Dom dobry

filmweb.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: plakat


Pamiętacie jeszcze ostatnią scenę "Najgorszego człowieka na świecie"? Po przejściu dwunastu rozdziałów dorosłości zagubiona Julie siedzi w centrum mieszkania, które kiedyś należało do Aksela, jej kochanka z innego życia; tego, którego nie było dane im w pełni dzielić. Mężczyzny już nie ma, ale ostały się po nim okruszki uleciałego istnienia. Fotografie ze wspólnych chwil przyklejone na ścianie. Kanapa, na której kochali się, a potem oglądali seriale. Książki przeczytane, rozpoczęte i nigdy nieotwarte. Witrażyk na klatce, przez który tak lubił patrzeć na świat za oknem. Wzorzysty dywan. A stick. A stone.

Joachim Trier zaczyna "Sentimental Value" duchowym powrotem do tej sceny. Zanim pamiątki z zupełnie innego istnienia trafią do piwnicy, możemy podejrzeć, jak zamknięte w czterech ścianach drewnianego domu posłusznie spełniają swoje funkcje. Wazon pyszni się na jadalnianym stole, mosiężny kominek uchyla swoje drzwiczki, skrzypiąc donośnie, kanapę ogrzewa ludzkie ciepło, kij i kamień leżą spokojnie w ogródku. Nim film zawiesi na nich oko w krótkich, szybkich przeskokach, po cichu przejedzie się po fakturze starego domu: miejscami podrapanego, poranionego, z widocznymi jedynie z bliska odciskami historii. Kamera snuje swoją gawędę z wielu perspektyw, patrzy na dom z dystansu, w zbliżeniach, w najazdach i detalach. To, co mieściło się wewnątrz, żyło i czuło za granicami ścian, potrafi wyrazić dopiero język. Monolog z offu – fragment szkolnego zadania domowego, wypracowania pisanego z perspektywy nieożywionych przedmiotów – wnika w sensy budynku jak wino rozlane na drewnianej podłodze. Najgłośniej wybrzmiewa w nim przewrotne pytanie: kiedy dom czuje się lepiej? W towarzystwie ciszy czy hałasu jego mieszkańców?

To, iż ta wątpliwość w ogóle pojawiła się w głowie dorastającej Nory Borg (Renate Reinsve), mówi wiele o jej relacji z domem. Nie w rozumieniu pomalowanej czerwoną farbą konstrukcji stojącej gdzieś w kameralnej dzielnicy Oslo, ale wspólnoty zamieszkujących go ludzi: czasem nieobecnych, czasem zamkniętych w swoich pokojach, czasem kłócących się i trzaskających drzwiami.

Wspomnienia z dzieciństwa naznaczone są bólem – ojciec Gustav (Stellan Skarsgård), wzięty reżyser i elegancki alkoholik, porzucił rodzinę, gdy Nora i jej siostra Agnes (Inga Ibsdotter Lilleaas) były jeszcze dziewczynkami. Na wieść o śmierci byłej żony mężczyzna po dwudziestu latach nieobecności niespodziewanie pojawia się na stypie, pragnąc na nowo połączyć się z córkami. Środkiem do celu ma stać się nowy film – zarówno długo odkładany powrót do twórczej pracy, jak i najdojrzalsze i najbardziej osobiste dzieło, jakie dotychczas stworzył. Skruszony Gustav zapewnia Norę, iż napisał go z myślą o niej. Skrzywdzona Nora zapewnia Gustava, iż w nim nie wystąpi.

Chociaż aktorką jest już od dawna (być może dlatego, by ojciec zechciał kiedyś "wychować ją" na planie?), swoje aspiracje Nora lokuje zupełnie gdzie indziej. Gra przede wszystkim w teatrze (którym ojciec pogardza) i serialach (których nie ogląda), a sztuka, zamiast ścieżką do poznania siebie, jest dla niej raczej drogą ewakuacyjną. Gdy aplikowała na wydział aktorski, w ramach egzaminu chciała zinterpretować swoje szkolne wypracowanie, pisane z perspektywy ich rodzinnego domu. Wystraszona możliwością, iż tekst coś w niej odblokuje, postawiła w końcu na monolog z "Mewy" Czechowa. Od tego czasu przeżywanie innych żyć na scenie jest szansą na nabranie dystansu do siebie samej: własnego cierpienia i samotności, których nie chce i nie umie wyrazić. Dla ojca odwrotnie – kino stanowi jedyny środek ekspresji uczuć, naturalniejszy niż rozmowy, telefony do córek i szczere gesty troski. Na urodziny kilkuletniemu wnukowi wręcza wydane na DVD arcydzieła X muzy, między innymi "Pianistkę" Hanekego i "Nieodwracalne" Gaspara Noé. W swoim nowym filmie próbuje z kolei wrócić do bolesnej przeszłości, scenariusz opierając na życiu własnej matki, która odebrała sobie życie, gdy miał raptem siedem lat. Kobieta wyprawiła go do szkoły, pocałowała w czoło, zamknęła drzwi do pokoju i powiesiła się na sznurku na pranie. Zrobiła to w kameralnej dzielnicy Oslo. W ich domu z drewna, pomalowanym czerwoną farbą.

