Nazwa odnosi się do łaźni mieszczącej się dawniej na jej zachodnim krańcu. Zwana była i bywa do dziś także ulicą rzemieślników. Jej dawni mieszkańcy trudnili się najczęściej krawiectwem, ślusarstwem, stolarstwem czy produkcją obuwia. Znajdowała się tutaj także piekarnia. W niedzielę 10 września br. ponownie można było tu skosztować doskonałych wypieków. Odbyły się imieniny ulicy Łaziebnej.
Z tej mąki będzie maca
Dzięki artykułom Dariusza Czwojdraka możemy dość dobrze poznać dzieje piekarni od połowy XVIII wieku do lat dwudziestych wieku XX. Początki piekarni związane są z rodziną Saloschin, która trudniła się produkcją pieczywa przez kilka pokoleń. Następnym ważnym nazwiskiem jest Heppner.
W rękach Heppnerów piekarnia znajdowała się od 1899 roku i osiągała imponujące wyniki produkcyjne. Sporo wytwarzanej macy eksportowano w głąb Niemiec. Szczególnie intensywna produkcja następowała w okresie święta Paschy.
Sytuacja uległa zmianie w 1920 roku, kiedy Leszno powróciło do macierzy. W lipcu przy ulicy Łaziebnej zameldował się przybywający z Chełmna mistrz piekarski Stanisław Wincenty Kuczkowski. W listopadzie poślubił Pelagię Domańską. Małżeństwo po kilku miesiącach od zawarcia związku zostało właścicielami piekarni, kontynuując rzemieślnicze tradycje, a ostatni z Heppnerów wyprowadził się do Niemiec. Jak się okazało, to nie koniec historii Heppnerów w tym miejscu. W roku 1997 dziewięćdziesięcioletni Heinz Heppner wybrał się na sentymentalną wycieczkę do Leszna. Zabrał ze sobą syna i wnuczkę. Pokazał rodzinie miejsce pracy i zamieszkania przodków. O wizycie Heppnera napisał na łamach prasy Jerzy Zielonka, który opisał także inną, znacznie mroczniejszą historię ulicy Łaziebnej.
Okupacja
Na ulicy Łaziebnej, fot. M. Gołembka
Z tą ulicą związana jest ponura okupacyjna historia. 1 września 1939 r. nad ranem w sąsiedztwie domu przy ulicy Łaziebnej 8 padł pocisk, od którego zginęły cztery osoby. Były to pierwsze ofiary hitlerowskiej agresji na terenie Leszna. Pisał o tym przywołany już wyżej Jerzy Zielonka, choćby w publikacji z 1994 roku „Egzekucja 21 października 1939” czy wydanej dekadę później pracy „Leszno w cieniu swastyki”. O tym wydarzeniu nie ma żadnej informacji w przestrzeni publicznej. Mało tego, do dziś przy ulicy 17 Stycznia znajduje się tablica, która głosi, iż w tym miejscu poległ Paweł Kaprykowski i iż to on był pierwszą ofiarą hitlerowskiej agresji, co nie jest prawdą.
Imieniny ulicy
– Cieszę się, iż mieszkańcy – zarówno ci, którzy mieszkali tutaj dawniej, jak i ci mieszkający w tej chwili –przekonali się do tego, aby przyjść. Inicjatywa nie była łatwa, ponieważ ludzie są nieufni i nie wierzą, iż wiele od nich zależy. A okazało się, iż niemal z niczego można zrobić interesujące wydarzenie. Cieszę się, iż ludzie podczas imienin ulicy rozmawiając ze mną, udostępnili mi swoje numery telefoniczne, deklarując, iż w przyszłym roku się zaangażują. I to jest to, o co najbardziej w inicjatywie mi chodziło – mówi pomysłodawczyni Beata Grzegorzewska.
– Moje cele na przestrzeni projektu się zmieniały. Ambitnie zakładałam włączenie się każdego mieszkańca, ale widziałam tę niechęć. Widziałam opór i nieufność. Mnóstwo negatywnych komentarzy niejednokrotnie położyło mnie na łopatki. Jednak głęboko wierzyłam, iż można. Czas pokaże, czy rzeczywiście w przyszłym roku inicjatywa będzie miała rację bytu.
Spacer
Imieniny rozpoczęły się od wydarzenia, które nazwano wehikułem czasu. Leszczyński antykwariusz Janusz Skrzypczak oprowadził liczną grupę mieszkańców po ulicy Łaziebnej. Podczas spaceru zwrócił uwagę choćby na przenumerowanie budynków. Przybliżył również ich historię, opowiadając o dawnych mieszkańcach.
