– Dobrze, rozwód to rozwód – odpowiedziała żona bez emocji, ale sama do siebie się uśmiechnęła

przytulnosc.pl 2 godzin temu

Wielu uważało Natalię za prostoduszną. Mieszkała z mężem przez szesnaście lat, wychowując dwoje dzieci: Tanię miało piętnaście lat, a Dymitra – osiem. Mąż otwarcie ją zdradzał, zaczynając od trzeciego dnia po ślubie, kiedy to nawiązał romans z kelnerką w restauracji. I to był dopiero początek; zdrady stały się regularne. Przyjaciółki nie raz próbowały przekonać ją do prawdy, ale ona tylko cicho kiwała głową i się uśmiechała.

Natalia pracowała jako księgowa w fabryce zabawek. Pensja była niewielka, a pracy – dużo. Czasami musiała wychodzić w weekendy, a podczas okresu rozliczeniowego praktycznie mieszkała w pracy, nie wracając do domu nocami.

Chociaż jej mąż, Igor, zarabiał przyzwoicie, Natalia, jego zdaniem, nie potrafiła prowadzić gospodarstwa domowego. Bez względu na to, ile pieniędzy miała w rękach, zawsze było ich za mało choćby na jedzenie. W lodówce zawsze było pusto, jeżeli nie liczyć garnków z wczorajszą zupą i makaronów z kotletami.

– Co za głupia Natalia, dlaczego tylko znosi zdradziec – plotkano wokoło.

Na dziesiąte urodziny syna Dymitra Igor wrócił do domu i ogłosił, iż składa pozew o rozwód. Powiedział, iż znalazł nową miłość i już nie widzi sensu w rodzinie.

– Natalio, przepraszam, ale chcę się rozwieść. Jesteś zimna i obojętna. Gdybyś choć potrafiła być dobrą gospodynią, a tego choćby nie potrafisz.

– Dobrze, rozwód to rozwód – odpowiedziała bez emocji.

Igor był oszołomiony. Spodziewał się krzyków, łez i pretensji, ale spokój Natalii go zaskoczył.

– Dobrze, zbierz swoje rzeczy. Prawdopodobnie pójdę, żeby ci nie przeszkadzać. Kiedy będziesz odchodzić, zostaw klucz pod wycieraczką.

Natalia milczała i z tajemniczym uśmiechem spojrzała na Igora. „Coś tu jest nie w porządku” – przemyślał, ale gwałtownie odrzucił te myśli, wyobrażając sobie beztroską przyszłość bez dzieci i męczącej go żony.

Rano wrócił wraz ze swoją przyjaciółką Elizą. Przeszukując wycieraczkę, nie znalazł zestawu kluczy żony, co go nieco zdenerwowało.

– Dobrze, zmienię zamki – pomyślał i próbował otworzyć drzwi swoim kluczem, ale mu się nie udało. Wtedy nacisnął dzwonek.

Drzwi otworzyły się i na progu stał duży mężczyzna, ubrany w domowe kapcie i szlafrok.

– Co chcesz?

– Ja jakoś tutaj mieszkam – mumlął Igor pod surowym spojrzeniem nieznajomego.

– Tyle was jest: mieszkam, to moje mieszkanie. A ty dowód pokaż! U mnie wszystkie dokumenty są w porządku. A ty mi co pokażesz?

No cóż, kto zabiera ze sobą na randkę dokumenty do mieszkania? Igor oczywiście nie miał ich przy sobie. Nagle przypomniał sobie o paszporcie. Przecież w nim musi być pieczątka z adresem. Długo grzebał w kieszeniach, a potem w torbie, aż odnalazł dokument.

– Oto, czytaj. Na czarno na białym napisane.

Wielki facet w szlafroku choćby sam się zastanowił, ale mimo to wziął paszport Igora. Przejrzał go, a potem z ulgą westchnął.

– Widzę, dawno nie zaglądałeś do tej książeczki.

Igor, przestraszony, otworzył paszport i nie odnalazł strony z adresem od razu. Były tam dwie niebieskie pieczątki. Na jednej było napisane, iż jest zameldowany w tym mieszkaniu, na drugiej – iż wyprowadził się. Co więcej, dwa lata temu.

Co to za szambo? Nie mając więcej argumentów, nie chciał się kłócić z twardzielem. Wybrał numer żony i usłyszał uprzejmy głos, iż abonent nie jest abonentem.

Pozostała tylko komórka przed wejściem, którą pilnował Igor przez kilka godzin, aby nikogo nie przepuścić. Pod koniec dnia pracy dowiedział się strasznego: jego żona zrezygnowała rok temu.

„No to jeżeli córka uczy się za granicą, to syn musi być jeszcze tutaj”.

Uspokajając się tą jasną myślą, Igor pobiegł do szkoły. Ale i tam spotkały go złe wieści. Trochę ponad rok temu jego syn przeniósł się do innego miejsca. Dokąd? Nie powiedziano. Mówiono, iż wszyscy, którzy powinni wiedzieć, wiedzą.

Zmęczony, wyczerpany, przygnieciony Igor dotarł do najbliższej ławki, upadł i położył głowę na rękach. Tak po prostu nie mogło się stać, żeby jego żona. Cicha, naśladująca, ameba – jak mogła żona dokonać czegoś takiego? Sprzedała mieszkanie za jego plecami.

Sąd!

Napełniony nadzieją, Igor postanowił, iż prawo i ojczysta Polska pomogą mu odzyskać nabyte mienie.

Tydzień później cała jego złość i determinacja, by zdemaskować oszustkę, ulotniły się. Oczywiście, sąd pomógł mu postawić kropki nad „i”, ale jakoś znów coś było nie tak. Okazało się, iż to on sam, tymi rękami, podpisał pełnomocnictwo generalne na rzecz żony. Stało się to dwa lata temu, kiedy poznał Elizę. Cukierki, spacery, szczęście – gdzie tam patrzeć na nudne dokumenty.

No i żona oczywiście wybrała odpowiedni moment. Mówiła, iż musi zrobić paszport, wziąć zaświadczenie dla córki, pozwolenie na wyjazd, aby wysłać ją na studia za granicę. Podpisz, więc podpisał. Aby ją odciągnąć, podpisał całe pełnomocnictwo. I pozbawił się wszystkiego, co miał. Ani majątku, ani rodziny, ani dzieci. Bezdomny.

Przy okazji, Eliza zniknęła w zachodzie słońca, jak tylko dowiedziała się, iż jej ukochany został bez niczego.

Ostatnia myśl ogrzewała serce Igora: „Jeśli będzie chciała alimenty, a ja taki – nic dla ciebie”. Prawda, i tutaj się pomylił. Sąd wezwał go, ale nie po to, aby ustalić alimenty, ale aby zakwestionować ojcostwo. Okazało się, iż oba dzieci Natalia urodziła od innych mężczyzn.

Idź do oryginalnego materiału