Film „Nie martw się, nic mi nie jest” uderza w samo serce każdego rodzica. Dorota Gardias po seansie nie ma wątpliwości: ten obraz to mocny apel do dorosłych. „Nie odpuszczajcie — choćby kiedy wasze dziecko mówi: nic mi nie jest. Trzeba drążyć, być obok, rozmawiać. Bo chwila nieuwagi może kosztować życie”.
Agnieszka Grün-Kierzkowska: Jesteśmy tuż po obejrzeniu filmu: „Nie martw się nic mi nie jest”. W związku z tym chciałam zapytać cię o wrażenia. Pierwsze i na gorąco, takie myśli są bezcenne…
Dorota Gardias: Film zrobił na mnie ogromne wrażenie. Do tej pory rezonuje w głowie i sercu. Przez długi czas nie mogłam się od tej opowieści odciąć, zresetować. Pierwsza refleksja, jaka przyszła do mnie po obejrzeniu tego obrazu, to iż trzeba chronić swoje dziecko i inne dzieci.
Jestem mamą nastolatki i dla mnie to było bardzo czytelne, korespondujące ze mną. Pokazani są rodzice, którzy choć uważni, troskliwi i kochający, to jednak odpuszczają uważność nad dzieckiem. Nie można odpuszczać! To jest mój wniosek z tego filmu. I mój osobisty apel do rodziców-Nie odpuszczajcie! Trzeba cierpliwie drążyć temat, spędzać z dzieckiem czas, ono się w końcu samo otworzy. Ten film powinien być przestrogą dla wszystkich rodziców nastolatków!
Wskazówką, iż nie zamiata się problemów pod dywan, o potrzebie dogłębnej rozmowy. Zawsze staram się z moją córką rozmawiać na każdy temat, choćby wtedy, kiedy mi to nie pasuje.
Zauważyłaś, iż filmowi rodzice próbowali rozmawiać, ale byli wyrzucani za drzwi, była eskalacja, był krzyk.
Tak. I można zadać sobie pytanie: odpuszczamy czy walczymy do końca? Uważam, iż walczymy. Za wszelką cenę trzeba starać się dotrzeć do dziecka. Przedstawiona w obrazie dziewczyna, filmowa bohaterka, dawała ewidentnie komunikat, iż coś się dzieje, iż coś jest nie tak. Rodzice chcieli być ok, pytali, wyrażali chęć pomocy, rozmowy. Natomiast ta dziewczyna nie potrafiła z tej pomocy skorzystać. Myślę, iż ekranowi rodzice za łatwo odpuścili.
W obecnym świecie, trzeba być bardzo czujnym, nie można niczego zlekceważyć. Ja nie będę odpuszczać na pewno! Sam tytuł „Nie martw się, nic mi nie jest”, już jest sygnałem ostrzegawczym, wskazuje na przyjęcie pewnej postawy i bohaterka rzeczywiście swoimi słowami i zachowaniem, utwierdzała rodziców w tym, iż nic jej się nie dzieje.
Jak ty to czujesz, gdybyś na przykład- nie życzę tego i choćby nie chcę myśleć o tym- ale załóżmy, weszła w buty tych rodziców, to jak byś tłumaczyła zachowanie tej dziewczyny? Dlaczego ona mówiła, iż wszystko jest w porządku?
Elementów, czynników składających się na taką postawę jest prawdopodobnie bardzo wiele. Po pierwsze, ona weszła już w świat dorosłych, czyli w relację damsko-męską, zaczęła uprawiać seks. To są tematy, na które ciężko jest rozmawiać nastolatce z rodzicami…
Ktoś to zobaczył, ktoś nagrał, więc jak powiedzieć rodzicom o tym, iż to się wydarzyło? Wstyd ją blokował, poczucie winy wiązało usta. Z moją córką nie mamy barier w rozmowach tego typu, ale wiem, iż te chwile nie są łatwe…

Dotykasz ważnej kwestii w relacji, czasami sami się oszukujemy, iż jest dobrze a rzeczywistość to boleśnie weryfikuje. Zgodzisz się z tym?
Komunikacja, rozmowa są najważniejsze. My nie potrafimy się komunikować. U nas, w naszym społeczeństwie, często podczas rozmowy pojawia się walka. Atak i obrona, nie ma dialogu. Może wynika to z problemów, braku akceptacji, zakodowanego egoizmu? Komunikacja, obecność, rozmowa i prawdziwe bycie z dzieckiem, są kluczem do rozwiązywania takich problemów. Wiem z autopsji, iż dłuższa przerwa w przebywaniu z dzieckiem, powoduje rozluźnienie nici, potem trzeba to na nowo wiązać.
Social media też często stają się pułapką, takim wilczym dołem, do którego się wpada i ciężko wygramolić się z niego na powierzchnię.
W filmie reżyserka pokazuje też ogromne zagrożenie, jakim jest cyberprzemoc.
Oczywiście, takich filmów powstało już sporo. Ten jest szczególny, posiadający przepiękną oprawę, subtelnie a zarazem bardzo realistycznie ukazujący problem. Wydawałoby się, iż osoby dorosłe, rodzice mają świadomość o niebezpieczeństwach płynących z sieci. W praktyce wygląda to tak, iż w ogóle nie mają w świadomości, jak działają social media, jak działa TikTok, na czym to polega pod kątem chemicznym mózgu. Ludzie nie mają o tym zielonego pojęcia! Coś gdzieś słyszą, ale realnie są bezbronni.
Porozmawiajmy jeszcze o roli świadka, on jest bardzo ważny. My w przemocy myślimy tylko o relacji ofiara – kat, a przecież ta przemoc jest wszechobecna, ma swoich świadków.