Zapytany o pierwsze wspomnienie związane z ulicą, odpowiedział:
– Mając 7 lat, poczułem się dorosły. Sam przeszedłem z ulicy Słowiańskiej od jednych dziadków do drugich dziadków zamieszkałych przy ulicy Łaziebnej. Byłem na urlopie w Lesznie, jestem poznaniakiem. Babcia na Łaziebnej pozwalała na wszelakie dokazywanie mnie i moim kuzynom. U dziadków na Słowiańskiej panował większy reżim wychowawczy.
Malowidła na chodniku
rowadząca warsztaty Olena Podsobiei, fot. M. Gołembka
Animacja, aktywizacja i edukacja. Tymi trzema słowami można opisać warsztaty malowania mandali przy użyciu piasku, które także odbyły się w ramach wydarzenia. Tworzenie kolorowych rysunków na chodniku Łaziebnej dostarczyło pozytywnych emocji.
Prowadząca je Olena Podsobiei mieszka w Lesznie od ubiegłego roku. Współpracuje m.in. z Fundacją Leszno dla Ukrainy. To dla niej i dzięki działaniom centrum PISOP Olena zorganizowała zajęcia plastyczne dla dzieci „TworzyMy” w Domu Harcerza. Zajęcia prowadzi także w Centrum Kultury w Śmiglu.
A jak zrodził się pomysł na malowanie mandali? Artystkę zainspirowały jej indyjskie podróże oraz kooperacja z Fundacją Zwierzęce SOS, dla której Olena prowadziła strefę animacji na jednym z charytatywnych festynów.
– Na imieninach ulicy Łaziebnej po zakończeniu malowania na chodniku rozkwitło sporo piaskowych kwiatów i serc. Wszystko to powstało dzięki otwartości i zaangażowaniu gości tego święta – podsumowuje Olena.
Łaziebna 20
Mnóstwo atrakcji czekało na uczestników wydarzenia na podwórzu kamienicy nr 20. Na miejscu pachniało kwiatami, lemoniadą, dobrą kawą i domowym plackiem. Do wspólnego świętowania zapraszała Zofia Skrzypczak-Czekajło, mieszkająca właśnie pod numerem 20.
– Moje dzieci są siódmym pokoleniem rodziny żyjącej w kamienicy nr 20. Nie mogło więc nas zabraknąć na imieninach ulicy Łaziebnej. Wszyscy się zaangażowaliśmy. Tato przeprowadził nas 100 lat wstecz i opowiedział o mieszkańcach poszczególnych kamienic. Mama upiekła placki, my z mężem udostępniliśmy podwórze, zaplecze socjalne, poczęstowaliśmy kawą oraz wspomagaliśmy wydarzenie organizacyjnie. Nasz 9-letni syn zapragnął giełdy kart kolekcjonerskich. Od kilku lat zbiera karty piłkarskie i chciał w ten sposób dokompletować brakujące pozycje. Wyświetlono również film, w którym nasza 99-letnia ciocia Felicja opowiada o ulicy Łaziebnej 20. Choć mieliśmy pewne obawy, nie żałujemy decyzji.
Mamy nadzieję, iż daliśmy dobry przykład, by przy kolejnych edycjach otwarły się także inne podwórza – mówi moja rozmówczyni i podsumowuje: – Co najważniejsze, mam nadzieję, iż udało nam się choć trochę odczarować negatywne skojarzenia z centrum i pokazać jego inne oblicze, jakże kolorowe, otwarte i niepowtarzalne! A ulica Łaziebna jest odjazdowa, nie tylko dlatego, iż jest jedyną ulicą odjazdową od leszczyńskiego Rynku.
Aktywnie w parku
Akordeonista Leszczyńskiej Kapeli Podwórkowej, fot. M. Gołembka
Sporo atrakcji czekało na uczestników wydarzenia w parku kieszonkowym u zbiegu ulicy Łaziebnej z Alejami Krasińskiego. Zorganizowano tutaj punkt adopcji kwiatów oraz warsztaty florystyczne. O swojej działalności opowiadali członkowie Uniwersytetu Trzeciego Wieku, którzy swoją siedzibę mają właśnie przy ulicy Łaziebnej.
Przybyłym gościom czas umilał także akordeonista Leszczyńskiej Kapeli Podwórkowej.
Imieniny ulicy odbyły się w ramach „Inicjatywy dla Leszna”. Pozostaje trzymać kciuki za kolejną edycję, jednocześnie doceniając działalność organizatorów.