A propos imigrantów i obrony własnego stylu życia w kontekście Irlandii, a dokładniej Północnej Irlandii, dawno mnie nic tak nie rozśmieszyło jak poniższy klip. Niestety, wymaga znajmości angielskiego i liźnięcia choć historii Irlandii. Ale jak ktoś ma choćby dość oględne pojęcie, to nie pożałuje.
https://www.facebook.com/kastrosama/videos/1263243252115157/?mibextid=rS40aB7S9Ucbxw6v
Gdzieś w Guardianie mignęła mi Edna O’Brien, królowa irlandzkiej literatury, od której (podobno) uczyły się Keegan, Rooney, Burns, Enright i cała reszta. Edna opowiada, jak musiała się rozliczać z mężem z zaliczek i tantiem za swoje książki w latach 60tych, bo on uważał, iż trochę też jest ich autorem – ‘gdyby nie ja, to nic byś nie napisała’. Taka fajna męskość nie przyniosła mu nic dobrego, na całe szczęście, bo Edna oddała mu kasę, wyszła z domu i już nigdy nie wróciła. Zapragnęłam wtedy coś przeczytać Edny, ale u siebie nic nie mogłam znaleźć i przypomniało mi się, jak Świechna pisała o fantastycznej irlandzkiej bibliotece, gdzie można pożyczyć ebooki i audiobooki i w ogóle, przekopałam się więc przez pudełko z kartami wizytowymi elektryków z 2010 roku i znalazłam! Kartę biblioteczną. Z którą podjechałam do biblioteki i miła pani zaglądnęła mi w konto (a muszę przyznać, iż trochę przy tym drżałam, bo nie pamiętałam czy nie mam jakiś dawnych kar i zaginionych książek, pomimo tego, iż wiem, iż mamy amnezję od tego roku, tfu, amnestię, czyli przebaczenie win i kar bibliotecznych, idź i nie grzesz więcej, amen).
Pięć minut wstydu przed kontuarem (pani bibliotekarka patrzy do komputera, odwraca się do mnie i łaja mnie wzrokiem, a przynajmniej tak mi się wydaje 😉 ale było warto – mam! Ebook Country Girls, skandalizujaca pierwsza książka Edny o dorastaniu w zacofanej, katolickiej i przemocowej (jakie to ostatnio modne słowo:) Irlandii. Oraz The Country Girl, tym razem do słuchania, wspomnienia napisane wiele lat później, też skandalizujące oczywiście. Myślę sobie, iż nie można być dobrym pisarzem bez odwagi bycia skandalistą, bo dobre pisarstwo wymaga wyciągania powciskanych głęboko zaprzeczeń i niedomówień, niedopowiedzeń, zniekształceń, małych i dużych historii, które sobie opowiadamy na osłodę, kłamiąc tak trochę albo calkiem bardzo sobie o swoich pobudkach i przyczynach. Wymaga umiejętności pisania o tym, co robimy w samotności, kiedy jesteśmy pewni, iż nikt na nas nie patrzy – i tu mi się przypomniało, jak Salmiaki pisała, iż przypatrywała się ludziom na światłach i ludzie najczęściej dłubią wtedy w nosie 😀