Samobójcza śmierć kobiety dawno przestała definiować nastrój panujący w domu. Przez kolejne lata zdążył przeżyć inne euforii i smutki, był niemym świadkiem imprez, kłótni, rodzących się i gasnących uczuć. Zapewnia o tym voiceover, wprowadzony przez Triera w obrębie epizodycznej, zamkniętej przypowieści o generacyjnych losach domostwa – od czasu "Najgorszego człowieka na świecie" już chyba autorskiej sygnatury, puentującej ulotną naturę kina reżysera. Czy jednak na pewno ma rację? W "Sentimental Value" budynek nie służy wyłącznie za przestrzeń realizowania się rodzinnych relacji. Jest też magazynem uschniętych, obumarłych korzeni, w którym ich nieskończony wpływ widać przecież na każdym kroku. Pradziad Nory umarł w łóżku, w którym jej babcia urodziła Gustava. Później w tej samej sypialni ojciec co noc zasypiał wtulony w matkę. To pomieszczenie dziedziczone jest jak samotność – najtragiczniejsza klątwa rodziny Borgów, przechodząca bez wyjątków z pokolenia na pokolenie.

W tej genetyce cierpienia, rozumianej przez Triera jako przekazywany dalej niczym kolor oczu sposób przeżywania świata, zawiera się najpiękniejsza adekwatność "Sentimental Value". Reżyser z wrażliwością i wyczuciem największych skandynawskich dramatopisarzy buduje swoją opowieść wokół różnicy pomiędzy nieporozumieniem a niezrozumieniem, a więc komunikacją i współczuciem. Jego bohaterowie nie potrafią znaleźć ze sobą wspólnego języka, nigdy nie potrafili – plątały go im wyrzuty, egoizm, różnica wieku. Gdyby im się jednak udało, być może dostrzegliby, iż nie ma na świecie dwóch żyć bliższych sobie niż właśnie ich życia. Wpływ, który mieli na siebie nawzajem, jest w końcu niezmazywalnym fundamentem ich osobowości, dopełniających się na zawsze jak dwuelementowe puzzle, przyczyna oraz skutek. Ona nigdy nie wybaczyła ojcu, iż porzucił rodzinę; ta krzywda nie pozwala jej zbudować zdrowych relacji z innymi i samą sobą. Ojciec odwrotnie – wyrzuty sumienia, głęboka świadomość skali wyrządzonej krzywdy, prześladują jego życie w każdej najdrobniejszej sekundzie. Jakiekolwiek próby ucieczki od tej wynikowej relacji, zanegowania siły łączącej ich więzi, są w rzeczywistości oszustwem wymierzonym wyłącznie w nich samych. Co więcej, choć tak trudno to przecież przyznać, Nora i Gustav są do siebie podobni jak dwie krople wody. Potrafią współodczuwać swoje cierpienia, choćby jeżeli nie są wystarczająco odważni, by spróbować się z nimi otwarcie skonfrontować.

Matka Nory, a eksżona Gustava, była z zawodu terapeutką. Mimo to zaszłości niedające spokoju życiom ojca i córki "Sentimental Value" nie rozwiązuje na kozetce psychoanalityka. Językiem porozumienia i przepracowania ostatecznie musi okazać się sztuka – świat, który dzielą, choćby jeżeli osobno, na inne sposoby. Przed dwoma dekadami siostra Nory, jeszcze jako mała dziewczynka, wystąpiła w filmie Gustava. W ostatniej scenie tego dzieła widzimy ją na ekranie w momencie największej samotności. Porzucona przez bliskich, przeciera oczy z łez, wchodząc ze strachem w nowy etap swojego życia. Po latach kobieta powie ojcu, iż realizacja filmu była najpiękniejszym wspomnieniem ich całej relacji. Agnes została wówczas dostrzeżona, a jej ból – jak sądziła, rozumiany wyłączenie przez nią samą – został przez niego odczuty, wyrażony i nazwany.

By mieć szansę na podobnie wzruszające oczyszczenie i wskrzeszenie obumarłej relacji, Nora musi otworzyć się na przeprosiny Gustava. Jedyne, jakie mężczyzna umie z siebie wydusić, to te spisane w scenariuszu – nie mamy co do tego wątpliwości, choćby jeżeli nie znamy treści rozpisanej gęsto na kolejnych stronach. Stos kartek leży przed nią i czeka. Być może kiedyś uzyska swoją własną sentymentalną wartość. Też stanie się symbolem ich historii, tak samo jak wazon, kanapa, zdjęcia czy dywan zaświadczając o żywotnej, trwającej naturze relacji. W tej chwili jest jednak wyłącznie gestem skruchy. Od tego, czy Norze uda się go przyjąć – wysłuchać, ale niekoniecznie wybaczyć – zależy dalsza przyszłość ich domu z drewna, który stoi w kameralnej dzielnicy Oslo. Tego samego, który od ciszy zawsze wolał hałas jego mieszkańców, a teraz desperacko potrzebuje remontu.
Idź do oryginalnego materiału