Tak, i to był kolejny wątek, który poruszyłam w rozmowie z córką, po obejrzeniu tego filmu. Hania, moja córka, na co dzień jest takim samozwańczym obrońcą. Zresztą choćby jej wychowawczyni mówi, iż ona jest takim swoistym mediatorem, rozjemcą, który chce, żeby było wszystkim dobrze.
Wejście do grupy, do jakiegoś środowiska komunikatora, gdzie gwałtownie następuje wymiana różnych informacji, naskórkowe relacje, nie zawsze są podszyte dobrymi intencjami. To wciąga, ale jest bardzo niebezpieczne. Jak się na to zapatrujesz?
Obserwując, jak to faktycznie wygląda, często jestem załamana. Myślę, co ja mogę zrobić, sama świata nie zbawię, czasami obleka mnie bezradność. Edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja, nie tylko dzieci, a przede wszystkim rodziców. Pamiętaj, iż my dorośli też w tym jesteśmy, to też jest dla nas nowa rzeczywistość, jakby na to nie spojrzeć.
Chciałam jeszcze zapytać, jak ty odbierasz w kontekście filmu rolę młodych? Czy jest tam przekaz płynący od tej generacji?
Nie, ja akurat w ogóle tego nie poczułam, iż tam był jakiś głos młodzieży. Zobaczyłam młodzież, która żyje w chaosie, która nie ma wartości, jest pozostawiona sama sobie. Zachowania, które oglądaliśmy w filmie i komentarze dziewczyny hejtującej główną bohaterkę, ewidentnie wskazywały, iż ludzie są różni. Tak samo pośród dorosłych, jak i wśród dzieci, przykład idzie z góry. Ktoś tę dziewczynę ( hejterkę) tak poprowadził, iż u niej ukształtował się taki a nie inny charakter.
Nikt jej nie powiedział, słuchaj, wyrażając opinię, możesz, kogoś zabić! W filmie poruszony jest bardzo istotny temat, jest nim kwestia osobowości narcystycznej i toksycznej, które pojawiają się w obecnych czasach nagminnie. Ogólnie mnie takie filmy, takie doświadczenia traumatyzują i przerażają. Są jednak niezbędne, żeby uświadomić innym o palącym problemie, który rozgrywa się blisko nas.
Taki mocny film, mocne uderzenie w splot postrzegania świata, może to właśnie ma być takie przebudzenie, wręcz nieprzyjemne z wylaniem kubła zimnej wody na głowę?
Takie filmy, bywają bodźcem by w nas coś zmienić. Mają sens takie obrazy. Jako rodzice chcielibyśmy, żeby świat był piękny, ale niestety taki nie jest. Zarówno przez pryzmat dzieciństwa, jak i współczesnych czasów, przekonujemy się, iż tak nie jest.
Jest dużo miejsc, w których dzieci spędzają wspólnie czas. Przede wszystkim jest nim przestrzeń wirtualna, której nie da się zamknąć. Na ile ten film, zanurzony w belgijskiej rzeczywistości, dotyka nas, polskiego społeczeństwa?
Myślę, iż w ogromnym stopniu. Statystyki mówią same za siebie. O ilu rzeczach się nie mówi w ogóle? Samobójstwa u nastolatków, przez wpływ social mediów, są częste. Za częste… Mamy ogromny problem i ja w ogóle jestem za tym, aby do 15 roku życia ograniczać dostęp do social mediów. To jest palący problem, z którym przyjdzie się nam mierzyć. Już widzimy skutki przebodźcowania, braku koncentracji, ataków agresji itp. To się dzieje wokół nas, na naszych oczach, udawanie, iż tego nie widzimy, doprowadzi do coraz większych tragedii. Przełammy tę znieczulicę!
Wierzysz, iż jedno słowo, jakiś gest, rozmowa mogą dać nadzieję, iż ktoś po prostu uwierzy w nowy początek, podniesie się, odsunie czarne myśli?
Nie, nie wierzę. To jest za poważny temat, tutaj jest potrzebne wsparcie środowiska, rodziny i terapia. Nie wierzę w moc sprawczą jednego dobrego słowa. Jestem po pedagogice i po psychologii i wiem, jakie to jest głębokie, jakie wiążą się z tym traumy. Tu nie wystarczy poklepanie po ramieniu i powiedzenie: wszystko będzie dobrze. To są bardzo głębokie zmiany w podświadomości, w psychice i to jest za trudne i za poważne na jedną rozmowę.
Przede wszystkim nie należy pozostawać biernym. Zawsze trzeba reagować, stawiać granice, zarówno w sieci jak i wżyciu codziennym, realnym. Choćby w pracy.
Powiedz mi, czy twoim zdaniem film „Nie martw się, nic mi nie jest”, prowokuje do pytań, jest inspirujący?
Jest wstrząsający, bardzo otwierający na problem. Nie jest łatwy, ale dzięki temu nie spłyca tematu i refleksja pozostaje z nami na dłużej. Ten film rezonuje długo po obejrzeniu. Cieszę się, iż mogłam obejrzeć go z córką, choć nie był to seans odprężający ani lekki. Ten film powinni obejrzeć rodzice ze swoimi dziećmi wspólnie a potem go przegadać.
Wartościowe, zaangażowane kino. Naprawdę polecam!
Dziękuję ci za szczerą i głęboko poruszającą rozmowę.











![Kurierowi upadła paczka? Czy musisz otwierać ją przy nim? Obalamy mity logistyczne [PORADNIK PRZED ŚWIĘTAMI]](https://warszawawpigulce.pl/wp-content/uploads/2018/12/Kurier-poczta-pudelko-shutterstock_380086414.jpg)


