarygodną dynamikę relacji matki i syna. "Kiedy stanęliśmy razem przed kamerą, ta więź zadziałała niemal bez wysiłku. Jego spojrzenie dawało mi siłę - podobnie jak obecność Lionela Draya. Miałam szczęście pracować ze wspaniałymi partnerami" - przekonywała Bekhti.
Wspomnienie, które pozostanie z nią na zawsze? Pierwsze spotkanie z Sylvie Vartan. Na planie wydarzyło się coś nieoczekiwanego, okazało się, iż Vartan... nie rozpoznała aktorki pod charakteryzacją. "Byłam dla niej po prostu starszą kobietą, która zaczęła rozmowę. To dowód na to, jak realistyczna była moja przemiana" - śmiała się gwiazda.
Sylvie Vartan, ikona francuskiej sceny muzycznej, okazała się nie tylko legendą, ale również ciepłą i serdeczną osobą. "Poznałam ciepłą, uprzejmą i hojną osobę. Była pierwszą nauczycielką Rolanda - na jej piosenkach uczył się czytać i pisać. Potem został jej prawnikiem. Cała ta historia to dla mnie jeden wielki cud" - podsumowała Bekhti.


"Cudowne życie": O filmie


Paryż, rok 1963. Najmłodszy z rodzeństwa, Roland, jest wyjątkowym chłopcem. Lekarze orzekli, iż nigdy nie będzie chodził, ale jego uparta matka - Esther - nie przyjmuje tego do wiadomości. Dzięki niezachwianej nadziei i wyparciu złych myśli, podejmuje walkę przeciwko (wydawałoby się) nieubłaganemu losowi.
Jej ogromna charyzma oraz miłość, jej siła przekonywania, jej chęć do zabawy oraz skłonność do medycyny alternatywnej stanowią świat, w którym Roland poznaje cudowne życie, jakie jego matka sobie dla niego wymarzyła.
Idź do oryginalnego materiału