Do trzech razy sztuka. Dopiero przy nim Anna Dymna odnalazła szczęście

pomponik.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: pomponik.tv


Anna Dymna to aktorka i działaczka społeczna, bez której trudno wyobrazić sobie rodzimy świat sztuki. W przeszłości życia bez niej nie wyobrażało sobie natomiast wielu adoratorów. Ona jednak zawsze była stała w uczuciach, choć na ślubnym kobiercu stawała aż trzykrotnie.



Poznali się na studiach. Małżeństwem byli jedynie osiem lat


Pierwszego ukochanego aktorka poznała jeszcze na studiach w szkole teatralnej w Krakowie. Wiesław Dymny, plastyk, scenarzysta filmowy, poeta, satyryk i prozaik, był od niej o 16 lat starszy. Nie ukończył miejscowej Akademii Sztuk Pięknych ze względu na skreślenie z listy studentów. W środowisku miał opinię niełatwego w obyciu człowieka. A mimo to Anna Dymna zapałała do niego uczuciem.Reklama
Wcześniej artysta był żonaty z Teresą Hrynkiewicz i Barbarą Nawratowicz, poślubiona w 1971 r. Anna była więc jego trzecią i, jak się okazało, ostatnią żoną. Ich trudne małżeństwo zakończyła śmierć mężczyzny w 1979 r. Kobieta miała więc zaledwie 28 lat, gdy została wdową. Ta pierwsza romantyczna więź na zawsze ją ukształtowała.


"Nie sądzę, by autentyczna miłość miała cokolwiek wspólnego z rozsądkiem (...). Nie mam zresztą pojęcia, jak tłumaczyć tę moją miłość do Wieśka. Istnieją przecież doznania, których nie da się zamknąć w słowach. Miłość jest siłą, która się nigdy nie kończy, nigdy nie umiera. Dlatego Wiesiek, choć nie ma go już tyle lat, wciąż jest ze mną prawdziwie. Pomyślałam choćby kiedyś - i trochę się choćby przeraziłam - iż w tej prawdziwości bycia ze mną nic i nikt Dymnego mi już nie odbierze. Teraz, na zawsze, istnieje we mnie..." - mówiła niegdyś w rozmowie z Polska Times.





Miłość przyszła znienacka. Anna Dymna nie była na to gotowa


Drugiego męża, Zbigniewa Szota, Dymna poznała jeszcze w okresie opłakiwania poprzedniego. Jako jej fizjoterapeuta pomógł jej - dosłownie i w przenośni - stanąć na nogi po wypadku nad Balatonem i wrócić do pracy w teatrze. Najpierw ich relacje były dość zdystansowane, ale z czasem połączyła ich przyjaźń, która przerodziła się w miłość.
Kameralna uroczystość pieczętująca uczucie pary miała miejsce w krakowskim Pałacu Ślubów w 1982 r. Trzy lata później zakochani doczekali się - jedynego w przypadku Anny - syna, Michała.
Niestety szczęście nie trwało długo. Zaledwie kilka lat później małżeństwo przeszło poważny kryzys, którego nie udało im się pokonać. Podzieliły ich życiowe priorytety: on chciał rozwijać karierę, jej zależało, by budowali wspólnie życie rodzinne. Ciągłe kłótnie doprowadziły wreszcie do rozstania.
Po rozwodzie Dymna została z dzieckiem w stolicy Małopolski, a jej eks wyjechał do Niemiec, niemal tracąc kontakt z potomkiem. To właśnie dlatego chłopak przyjął nazwisko pierwszego męża matki, którego nigdy choćby nie poznał. Z biologicznym ojcem nawiązał relację dopiero w dorosłości. Ale tatą zawsze nazywał tylko kolejnego partnera rodzicielki.

Z trzecim mężem połączyła ją "niechęć do nowej miłości". To wystarczyło na lata


Po dwóch nieudanych małżeństwach Anna Dymna, która w 1969 r. debiutowała na deskach Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie, poznała przyszłego dyrektora (w latach 1999-2016) tej właśnie placówki. Krzysztof Orzechowski to aktor i reżyser teatralny, przy którego boku gwiazda trwa od ponad 30 lat. Nie do wiary, co okazało się dla nich punktem wspólnym.
"Zdarza się jednak, iż po niepowodzeniach małżeńskich spotykamy podobnych do nas rozbitków. Połączyła nas... niechęć do nowej miłości. Początkowo tylko zaprzyjaźniłam się z Krzysiem, wzajemnie sobie pomagaliśmy" - wyjawiła niegdyś.
Mający córkę z poprzedniego związku mężczyzna pomógł Dymnej wychować syna. Wspólnie zamieszkali w podkrakowskiej wsi Rząski, gdzie wybudowali dom.
Nie zawsze wszystko się między nimi układało. Przez pewien czas pracowali przecież w dwóch konkurencyjnych teatrach, co bywało powodem niesnasek. Mimo to zawsze finalnie znajdują nić porozumienia.
"Zdarza nam się ostro dyskutować (...). Męża mam po to, by go kochać i opiekować się nim, ale też, by się z nim czasem pokłócić. Najważniejsze, iż ciągle chcemy być razem. Razem pomilczeć, razem pokrzyczeć" - mówiła Dymna w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
Kiedyś 73-latka żartowała nawet, iż w istocie jej mąż powinien mieć trzy kobiety, a każda z nich odpowiadałaby za inną sferę jego życia: jedna za zajmowanie się domem, druga planowałaby jego grafik, a trzecia towarzyszyłaby mu na różnych wydarzeniach. "Ja żadnej z tych ról nie wypełniam, bo nie mam czasu!" - kwitowała aktorka.
Najwyraźniej nie przeszkodziło to jednak parze w zbudowaniu długoletniego, udanego związku.
Zobacz też:


Wieści o Annie Dymnej ujrzały światło dzienne. Tego już nie ukryje
Idź do oryginalnego materiału